Stałam przed lustrem, przymierzając sukienki. Bardzo podobała mi się ta biała, chciałabym ją założyć na kolację wigilijną. Ładnie leżała, a moje brązowe loki wpasowały się do kreacji.
Był jeden problem.
Ja nie będę miała okazji jej założyć na żadną kolację.
Gdy miałam już ściągać ją z siebie, to usłyszałam pukanie do drzwi. Przetarłam mokry od łez policzek. Oh, znowu płakałam.
-Hej Aria...
Wyłonił się zza drzwi Matt. Nie dokończył gdy spojrzał na mnie. Rzuciłam mu pytający wyraz twarzy, zarzucając włosami do tyłu.
-Ładnie wyglądasz, pewnie idziesz tak na kolację.-odwróciłam wzrok na moje stopy, zagryzając lekko wargę.
-Właściwie to, cholera, zaraz zacznie się ten pierdolony okres świąteczny.-dodał, a przy tym był strasznie nerwowy.
-Dziękuję, ale ja w sumie nie idę na kolację.-wyjaśniłam.
On z tą informacją nic nie zrobił, bo w sumie, co by miał? Pewnie on idzie do swojej kochającej rodziny i będzie spędzał super czas w rodzinnej atmosferze. Podeszłam bliżej mojej szafy, wybierając ciuchy na zmianę. Sukienki są niewygodne.
-Odwrócisz się?-spojrzałam na blondyna, trzymając ciuchy w ręku.
Nie chciałam żeby widział mojego półnagiego ciała, nie mam na tyle odwagi.
-Mówisz serio?-lekko się zaśmiał, ale gdy od razu rzuciłam mu bardzo zirytowany wyraz twarzy.
Tylko usłyszałam jego westchnięcie, a potem ujrzałam jak się obraca do mnie plecami. Zaczęłam szybko się przebierać w wygodniejsze ciuchy. Robiłam to w takim szybkim tempie, że prawie przewróciłam się przy zakładaniu spodenek.
-Już.-poinformowałam, siadając koło Matt'a na łóżku.
Dyskretnie spoglądałam na niego, a gdy to robiłam, to motylki lekko gilgotały mój brzuch. Wspomnienia z tej nocy, którą spędziłam z Matt'em wdarły się w moje myśli.
-O czym myślisz?-zapytał, a wtedy spojrzałam trochę wyżej, spotykając się z nim wzrokiem.
-O niczym.-mruknęłam, uśmiechając się smutno.
Gdybyś tylko wiedział, że moje myśli, to praktycznie ty, byłoby mi wstyd. Bo to chyba powód do wstydu? Myślenie o kimś, kto nie traktuje cię poważnie.
-Chcę się napić. Chcę się bawić tak jakby jutro nie istniało.
Chłopak się spojrzał dziwnym wzrokiem na moje słowa, ale ja sama nie zdaję sobie jaką głupotę palnęłam, aczkolwiek tego chciałam, chciałam się bardziej rozerwać.
Jego usta wygięły się w uśmiech, a potem tylko poczułam jego dłoń ściskająca moją. Zaciągając mnie na dół nawet nie stawiałam oporu.
Stanęliśmy koło blatu, a on podniósł mnie i posadził na nim. Nie odrywałam od niego wzorku i nie wiem kiedy zagryzłam wargę.
Wyciągnął alkohol z lodówki, podając mi jedną butelkę. Spojrzałam się trochę za długo na niego, bo on to zauważył.
-Coś nie tak?-powiedział ze swoim słodkim uśmiechem, który wywołuję u mnie ucisk w brzuchu.
-Mam pić z gwinta?
Pokiwał głową, a ja po prostu wzięłam jednego łyka, a potem drugiego, a potem trzeciego...