Rozdział 8: Madame Vivienne De Fer

244 15 7
                                    

       To uczucie, kiedy nie możesz otworzyć oczu choć wszystko słyszysz, czujesz...to najgorsze z możliwych uczuć. Nie mam pojęcia jak długo leżałam, ale wiem jedno. Cullen się bał, wyczułam to z jego głosu. Solas starał się być opanowanym, lecz także się martwił. Reszta moich towarzyszy popadała w lekką panikę lub w stan bardzo podobny do tego.

     W końcu poczułam przypływ sił, zebrałam całą siłę woli i uniosłam najpierw powieki, następnie dłoń. Ale wciąż nie mogłam oddychać. Kiedy powoli zaostrzał się mój wzrok, dostrzegłam Solasa który trzymał nade mną ręce. Miał zamknięte oczy a jego dłonie iskrzyły chłodem, ale takim kojącym. Zapewne wspomagał moje procesy życiowe, które odmawiały posłuszeństwa. Mój mózg podjął pracę: widziałam miotającego się w pokoju Cullena, jego głos przebijał się do mnie zza otchłani. Widziałam także Józefinę, która próbowała wszystkich jakoś pogodzić i Kasandrę która starała się trzeźwo myśleć, jak zawsze z resztą.

Nagle wzięłam zbyt głęboki oddech. Zaczęłam się krztusić, w panice otwierając szeroko oczy i połykając łapczywie powietrze.

- Przestań! - krzyknął Solas kładąc mi swoją dłoń na piersiach - Uspokój się... inaczej płuca Ci pękną.. oddychaj powoli, równo.. właśnie tak. Już jest dobrze. Widzisz nas? Możesz coś powiedzieć?

- T..ak - wyszeptałam, mrugając gwałtownie oczyma - S..Solas dlaczego tak mi się stało?

- Zaklęcie zakłóciło Twoje procesy życiowe. Ale już nie musisz się denerwować, jest dobrze.

- Dziękuję. Mogę już wstać?

- Nie ryzykujmy - uśmiechnął się - Najpierw muszę oznajmić, że żyjesz i nie ma powodów do paniki.

- Było aż tak źle?

- Nie chcesz pytać - zachichotał - Zaraz wrócę.

Kiwnęłam głową, opierając się wygodnie o łóżko. Zastanawiałam się jak długo śpię, skoro znaleźliśmy się już w Azylu. Patrząc przez okno przyglądałam się okolicy, jednocześnie rozkoszując się ciepłem bijącym od kominka usadowionego naprzeciwko mojego łóżka. W pewnym momencie usłyszałam pukanie do drzwi.

- Proszę!

Moim oczom ukazał się nie kto inny, jak król Alistair wraz ze swoją małżonką Elisse Cousland. Uśmiechnięci od ucha do ucha, podczas gdy ja miałam ochotę zapaść się ze wstydu pod ziemię. Odwiedziła mnie królewska para, a ja leżę w łóżku.

- Witaj, moja droga - Elisse ukłoniła się nisko

- Pani! Ja... zaraz wstanę..!

- Nie ruszaj się! To rozkaz - uśmiechnął się Alistair - Masz o siebie dbać, nie pamiętasz? Przybyliśmy do ciebie w odwiedziny, Merril nalegała abyśmy Cię odwiedzili. Jak się czujesz?

- Merill? Ona mnie jeszcze pamięta?

- Traktowała cię jak córkę, choć była od Ciebie niewiele młodsza - Elisse uśmiechnęła się w moim kierunku ponownie - Kazała nam Cię odwiedzić, ale też wpłynęły na to pewne sprawy. Chcieliśmy podziękować, że ujęłaś tego szaleńca. Gdyby nie ty, nasi poddani znaleźliby się w ogromnym niebezpieczeństwie! Doceniamy to! Otrzymasz od nas część złota na potrzeby inkwizycji.

- Wszyscy wiemy, że złota zawsze jest za mało - zaśmiał się Alistair

- Musisz nam wybaczyć, lecz musimy już wracać. Wzywają nas obowiązki, zarówno te królewskie jak i rodzinne. Niedawno zostałam matką młodego Cailana Młodszego - na dźwięk tego imienia policzki królowej zalały się ciepłym różem

Dragon Age Inkwizycja: Byłam Ci PisanaWhere stories live. Discover now