Klątwa Blacka i wyrocznia

81 16 6
                                    

- Otworzyłaś kopertę? - po raz kolejny w ciągu lekcji Transmutacji Grace szturchnęła mnie łokciem i spytała o tajemniczą treść wiadomości, którą dostałam dziś rano od McGonagall.

- Nie. Mówiłam ci, że zrobię to później - wyszeptałam przyglądając się nauczycielce stojącej przy tablicy.

W rzeczywistości już dawno przeczytałam wiadomość od dyrektora szkoły. Okłamywałam ją na jego prośbę. Prosił, żebym nikomu nie wspominała i o dwudziestej, po kolacji zjawiła się na błoniach.

- A co jeżeli to coś ważnego? - drążyła temat wyraźnie niezainteresowana wykładem profesorki. - Może kazał ci niezwłocznie zjawić się w jego gabinecie, a ty nawet o tym nie wiesz!

- Charlton! Mam dosyć twojej paplaniny! - wrzasnęła rozzłoszczona McGonagall. - Skoro masz nam tyle do powiedzenia to zapewne z przyjemnością zostaniesz po lekcji, żeby porozmawiać ze mną na temat twoich ocen.

Blondynka wydała z siebie pełen zrezygnowania jęk. - Ale pani profesor...

- Dosyć! Wracamy do tematu! - ponownie podniosła głos, co sprawiło, że w klasie zapadła zupełna cisza, którą dopiero po chwili przerwał szkolny dzwonek zwiastujący przerwę. - Świetnie. W takim razie w czwartek na moim biurku widzę długie i wyczerpujące eseje o animagach. A teraz na przerwę!

Usłyszałam jak uradowana Grace podnosi z podłogi czerwoną torbę z różnymi przypinkami i szybko pakuję do niej książki. - Spadam stąd. Może nie zauważy...

- Charlton, chyba nie zamierzasz mnie zignorować i uciec? - zauważyła McGonagall podejrzanie przyglądając się zażenowanej sytuacją uczennicy.

Uśmiech diametralnie zniknął z twarzy dziewczyny. - Skąd pani profesor... - westchnęła głośno na co ja z trudem powstrzymałam śmiech. - Po prostu tak bardzo nie mogę doczekać się tej rozmowy... - chwyciła za plecak i szurając leniwie stopami po podłodze odeszła w stronę nauczycielki.

Na przerwę wyszłam sama. Następną jak i ostatnią tego dnia lekcją było Wróżbiarstwo, które wybrałam jako jedyna z bliższych mi osób. Nie należało ono do nadzwyczaj interesujących przedmiotów, wręcz przeciwnie. Zdarzało się, że zmęczona całym dniem przyswajania wiedzy najzwyczajniej w świecie zasypiałam słuchając nudnych monologów Kasandry Trelawney.

Nagle niczym z podziemi wyrósł przede mną Syriusz Black z szerokim uśmiechem od ucha do ucha. - Zostawiłaś pióro - wyciągnął w moją stronę szaro-brązowy narząd do pisania.

- Nie jest moje - odparłam zgodnie z prawdą podejrzanie przyglądając się szatynowi. - Od kiedy ty taki uczynny? - odruchowo zmarszczyłam nos.

- To już nie można bezinteresownie oddać koleżance z roku pióra? - kontynuował udając niewiniątko.

- Nie jest moje - powtórzyłam nie rozumiejąc do czego zmierzał, ale najwyraźniej coś planował. Nie musiałam szczególnie dobrze go znać, żeby wiedzieć, że czegoś chciał. Syriusz Black robił rzeczy bezmyślne jedynie na pierwszy rzut oka. Później gdy niczego się nie spodziewałeś wykorzystywał twoje zaskoczenie do niecnych planów, które obmyślał wraz ze swoją zgrają czyli Remusem, Peterem i Potterem.

- Black, gadaj czego chcesz - rzuciłam prosto z mostu poprawiając książki, które trzymałam już dosyć długo przez co zaczynały mi ciążyć. Chciałam jak najszybciej znaleźć się w małej salce od Wróżbiarstwa, oprzeć o okrągły stolik i zasnąć słuchając nauczycielki. Zresztą nie miałam zbytniej ochoty z nim rozmawiać. Nie różnił się wiele od Pottera. W końcu z kim przebywasz, takim się stajesz. Czy jakoś tak.

- Musimy porozmawiać - oznajmił zmieniając głupkowaty wyraz twarzy na jak najbardziej poważny. - Chodzi o Jamesa.

- O nim nie mam najmniejszej ochoty rozmawiać - lekko poddenerwowana wyminęłam go przyśpieszając kroku.

Red FlourOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz