29. Każdy zasługuje na miłość

2.5K 155 14
                                    


-Zrobiłem ci kakao i jeśli mnie nie wpuścisz do pokoju, to sam to zrobię.-usłyszałam krzyk Alana, a potem głośne pukanie w drzwi. 

Okryłam się mocniej kocem żeby tylko wstać i otworzyć mu drzwi. Miałam zamiar mu nie otwierać wcale, bo chciałam być sama przez najbliższe kilka tygodni, ale on tak długo stał i krzyczał do mnie, że zrobiło mi się go szkoda. 

Otwierając drzwi, wyłonił się brunet, który trzymał wielki kubek już chyba nie takiego gorącego napoju, ponieważ przez ten czas gdy tu stał, to zdążyło wystygnąć. 

Widziałam jak próbuję mnie pocieszyć swoim lekkim uśmiechem na twarzy, ale ja tylko odebrałam mu kubek i zignorowałam go totalnie, siadając na łóżku. Chciałam naprawdę wypić kakao, ale wielka gula w gardle mi to uniemożliwiała, więc po kilku próbach napicia się, co się nie udało i sprawiało mi to trudność, odłożyłam naczynie na komodę. 

-Musisz wyjść do ludzi.-odezwał się, stojąc nade mnie, unosząc swoje brwi. 

-A co jeśli nie mam ochoty?-fuknęłam dosyć niemiło, przewracając oczami. 

Wtedy jego jeden kącik ust wystrzelił do góry, odwracając się w stronę mojej szafy. Zaczął grzebać mi w ciuchach, co mi się trochę nie spodobało. 

-Co ty robisz?-wstałam do niego, zaczynając mu zabierać dłonie od moich rzeczy. 

On jednak zaczął się śmiać z tego, że nie udawało mi się go powstrzymać. Nie wiem nawet kiedy, ale na moich ustach też pojawił się uśmiech. 

-O boże, ta bluzka jest seksowna.-wyciągnął i złapał w swoje ręce mój koronkowy top, którego nigdy nie ubrałam, bo nie mam do niego super ciała i po prostu mi nie pasuję. 

-Alan...-warknęłam, chwytając top, o który zaczęliśmy się kłócić i wyrywać z rąk.

Śmialiśmy się, a gdy on zaczął mnie gilgotać, to od razu się poddałam, bo gilgotki to najgorsze, co może być. Jednak nawet gdy puściłam ciuch z moich rąk, pokazując tym, że mam dosyć, to on nadal gilgotał moje żebra, co sprawiało, że wybuchałam śmiechem. 

-Właśnie taka masz być.-przerwał to wszystko, stając się troszkę poważniejszy.

Dopiero teraz mogłam poczuć, że trzyma mnie mocno za biodra i jesteśmy dosyć blisko. 

-Niby jaka?-zagryzłam swoją wargę, uśmiechając się. 

-Uśmiechnięta.-wtedy on chyba też zdał sobie sprawę, że za długo trzyma moje ciało, bo delikatnie zostawił je i odsunął się. 

Westchnął, a wtedy oboje staliśmy się poważni. Spoglądałam na niego, a on głęboko obserwował moją twarz. Wiedziałam, że myśli, co ma mi teraz powiedzieć. 

-Zamiast siedzieć i płakać do poduszki, powinnaś ubrać się właśnie w ten super top i pokazać mu, co stracił.

Uśmiechnęłam się do niego, ale szybko ten uśmiech znikł. Wtedy pomyślałam o Matt'cie. Nie chcę siebie oszukiwać, bo to proste, że za nim tęsknię i że czuję się oszukana przez niego. Jednak nie czułam w sobie chęci zranienia go. Mimo że on ranił mnie tyle razy. Nie umiem go nienawidzić, a bardzo chcę. 

-W czym jesteś gorsza od niego? Ty równie dobrze możesz mieć swoją drugą połówkę.-dodał gdy zobaczył, że się zamyśliłam. 

-Ale nie mogę mieć jego.-mruknęłam, czując jak moje oczy leciutko pokrywają się łzami, ale nie miałam zamiaru płakać, wstrzymywałam łzy jak tylko mogłam.

Westchnęłam, spuszczając głowę do dołu. Musiałam się trochę uspokoić. Jednak nie rozumiałam jak szybko zapomniał o mnie. Nie umiałam pojąć jaki z niego dobry aktor. Tak grał przede mną, że mu we wszystko uwierzyłam. Stracił tyle czasu na mnie, że poczułam się ważna. 

-Ej, spójrz na mnie.-otulił swoimi dłońmi moje poliki i uniósł głowę na jego poziomie. 

Spojrzałam na niego i zdawałam sobie sprawę, że moje oczy były przemęczone oraz że biło od nich smutkiem.

-Rozerwij się.-powiedział prosto, ciągle mnie obserwując. 

-Nie umiem.-odparłam.

-Pomogę ci w tym.

Wtedy puścił moje poliki i zaczął ponownie grzebać w mojej szafie. Uśmiechnęłam się, patrząc jak wybierał mi coś. Cieszyłam się, że nie jestem kompletnie sama w tym wszystkim i że chociaż mam takiego przyjaciela jak on.

-Myślę, że to będzie dobre.-pokazał mi zwykle jeansy oraz koszulkę. 

Zdziwiłam się, myślałam, że wybierze mi jakieś obcisłe ubrania, sukienkę i wysokie buty, a on zaproponował mi nadzwyczajne ciuchy. 

-Hmmm, to się nadaję do klubu? Bo wiesz...

-Nie chcę cię zabrać do klubu.-przerwał, rzucając ciuchami we mnie, a ja je zgrabnie odebrałam. 

-To... Gdzie?

Złapał za klamkę od drzwi, otwierając je delikatnie.

-Pojedziemy, zjemy coś i obejrzymy jakieś spoko widoki. Musisz się rozluźnić, nie będę cię zabierał na imprezy, na których złapiesz zgon, teraz to ci niepotrzebne.-poinformował.

***

Jechaliśmy dosyć długo, ale gdy tylko zobaczyłam gdzie mnie zabrał, to stwierdziłam, że było warto. Był widok na prawie całe miasto, wszystko lśniło od wszelakich lamp, a do tego noc dawała super klimat. 

Usiedliśmy na ławce, która była wydrapana od różnych napisów. 

-Proszę.-odezwał się Alan, wyciągając z papierowej torby pączka.

Zaczęliśmy razem jeść. Poczułam się lepiej gdy mogłam pooddychać świeżym powietrzem i coś zjeść. Poczułam jak trochę brudów wychodzi ze mnie.

-Więc... Co o tym wszystkim myślisz?-spytał mnie.

-Chodzi o Matt'a?-upewniłam się, a on wtedy kiwnął głową, że właśnie o nim mowa.

Westchnęłam i zaczęłam wszystko analizować w głowie, co mogłabym powiedzieć. Nie chciałam rzucać byle jakiś słów tylko dlatego, że jestem w rozsypce. Musiałam to chwilę przemyśleć. 

-Każdy zasługuje na miłość. To już nie jest pierwszy raz kiedy nam nie wyszło. Nie chcę być dla niego niemiła, bo się zakochał. Aczkolwiek boli mnie to, że tak łatwo mu przyszło zapomnieć o mnie.-wydusiłam z siebie.

Jego ramię owinęło mnie, lekko przytulając. Dał mi wtedy otuchy, więc się do niego uśmiechnęłam.

-I wiesz co... Jeszcze tej nocy ogarnę moje myśli i zacznę żyć.-poinformowałam, a on na moje słowa się uśmiechnął.

Naszą rozmowę przerwała napalona para, która usiadła na ławce, koło nas. Byli tak sobą zatraceni, że mieli gdzieś naszą obecność. Łapczywie dobierali się do siebie i pożerali swoje usta. 

-Jedziemy stąd? Nie mogę patrzeć na szczęśliwych ludzi w związku.-zaśmiałam się, a on razem ze mną.

Ucałował moje czoło, a potem razem wstaliśmy i uciekliśmy o tej dwójki. 

-Będzie dobrze.-powiedział, posyłając mi pocieszający i motywujący uśmiech.

*Znowu szaleję z rozdziałami. Na teraz wieje nudą, ale mam trochę pomysłów jak ożywić historię, aczkolwiek nie wiem czy wam się to spodoba. Możecie mi powiedzieć, co oczekujecie od tego ff, jestem ciekawa waszego zdania. Dziękuję za wszystkie wyświetlenia, głosy, komentarze i za wszystko. Do następnego!*

The only reason|part twoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz