Straszny zawód i wykończona psychika cz.1

96 18 10
                                    

Minęły dwa dni od mojej rozmowy z Albusem Dumbledorem. Od tamtej pory gdy tylko docierał do mnie głos któregoś z Huncwotów lub przemknęła mi przed oczami rozczochrana czupryna Pottera przypominam sobie słowa wyjątkowo mądrego człowieka: ,,Och, nie... on wcale nie jest niezrównoważony. Po prostu spotkał go straszny zawód.'' Zastanawiałam się wtedy ile z tego co usłyszałam było prawdą, a później uciekałam gdzie popadło. Chociaż czasami w innej kolejności.

Ale to nie tak, że nie zamierzałam posłuchać rady dyrektora i porozmawiać z Potterem, bo zamierzałam. Naprawdę. Tyle, że po pierwsze nie byłam jeszcze stu procentowo przekonana do tego pomysłu, a po drugie on wszędzie łaził z kimś. Kto by pomyślał, że chłopak, którego miałam za prześladowcę, bo wyjątkowo często wpadałam na niego wracając samotnie wieczorami z biblioteki może być tak zajęty? Śniadanie jadł z przyjaciółmi. Na lekcjach spał albo rozmawiał z Blackiem. Przerwy spędzał z kim popadnie śmiejąc się i popisując. A na obiedzie dosiadł się do stołu Puchonów, żeby podrywać jakąś brunetkę.

Starałam się, ale... no dobra. Może i moje starania pozostawiały wiele do życzenia, ale przecież to wciąż był ten sam egoistyczny kretyn! Co z tego, że miał uczucia? Nie Lily. Koniec. To było wredne.

Poczułam mocne szturchnięcie w bok, które wybiło mnie z rytmu.

- Em! To bolało! - pisnęłam masując obolałe miejsce.

- To miło, że raczyłaś do nas wrócić - dobiegł mnie niski głos mężczyzny. Skądś go kojarzyłam, ale co on robił w mojej głowie?

Podniosłam wzrok do góry. Nade mną stał profesor Binns. A dokładniej unosił się, ponieważ był duchem.

- Aa... ja... - zająknęłam się patrząc mu w oczy i widząc jednocześnie wiszące na suficie wypchane ptaki co było trochę rozpraszające. - Ja... cały czas tu byłam - dodałam nieświadomie się pogrążając. Historia Magii była najnudniejszym przedmiotem w szkole z czym bez problemu zgadzała się większość uczniów. O ile niektóre wojny i wydarzenia na pierwszy rzut oka wydawały się być w miarę interesujące, to ich wykładowca-duch potrafił nawet najbardziej krwawą bitwę krasnoludów przemienić w bajeczkę na dobranoc.

W ten o to sposób zamiast zapisywać na pergaminie jak najwięcej szczegółów z monologu Binnsa ja, Lily Evans, porządna i sumienna uczennica prowadziłam wewnętrzną naradę na temat swojego dobijającego życia.

- Odejmuję Gryffindorowi 5 punktów za nieodpowiednie zachowanie - odsapnął podlatując z powrotem do swojego biurka. Zajął miejsce na drewnianym krześle wykładowcy i powrócił do czytania swoich notatek z Wielkiej Wojny Olbrzymów.

Uczniowie, którzy przebudzili się w chwili gdy Cuthbert Binns po raz pierwszy od bardzo dawna wyleciał zza biurka w czasie lekcji i zwrócił komuś uwagę wpatrywali się teraz we mnie z nieskrywanym zaskoczeniem.

- Panie profesorze...? - wydukał siedzący w drugiej ławce Krukon o mysich oczach i jasnych blond włosach.

- ...przekonani o ideologii Olbrzymów z Westworth, 19 lipca 1698 zaatakowali...

- Panie profesorze? - powtórzył ktoś inny.

Jednak Cuthbert Binns był zbyt pochłonięty notatką by zwrócić uwagę na któregokolwiek z uczniów. Wszystko wróciło do normy co jednak nie zmieniało faktu, że chwilę wcześniej nauczyciel zachował się jak hm... nauczyciel?

- To było dziwne... - wydukała siedząca obok mnie Emma. Wciąż wpatrywała się w pedagoga jakby zastanawiając się czy to co widziała nie było przypadkiem wytworem jej wyobraźni bądź snem.

- Em, przepraszam cię za wczoraj - wydukałam zapominając o nadzwyczajnym zjawisku. - Poniosło mnie i zachowałam się głupio.

- Wiem Lily - odparła obracając się w moją stronę. - My też.

Red FlourOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz