Biuro było ciemne ale bogato wyposażone.
Przy biurku siedział otyły mężczyzna w garniturze i zawzięcie pisał coś w notatniku.
Przerwał, kiedy zadzwonił telefon.
- Tak?
- Przepraszam, że przeszkadzam, panie Oespace, ale już przyszła. Wpuścić?
- Proszę, Lucindo.
Wyprostował się na fotelu, który skrzypnął przeciągle.
Drzwi otworzyły się, ukazując wysoką dziewczynę w sukience koloru lawendy.
Emanowała niebywałą pewnością siebie.
- Siadaj, dziecko.
Spełniła polecenie, bez mrugnięcia okiem opadając na miękką kanapę.
- I jak? - spytał zniecierpliwiony, po kilku minutach ciszy.
- Przez takiego jednego szczyla wszystko się skomplikowało, ale to nie będzie problem. Potrzebuję po prostu więcej czasu.
Zmarszczył brwi.
- Pamiętaj, że masz się skupić na niej...
- Pamiętam - warknęła zniecierpliwiona.
- Jest oczkiem w głowie starego Fortennera i będzie kluczem do naszego sukcesu.
Dziewczyna wzruszyła ramionami.
- To już ustaliliśmy. Jeszcze coś?
- Nie. Wpadnij jak będziesz coś miała.
- Okey - ruszyła do wyjścia, ale zatrzymała się w drzwiach i odwróciła do mężczyzny: - Kiedy z nią skończę, nie będzie co zbierać. Nikt jej nie pomoże. Ani ta wyszczekana szmata, ani ślepy przystojniak, ani przemądrzały kretyn.
Była poważna, na jej twarzy pojawił się grymas chorej determinacji.
Mężczyzna uniósł brwi.
- Mówisz tak o Orhanie? To doprawdy ciekawe.
- To mi się wymsknęło - wzruszyła ramionami, skinęła głową w jego kierunku i wyszła z hukiem.
- Nie trzaskaj drzwiami! - ryknął i wrócił do papierów.
Wiedział, że ona na pewno załatwi sprawę czysto i bez żadnych historii o nawróceniu na 'dobrą drogę', bo 'ja jednak tak nie potrafię'.
Ona syciła się nienawiścią.
Była idealna do roli niszczycielki.
CZYTASZ
Kolory niebytu
Short StoryOrhan jest niewidomym muzykiem, zadziwiającym otoczenie otwartością serca i umysłu. Nilay jest całkowicie zdrową fajtłapą, która nie potrafi poradzić sobie z najprostszymi zadaniami i wciąż popełnia gafę za gafą. Pewnego dnia ona strzela największą...