Leżałam na kanapie i jak zwykle myślałam o wszystkim. Od tego zaczęła boleć mnie głowa, więc po prostu postanowiłam wziąć tabletkę.
-Wiesz, że nie bierze się leków na pusty żołądek?
Powiedział blondyn, dotykając mojej ręki, odciągając ode mnie garść tabletek.
-Głowa mnie boli.-mruknęłam cicho.
-Nie uważasz, że to nie za dużo tabletek jak na ból głowy?-zabrał mi je wszystkie, a potem tylko odwrócił moje ciało do siebie, przyciskając mnie lekko do blatu.
-Nie jesz nic i dlatego się źle czujesz. Zacznij jeść, a nie bierzesz się za gówna w kapsułkach.-dotknął mojego ramienia, gładząc opuszkami palców moją skórę.
Odepchnęłam go od siebie. Nie chciałam się do niego zbliżać ponownie.
-Co jest?-spytał i miał ubraną tą swoją zdziwioną minę.
-Nie czuję się przy tobie tak dobrze jak kiedyś.-powiedziałam prawdę.
Widziałam jak się wkurzył, bo jego oczy pociemniały. Czułam jak robi mi się słabo, a serce biję mi coraz wolniej. Jednak bałam się go. Zawsze wiedziałam, że nic mi on nie zrobi, ale teraz, to nie miałam tej pewności.
-Bo co? Bo co kurwa?-zaczął się wydzierać, akcentując ostatnie słowo.
-Bo biłem się na imprezie i już będziesz się oddalała?-zaśmiał się, ale jednak był zdenerwowany, bo jego dłonie były zaciśnięte w piąstki.
Chciało mi się cholernie płakać ze strachu, bałam się go. Krzyczał, wymachiwał przed moją twarzą rękami albo co słowo uderzał w mebel.
-Bo ciągle mnie okłamujesz, ciągle mnie źle traktujesz i naskakujesz na mnie, gdy ja nie zrobiłam nic złego.-wytłumaczyłam, starając się utrzymać spokojny głos.
Widziałam jak coś w środku Matt'a się łamię. Jego smutne, a zarazem wkurzone oczy i zaciśnięta szczęka.
Zależy mi na nim, to chyba oczywiste. Po prostu nie mogę pozwolić nikomu na takie traktowanie. Podczas imprezy tyle razy prosiłam i chciałam go uspokoić, a zostałam potraktowana okropnie na oczach wszystkich. Czy on nie umie pojąć, że się o niego bardzo martwię?
Jednak ja patrzyłam na niego w takim stanie, to we mnie też coś zaczynało pękać. Przez chwilę myślałam żeby spakować walizki i wyprowadzić się, bo dla każdego z nas byłoby lepiej. Nasze relację są niezdrowe. Aczkolwiek nie mam gdzie, to jedyne moje schronienie.
-Przepraszam, gdybym mogła, to bym ci dała spokój i się wyprowadziła.-mruknęłam, patrząc na jego reakcję.
-Kurwa, przestań.-krzyknął, a ja znowu nie wiedziałam, co złego zrobiłam.
Czułam się coraz gorzej i nie widziałam już żadnego sensu aby kontynuować rozmowę, po prostu odeszłam. Liczyłam, że on mnie złapie za rękę lub odezwie się coś w stylu "zostań, nie kłóćmy się, proszę", ale życie to nie jakaś romantyczna książka, w której wszystko idzie po dobrej myśli.
On mnie olał i fakt czy pójdę sobie, czy może zostanę i będę słuchała jego wyrzutów do mojej osoby. Czasami czułam, że wyładowuje na mnie wszystkie jego brudy ze środka.
Niedługo święta, dokładnie za trzy dni. Czyli z tego wynika, że Cameron niedługo przyjedzie i będę musiała pożegnać się w domem. Myślałam, że znajdę tutaj jakąś pracę aby zarobić i kupić sobie obojętnie jakie mieszkanie. Poczułam ucisk w brzuchu, tak bardzo jestem bezradna i praktycznie jedną nogą bezdomna.