Koszmary z przeszłości

75 11 18
                                    

- Znalazłaś rożdżkę? - zdziwiła się Grace, gdy z kieszeni szaty Gryfindoru wyciągnęłam magiczny 10 calowy patyk.

- Nie, wiesz ukradłam jakiemuś pierwszakowi - zaśmiałam się zwracając na siebie uwagę nauczycielki transmutacji, która momentalnie przestała opowiadać o zaklęciu przeobrażenia liści wierzby płaczącej w małe kosogłosy.

- Ile razy  jeszcze będę musiała prosić o ciszę? Charlton, czy wytrzymanie godziny bez plotkowania jest dla ciebie zbyt trudne? - odparła posyłając w stronę blondynki mrożące krew spojrzenie.

Usłyszałam jak dziewczyna głośno wzdycha, nie mając siły odpowiedzieć. - Mam nadzieję, że z chęcią napiszesz pracę na temat dzisiejszej lekcji na następne zajęcia.

- Ale to byłam ja - odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Wiedziałam, że ostatnie czego potrzebuje Grace, to kolejny dodatkowy esej z transmutacji, z której rozumiała niewiele więcej niż ja. Chociaż nieszczególnie widziała mi się wizja spędzonego wieczora nad grubą księga ukochanego przedmiotu McGonagall, to nie mogłam przecież pozwolić, żeby moja współlokatorka przejęła karę, która należała się mi.

- Evans? - czarownica nie ukrywając zdziwienia zeszła z podestu i podeszła bliżej.

Milczałam, z każdą chwilą bojąc się co raz bardziej czarownicy w długim szamaragdowym płaszczu.

- Jesteś w tej klasie tylko i wyłącznie na prośbę samego profesora Dumbledora, i nie powstrzymuję cię to przed plotkowaniem, gdy opowiadam o przeobrażeniach pół-żywych?

Poczułam jak moja blada cera przybiera odcień purpury.

- To się więcej nie powtórzy - wydukałam spuszczając wzrok na drewniane biurko i leżący na nim pergamin.

W klasie zapanowała grobowa cisza, co sprawiło, że poczułam się jeszcze bardziej upokorzona. Czułam na sobie wzrok każdej osoby znajdującej się w pomieszczeniu, a świadomość, że od tej chwili każdy wiedział o moim problemach z Transmutacja, dobijała mnie jeszcze bardziej.

Nie miałam pojęcia dlaczego nauczycielka wspomniała o tym przy wszystkich. To prawda, nie dostałam z egzaminu z Transmutacji najwyższej oceny, która była warunkiem koniecznym dostania się do klasy profesor McGonagall. Znalazłam się w niej jedynie ze względu na polecenie Dumbledora, który po przeanalizowaniu mojej prośby i pozostałych ocen zaakceptował moje ,,Powyżej Oczekiwań". Z początku nie czułam się dobrze wiedząc, że w pewien sposób ktoś się nade mną zlitował, ale gdyby nie to, nie miałabym możliwości zostania uzdrowicielką. Na moje nieszczęście ktoś kiedyś stwierdził, że dobrym pomysłem będzie wymaganie od uzdrowicieli znajomości transmutacji na poziomie Owtemowym. Tak więc byłam skazana na naukę tego okropnego przedmiotu czy mi się to podobało, czy nie.

- To co ona dostała z SUM'ów?  - dobiegł mnie głos z końca sali.

Wbiłam spojrzenie w drewniany blat zalewając purpurową ze wstydu twarz rudymi pasmami włosów.

Uratował mnie dzwonek, po którym niezwracając uwagi na poddenerwowana McGonagall cała klasa w cieszy ewakuowała się z pomieszczenia. Ocknęłam się dopiero gdy Emma po raz kolejny szturchnęła mnie w ramię przypominając o przerwie lekcyjnej rozpoczętej minutę temu.

Kierując się w stronę Wielkiej Sali przyjaciółka oparła się na mnie i wesołym głosem rozpoczęła swój monolog, który za pewne miał na celu wyciągnięcie mnie z psychicznego dołka.

- Zjesz pysznego kurczaczka z ryżem i od razu poprawi ci się humor, zobaczysz.

- Cała szkoła dowie się teraz o moich problemach z tą przeklętą Transmutacją - zaczęłam marudzić nie zwracając uwagi na pocieszające słowa Emmy. - Będą myśleli, że przekupiłam Dumbledore'a, żeby pozwolił mi kontynuować naukę, albo co gorsza...

Red FlourOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz