Rozdział 10

276 10 1
                                    

- Sprowadzasz na niego same kłopoty - te słowa krążyły w mojej głowie cały czas. Zaczęłam płakać jak dziecko.
- Panie Springs możemy pogadać -  zapytała Victoria.
- Dobrze.

Widziałam tylko jak rozmawiali.. Pan Andrew szedł w moja strone..

- Chciałem Cię przeprosić. Victoria powiedziała mi że Ty zadzwonilas na pogotowie i odgoniłaś od niego tych chłopaków..
- Tak tylko ze przeze mnie go pobili...
- Z tego co wiem Jerome zaczął bójkę i oni się na niego rzucili.
- Zaczął z mojego powodu... Jestem pieprzonym błędem w jego życiu...rozumie Pan?

Moja mama podbiegła i mnie przytuliła. Odepchnęłam ją od siebie. Kopnęłam nogą w ścianę i rzuciłam się na podłogę. Wtedy przyszedł lekarz.

- Chyba bardzo Ci na nim zależy.. - spojrzałam na niego.
- Nie wie Pan jak bardzo..
- Kto tu jest najbliższą rodziną?
- My - powiedział ojciec Jerome'a.
- Mogę prosić?
- Tak. Chodź kochanie - zwrócił się do swojej żony.

Po chwili przyszli.

- I jak? - zapytała moja mama bo mi brakowało odwagi..
- Na szczęście wszystko dobrze. Ma obite dwa żebra, złamaną rękę i obitą twarz. Na szczęście nie ma żadnego wstrząśnienia.
- Zabije go - powiedziałam pod nosem wciąż płacząc.
- Wiesz kto to zrobił?
- To nie jest dobry moment - wtrąciła Victoria.

W naszą stronę znowu szedł lekarz. Wstałam szybko i ruszyłam w jego stronę.

- Mogę do niego pójść?
- Pacjent wybudził się ze śpiączki. Może Państwo do niego wejść..
- A ja?
- Pojedyńczo. Najlepiej żeby weszli rodzice. Później zależy wszystko od tego jak pacjent będzie się czuł..

Odwróciłam się w strone Victorii i ją przytuliłam. Nie dawałam rady. Victoria mnie uspokajała.

- Nicole.. - powiedziała jego mama
- Tak? - spojrzałam w jej stronę cała zaplakana.
- On chce widzieć tylko Ciebie.. Pięć minut wam starczy?
- Tak - ruszyłam w strone sali.

Gdy go zobaczyłam serce biło mi ja szalone. Wbiegłam do niego i przytuliłam jak najdelikatniej potrafiłam.

- Myślałem, że Cię tu nie ma..- powiedział cicho.
- Będę cały czas...
- Obiecujesz?
- Tak.. Jerome.. Dziękuję..
- To chyba ja powinienem dziękować..
- Kocham Cię Jerome...
- Ja Ciebie bardziej.. Chodź tu do mnie.

Do sali weszła mama Jerome'a.

- Ślicznie razem wyglądacie. Długo jesteście razem.
- Nie jesteśmy JESZCZE razem - odpowiedział Jerome z naciskiem na słowo "jeszcze" - ale jest bardzo ważna.
- Rozumiem Cię skarbie.. Nicole musi już iść, musisz odpoczywać.
- Chce żeby została.
- Nie Jerome.. Twoja mama ma rację - wstałam. Chciałam już odejść, ale wciąż trzymał moje rękę..
- Proszę Cię Nicole... chociaż chwilkę.. - spojrzałam na jego mamę, która przytaknęła. Z powrotem się do niego przytuliłam. Nagle coś zaczęło się dziać.

- Szybko lekarza - wybiegłam na moment z sali, ale po chwili znowu w niej byłam.
- Proszę wyjść.
- Muszę z nim być obiecałam.
- Proszę ją wziąć - powiedzial lekarz a z sali wyciągnął mnie ojciec mojego ukochanego.
- Obiecałam, że z nim będę - próbowałam się wyrwać.
- W ten sposób mu nie pomożesz.

Parę godzin później przyszedł do nas lekarz.

- Sytuacja opanowana. - wszyscy odetchnęliśmy z ulgą.
- Mogę do niego wejść?
- Na razie nie.
- Obiecałam..
- Chcesz dla niego dobrze? To daj mu odpocząć. A Państwo proszę na słówko.

Gdy wrócili nie chcieli nic powiedzieć. Siedzieliśmy cały czas czekając na jakieś wieści. Był już wieczór.

- Możesz wracać do domu.. - powiedziała mama Jerome'a.
- Zostanę.
- Nicole - zaczęła moja mama.
- Zostanę.

Po Victorie do szpitala przyjechał Victor. Wydawał się naprawde miły. Miała szczęście.

- Muszę jechać - przytulila mnie na pozegnanie.
- Nicole też już wracamy - powiedziała moja mama.
- Ja zostanę. 
- Dobrze. Jak coś dzwoń. Przyjadę po Ciebie.

Minęły dwa dni. Siedziałam u niego w szpitalu ciągle. Pomimo tego, że nie pozwalali mi do niego wchodzić. Z rana jeździłam się tylko przebrać i coś zjeść. Jak codzień przyszedł lekarz. Zazwyczaj wpuszczał do środka Państwo Springs.

- Możesz do niego wejść. Tylko nie siedź długo. Dość długo już na to czekasz.
- Dziękuję bardzo.

Weszłam do sali. Na mój widok się uśmiechnął.

- Cześć kochanie - powiedziałam z uśmiechem na twarzy.
- Myślałem, że już nie przyjdziesz.. - zasmial się.
- Cały czas jestem. Tylko dziś pozwolili mi dopiero wejść.
- Wiem. Mama mi mówiła. Twierdzi że naprawdę musisz mnie kochać, bo nie wszyscy by tak siedzieli. Pomimo, że nie jesteśmy razem.
- To można zmienić Jerome, ale nic nie zmieni tego jak Cię kocham..
- Już nie długo to zmienimy. Tylko na mój sposób..
- A nie moż....
- Nie - wtrącił mi.
- Chciałabym Cię pocałować, ale nie wiem czy mogę. W końcu nie jesteśmy razem..
- Hahaha możemy robić wyjątki, nikomu nie powiem - zasmial się i uniósł głowę. Nie zastanawiam się i nachyliłam się nad nim.
Złożyłam na jego ustach krótki pocałunek. Chciałam wziąć głowę, ale mnie za nią chwycił i przedłużył ten moment.

- Wy napewno nie jesteście razem? - szybko odwróciłam się i w drzwiach ujrzałam mamę Jerome'a.
- Mamo... - burknął.
- Ślicznie razem wyglądacie. Widzę, że lekarz w końcu pozwolił Ci tu wejść.
- T-tak - zająknęłam się.
- Za trzy dni Cię wypiszą.
- W końcu.

Wciąż codziennie odwiedzalam Jerome'a.  Dziś mają go wypisać. Zrobię mu niespodziankę. Napiszę, że nie dam rady, a będę czekała pod szpitalem.

Nicole Russo
"Nie dam rady dziś przyjechać, przepraszam"
Jerome Springs
"Szkoda:("

Dwie godziny później czekałam już pod szpitalem. Zaraz powinni wychodzić. Chyba idą. Tak to oni. Wyszli ze szpitala, a wtedy ja podbiegłam od tyłu i zasłoniłam mu oczy. Od razu wiedział, że to ja więc się odwrócił i mnie pocałował. Co strasznie mnie zawstydziło. W końcu jego rodzice stali obok, więc od razu przerwałam pocalunek. Pomimo tego, że nie chciałam.

- Powiedz mi Jerome jak to między wami jest? - zapytał jego ojciec.
- Przyjaźń..
- Mi to nie wygląda na przyjaźń.
- Przyjaźń z przywilejami.
- C-co...
- JESZCZE nie jesteśmy razem - znowu dał nacisk na "jeszcze".
- To teraz się próbuje dziewczyny przed byciem ze sobą? - spytał że zdziwioną miną.
- Nie..Po prostu to co jest między nami było bardzo skomplikowane. A jak mam z nią chodzić chcę to zrobić po swojemu.
- Nie rozumiem.
- Po prostu jest to wyjątkowa dziewczyna. I strasznie mi na niej zależy - nogi miałam jak z waty.
- Uwierz mi, ona też Cię kocha. To widać. Dobra zabieram Was na wycieczkę.
- Co? Jaka wycieczkę?
- Spokojnie. Przecież Was nie wywioze.
- A..
- Mama Nicole jest poinformowana. Teraz pewnie pakuje jej rzeczy. Jedziemy do domu po nasze bagaże, potem do Państwa Russo i ruszamy.

Jerome już nic nie mówił. Objął mnie zdrową ręką i szliśmy do samochodu.

FriendzoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz