Rozdział 11 - Rytuał oczyszczenia

481 50 4
                                    

- Potrzebuję dwóch Przywoływaczy, Arii i kobietę do wykonania rytuału oczyszczenia.

Jego fioletowe oczy przykryte mgłą zażenowania błądziły po braciach Okumura, którzy stali w osłupieniu i przyglądali mu się jak szaleńcowi. Rin schował miecz Koma spowity niebieskimi płomieniami do granatowo-srebrnej pochwy. Opuścił głowę i szturchnął brata łokciem. Na zadrapaną twarz młodszego z braci wstąpił drobny uśmiech, który zgasł po chwili. Rytuał...? pomyślał. Jak taki dzieciak mógłby przeprowadzić rytuał oczyszczenia dusz. Zdusił śmiech i nowy, kpiący uśmiech.

Tsuki zacisnął pięści, a nowa dawka krwi wyciekła z rany, plamiąc białą wstęgę przy sztylecie.

- Proszę was... - wydusił przez zaciśnięte zęby - jak człowiek demony!

Chłopcy spojrzeli po sobie w niemym niepokoju. Yukio podszedł do białowłosego, wyciągając ku niemu trzęsącą się dłoń. Czy to strach? przemknęło mu przez głowę. 

- Nie czas na uprzejmości - odparł oschle, zmrużywszy oczy.

W oddali słychać było dudnienie butów, by już po kilku minutach do niewielkiego pomieszczenia wpadli uczniowie. Bóstwa Inari otoczyły Kamiki, przybierając bojową pozę. Bon niósł na rękach wyczerpaną Shiemi, której policzki płonęły od gorączki. Za nimi stali Konekomaru, Renzo, niezainteresowani całą sytuacją Takara i Ami.

- Kamiki, potrafisz odprawić rytuał oczyszczenia? - spytał Yukio.

Dziewczyna zawahała się, lecz po chwili kiwnęła zdecydowanie głową. Tsuki uśmiechnął się do niej kącikiem ust. Ledwo to przyuważyła i odwzajemniła niepewnie gest.

~☆~

Weszli do największego pomieszczenia w środku chramu. Z trzech stron znajdowały się drzwi, a na wprost jednych stał wielki posąg Buddy z brązowego kamienia. W misie pod nim tlił się niewielki ogień. Białowłosy rozejrzał się jeszcze raz i wbił sztylet po środku.

  - Potrzebuję sześciu świec - zakomunikował. - Odpalcie je od tamtego ognia, a następnie zgaście go.

W drewnianej podłodze wyrył dziurę, przybił do niej wstęgę i zaczął kreślić koło. Podzielił je na pięć części tak, by żadne z ramion nie wskazywało na posąg. Wokół tego narysował jeszcze jeden okrąg, a pomiędzy nimi wypisał znaki. Co chwilę jego ręka drgała, wahając się czy wybrał dobry symbol.

- Tak nie można! - krzyknął Bon nad jego głową. - Płomień musi być ciągle podtrzymywany przez kapłanów, inaczej rozg...

- Zaraz ja się rozgniewam i cię wywalę - syknął, zagłębiając sztylet w drewnie. - Ta świątynia jest skalana przez demony, jeżeli nie odprawimy tego rytuału, jutro nie będzie czego zbierać. Rozumiesz? Będzie jedno wielkie "puf!" - zrobił gest wybuchu rękami.

Ryuji zacisnął pięście. Otworzył usta, by coś powiedzieć, ale Makota przerwał mu przykładając sztylet do jego brzucha.

- Nie wierzę w Buddę, nie jestem egzorcystą, ani nawet Japończykiem. Szanuję waszą religię i zwyczaje, więc i ty szanuj moje! - Dźgnął go lekko, jakby to było ostrzeżenie przed kolejnymi działaniami. 

Białowłosy spojrzał na niego przelotnie i wrócił do rysowania symboli. Konekomaru przyniósł świeczki, które ustawił pomiędzy ramionami gwiazdy. Jedną ustawił w samym środku. Podpalił je, a Yukio zdusił ogień przy posągu. Wprowadził Kamiki i Ami, które przez ten czas zajmowały się strzeżeniem pomieszczenia. Rozpuszczone włosy Tamashi delikatnie opadały na długie, białe kimono, które zakrywało jej dłonie, przewiązane czarnym pasem. Fioletowooki spojrzał na nią ze znudzeniem i rzucił sztylet w stronę Izumo.

Eins. Zwei. Drei! || Ao no Exorcist ✒Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz