Wielki wybuch odrzucił Rina kilkadziesiąt metrów w tył i zatrząsł ziemią w posagu. Fala wyrwała okoliczne drzewa, które drzewa wytyczały podniebną ścieżkę dla śnieżnobiałych skrzydeł Azazela. Przyjaciele patrzyli na to przedstawienie z niemym przerażeniem. W tej chwili byli bezsilni, demon tak wysokiego poziomu zabiłby ich jednym ruchem.
- Co jest? - zakpił, a jego bladą twarz przyozdobił paskudny uśmieszek. - Nosisz ten miecz dla ozdoby? Wyglądasz uroczo.
Skrzydła zatrzepały nad ledwo utrzymującym się na ziemi Rinie i zdzieliły go ostrymi końcami lotek.
- Nie daj się sprowokować, słyszysz? - krzyknęła Shura.
Od przybycia Azazela Tsuki zachowywał się dziwacznie i atakował uczniów. Fioletowe oczy miał jakby zasnute mgłą. Jego ciosy padały z niezwykłą precyzją i zacięciem. Kobiecie trudno było się bronić przed jego krótkim sztyletem. Odrzuciła go w tył, wpadając w las.
Kolejny ruch skrzydeł demona wbił chłopaka w ziemię, niszcząc skały i wyrywając drzewa.
- Rin... ty... tyyy... - wycedził przez zaciśnięte zęby Ryuji. - Ty debilu! - Zerwał się w jednej chwili i niesiny gniewem pobiegł w kierunku toczącej się walki.
- Ej! Bon, stój! - wołali za nim, lecz on ich nie słuchał.
- Dziwne... - mruknął Azazel, patrząc na niego uważnie. Kilka drobnych kamieni wbijało się w jego ciało, krew powoli sączyła się z jego ust. - Ta dziewczyna nic dla ciebie nie znaczy?
Spojrzał na niego spode łba. Gdyby miał trochę więcej siły albo chociaż mógł użyć miecza, zaatakowałby go i uratował Shiemi. Nie mógł tego zrobić, nikt nie mógł się dowiedzieć.
- Wal się - wyszeptał przez zaciśnięte zęby. Kilka skrzepów wyleciało z jego ust, barwiąc ziemię w odcienie szkarłatu.
- Skoro tak, nie będziesz miał nic przeciwko zabraniu jej duszy do Gehenny - podsumował. - Jeden z naszych braci bardzo się nią interesuje, będzie to wspaniały prezent dla niego.
Kątem oka spojrzał na młodego demona by napawać się jego bezsilnością i gniewem. Kochał to, a odbieranie dusz i prowadzenie ich do Gehenny było cudownym uczuciem. Władza jaką posiadał, wszystkie dusze, tyle poddanych...
Spomiędzy zaciśniętej dłoni wypuścił trzy złote światełka, które lekko unosiły się, wirując w bezbarwnym płomieniu. Zwykły śmiertelnik mógłby tego nie dostrzec, ale każde światełko było inne w zależności od tego jakie uczucia żywił jego właściciel przed śmiercią.
- Przestań!
Kilka niebieskich płomieni zajarzyło się na ciele Rina, jednak szybko zostały ugaszone przez Azazela. Niebezpiecznie zbliżył się do niego.
- A a a, radzę ci uważać. - Pokręcił palcem. - Jej dusza zamknięta jest w jednym z tych pojemników, jeżeli je zniszczę, ona zginie...
Nagle coś przefrunęło koło ich twarzy. Demon odwrócił się niepewnie w tył, na jego twarzy malowało się przerażenie, ale także lekki uśmiech i rozbawienie. Światełka odleciały ku górze.
- Nie spodziewałeś się nas, hę? - zagrzmiał Bon. - No chodź, draniu! Dalej!
- Serio? - wyszeptał z kpiną.
- Nie! Uciekajcie! - krzyknął Rin, chcąc chronić go.
- Okumura, na co czekasz?! Uciekaj!
Wyposażeni w petardy młodzi egzorcyści ustawili się do ataku.
- Bez Shiemi nigdzie się nie wybieram! - odkrzyknął.
- Wy tak na serio? - spytał lekko oszołomiony Azazel. Ta cała gadanina wyglądała dosyć komicznie, gdy jako "ten zły" powinieneś ich zabić, jednak on tylko się przyglądał.
- Wynoście się stąd, ale już! - ponaglał ich.
Coś trafiło demona w skrzydło. Zapach spalenizny uleciał w powietrze. Azazel rozłożył je, przypominało z lekka pieczone skrzydełko. Zmrużył oczy, wężowym wzrokiem szukając sprawcy tego haniebnego czynu.
- Konekomaru! Omal nie skrzywdziłeś Moriyamy! - krzyknął Shima przestraszony o stan urody przyjaciółki.
- O kurczę! Nie chciałem! - zaklinał się chłopak.
