Wszyscy ci tak zwani profesorowie, którzy mieli wpływ na wybór prefekta Gryffindoru są szaleni. W końcu kto przy zdrowych zmysłach postanowił nadać mi ten odpowiedzialny tytuł? Zaczynam rozumieć ironię, gdy ktoś nazywa mnie idealna panią prefekt. Doskonale zaczynam ją rozumieć.
W końcu jako prefekt swojego domu nie mam zbyt wielu obowiązków. Muszę jedynie pilnować pierwszaków na większych zgromadzeniach, zwracać uwagę gdy zauważę niezgodności z regulaminem szkoły oraz raz w tygodniu pojawić się na wieczornym dyżurze. Tylko tyle. A jednak jak widać, dla idealnej pani prefekt to jednak zbyt wiele.
Biegłam ile sił w nogach na siódme piętro, na którym umówiłam się z Amelią Bones, prefekt naczelną Hufflepuffu. Byłam spóźniona. Niewiele, ale i tak zbyt dużo jak na dyżur z prefektem naczelnym.
- Kogo ja widzę? - po korytarzu rozniósł się melodyjny, wysoki głos. - Lily Evans przypomniała sobie łaskawie o swoich obowiązkach.
Zatrzymałam się opierając dłonie o kolana, żeby uspokoić oddech. Bieganie zdecydowanie nie było moją mocną stroną.
- Przepraszam, ale straciłam poczucie czasu - wytłumaczyłam się jednocześnie okropnie dysząc z wysiłku. - Jestem ostatnio trochę zabiegana.
- Mogłaś chociaż wymyślić coś ciekawszego - westchnęła znudzona patrząc na mnie z góry. - Mam wpisać do raportu, że spóźniłaś się bo nie znasz się na zegarku?
Wyprostowałam się wciąż próbując uspokoić oddech. Byłam odrobinę zbita z tropu. Co prawda przyzwyczaiłam się już do niezbyt miłych zaczepek Amelii ale dzisiaj wyjątkowo nie miałam na nie siły.
- To się więcej nie powtórzy - wydukałam obserwując szatynkę, która jak zwykle wyglądała idealnie.
Naprawdę nie rozumiem jakim cudem niektóre dziewczyny wyglądają perfekcyjnie bez względu na sytuację i porę dnia. W każdym razie Amelia Bones zdecydowanie do nich należała. Co prawda ubrana była w zwykłą szatę szkolną, która poza detalami domu, do którego siedem lat temu została przydzielona, niewiele różniła się od tej, którą ja miałam w tej chwili na sobie. A jednak nieciężko było odnieść wrażenie, że w porównaniu ze mną wyglądała niczym kobiecy ideał z okładki popularnego magazynu.
- Mam nadzieję - westchnęła wyciągając z szaty kawałek poblakłego pergaminu, na którym szybko coś odnotowała. Zapewne moje spóźnienie i beznadziejny wygląd, ale kto wie. - Przydzielono nam dzisiaj siódme piętro i okolice pokoju wspólnego Gryffindoru. - dodała przepełnionym pewnością siebie tonem. - Postaraj się nie zgubić.
***
Ku zdziwieniu perfekcyjnie idealnej Amelii Bones, nie zgubiłam się. Czego nie można było jednak powiedzieć o niej samej. Po niecałych trzydziestu minutach pod pretekstem sprawdzenia innego korytarza pobiegła spotkać się ze swoim chłopakiem.
W każdym razie nieszczególnie się tym przejęłam. Nawet poczułam ulgę. Oznaczało to, że nie będę musiała więcej słuchać jej docinek i w spokoju dokończę swój obowiązek.
Po skończonym dyżurze szybko zahaczyłam o kuchnię, z której wyniosłam talerz ciastek i miętową herbatę. Planowałam przed snem powtórzyć transmutacje, żeby chociaż odrobinę nadrobić zaległości, a bez jedzenia byłoby ciężko. Szczególnie, że zamiany pół-martwe nie należały do najprostszych.
Zostawiłam posiłek w Pokoju Wspólnym, a następnie pobiegłam do dormitorium po podręczniki do tego przeklętego przedmiotu. Ku mojemu zaskoczeniu Kat stwierdziła, że nie jest senna więc z chęcią potowarzyszy mi w nauce. Nie wiedziałam jak w miły sposób oznajmić jej, że nieszczególnie potrzebuję towarzystwa w tym momencie, więc po chwili razem opuściłyśmy sypialnię.
CZYTASZ
Red Flour
FanficHistoria przepełniona sarkazmem dnia codziennego i Huncwotami sprawdzającymi wytrzymałość nieidealnej i pokręconej Lily Evans. Ale przede wszystkim problemy dojrzewania nastoletnich czarownic i ich słabości w postaci atrakcyjnych przedstawicieli płc...