- O "kurczę"? - podchwycił rozjuszony demon. Jego skrzydło było wypalone aż do zwęglonej skóry.
- Dobrze powiedziane Konekomaru - zaśmiał się Shima. - O, kurczę! - próbował powstrzymać śmiech, jednak sytuacja wydawała się zbyt komiczna.
W tym pomógł mu cios Azazela. Różowowłosy odleciał kilkanaście metrów w tył, uderzając w twardy pień drzewa. Coś chrupnęło, jednak chłopak trzymał się jakoś. Demon w jednej sekundzie znalazł się przy Bonie.
- Koneko! - krzyknął, gdy małe ciało chłopaka w okularach zasłoniło go.
Azazel spojrzał na niego z politowaniem.
- Zostaw ich!!! - dziewczęcy krzyk rozdzielił ich ostrym kopnięciem w ostatniej chwili. Demon już przymierzał się do ciosu. Jednak tylko odleciał w tył z gracją. - Ty... - mruknęła ze złością. - Jak ci skopie ten pierzasty tyłek, to cię własna kurza matka nie pozna! - Rzuciła się na lekko zdziwionego i coraz bardziej wzburzonego demona.
Chroniąc się opieczonym skrzydłem, odbił cios dziewczyny i dołożył kopnięcie, które odrzuciło ją kilkanaście metrów w tył.
- A gdzie nasz Yambushi? Czyżby czary brata pozbawiły go mocy?
Mephisto ze swojego fotela rozejrzał się za nowym uczniem, a jedynie okazała mu się dziewczyna zwijająca się z bólu. Spojrzał na nią z politowaniem i opił łyk herbaty. Nie był w stanie zatrzymać jej na długo. Azazel i krzywda jej przyjaciół działała jej na nerwy, a on próbował ją trzymać w ryzach. Teraz jedynie mógł obserwować ich poczynania, zagryzając to ciastkiem.
Rozwścieczony obelgami demon chwycił Bona za szyję. Chłopak zachłysnął się, jednak Azazel nie silił się zbytnio.
- Śmieliście się ze mnie - wycedził.
- Nie obchodzisz mnie, diable... - wykrztusił. - Przyszedłem tu, bo się wkurzyłem na tego idiotę! - Na ile pozwalał mu uścisk demona, pokazał głową na oszołomionego Rina. - Najpierw... Nic o tobie nie wiemy! Kim tak naprawdę jesteś?! No kim?!
- Ja... ja... - wyszeptał.
- Co żeś powiedział? - wysyczał demon, mocniej zaciskając. - Naprawdę nienawidzę być ignorowany.
- Przestań!!! - krzyknął na całe gardło. Wszyscy zamierają, odwracając wzrok ku niemu. - Po prostu przestań... Ja... - Czerwony pokrowiec zsunął się delikatnie z miecza, opadając na ziemię.
- Rin! Rin, nie! - Yukio wpadł prosto na plac boju, gdy bitwa między demonem a uczniami zbliżała się do rychłego końca, a ostatnim przeciwnikiem Azazela miał pozostać Rin. - Uważaj, on cię podpuszcza!
- Sorry, Yukio. Chyba nie dam rady... Mam już dość tych kłamstw... Udawania... Chyba pora, żeby prawda wyszła na jaw. Więc...
Rin złapał miecz oburącz. Wraz z wyciągnięciem miecza z pochwy jego ciało spowiły błękitne płomienie. Czarny ogon zapłonął na końcu i swobodnie powiewał na wietrze. Jego uszy wydłużyły się, a na głowie pojawiły się dwa ogniki niczym rogi. Azazel wypuścił z rąk Shiemi, która upadła nieprzytomna na ziemię, i Bona.
- No dalej, kurde! To o mnie ci chodzi!
Przyjaciele wpatrywali się w niego w osłupieniu, nie wiedząc do końca co się właśnie wydarzyło. Skąd u Rina te płomienie?
- Co... Co tu się dzieje?
~☆~
Ta część sprawiła mi najwięcej kłopotów ( w końcu podzieliłam to na dwie, bo za długo zwlekałam z rozdziałem). Po drodze zgubiłam kilku bohaterów, światełka, scenerię i Arthurka ;-; A do tego prawie zabiłam kilka osób i wyprułam sobie żyły. Nadal nie wiem, gdzie mi na początku spierdoliła Shura, no Samaelu, nie mogłam jej w ogóle wrzucić.
Postaram się resztę dodać w miarę szybko (w miarę...).
CZYTASZ
Eins. Zwei. Drei! || Ao no Exorcist ✒
FanfictionNeko Yoru, siedemnastoletnia córka kapłanki z kociej świątyni, znajduje pewnego dnia białego psa z różową kokardką w białe grochy. Lecz rok szkolny trwa w najlepsze, a ją gonią prace w świątyni przed zbliżającym się Obonem, świętem zmarłych. Jedna n...