Dziewięć.

1.6K 137 4
                                    

Upewnij się, że przeczytałeś poprzedni rozdział!

Miesiąc. Minął już chyba miesiąc od mojej ucieczki, starałam się bardzo dobrze ukryć, żeby mnie nie znaleźli i nie udało im się. Wiem, że mają możliwości, przez które łatwo by mnie namierzyli, ale widocznie nie byłam im potrzebna. Przez ten czas po cichu zabijałam ludzi. Nie obchodziło mnie ich życie, musiałam zaspokoić swoją żądze. Wspomnienia wracały bardzo powoli, ale już coś wiedziałam. Chociaż nie za dużo, zawsze coś.

Podniosłam się z zimnej podłogi, czas na poranną gimnastykę. Nie chciałam zmarnować tego co poświęciłam za to by być tak elastyczną. Mogłam spokojnie wyginać swoje ciało w różne strony.

Wyciągnęłam z torby, w której miałam rzeczy które ukradłam ostatnio, jakiś szampon i ruszyłam do łazienki. Tu pojawia się pytanie, gdzie jestem? Zaczęłam ostatnio zabijać ludzi, którzy mieli własne mieszkania, zgarniałam ich klucze i na jedną bądź dwie noce szłam tam. Oczywiście starałam się dobrze ukryć zwłoki, tak, że żaden wyszkolony pies ich nie wyczuje. Wprawiłam się w ostatnich latach. Nie zostawiałam po sobie śladów, tak jakby mnie tam nie było. Gorzej gdy jakaś rodzina postanawia odwiedzić zmarłego, no cóż, muszą podzielić jego los.

"Czy nie powinnaś wrócić do swoich znajomych?", usłyszałam głos Harleen, ostatnio chyba pogodziła się, że ciągle kogoś zabijam i nie jest aż taka irytująca jak miesiąc czy dwa temu.

"Nie tęsknię za nimi. Może i ich znam, ale są dla mnie nikim. Nie mam jakiegoś powodu, żeby wrócić. "

"Nawet do swojej miłości? "

- Sama sobie wystarczam. - wyszeptałam.

Otulona w szlafrok wyszłam do kuchni. Może to dziwne, ale ciągle byłam w rękawiczkach i butach, które nie zostawiły śladów. Wszystkie śmieci, które były moje zabierałam ze sobą i wyrzuciłam w koszu, zawsze dalej od miejsca w którym nocowałam.

Gdy wszystko było już w normie spojrzałam jeszcze raz na mieszkanie i wyszłam zamykając je na klucz, który lądował przeważnie w wodzie. Narzuciłam na głowę kaptur i mogłam spokojnie przejść się po obcym mieście. Ludzie sprzedawali jakieś tandetne badziewia związane z Batmanem. Bo co? No był ich bohaterem? Można przecież powiedzieć, że też jestem bohaterką. Tyle, że ja zabijam tych niepotrzebnych. Oczyszczam świat z ścierwa, którym są zwykli ludzie. On ich ratował, starał się utrzymać przy życiu, ale to nic nie dawało. Przecież każdego czeka koniec. Nawet nas, och smutna prawda.

- Jeśli kupisz dwie figurki trzecią otrzymasz gratis! - krzyczał jakoś mężczyzna.

Spojrzałam na niego katem oka, stary, siwowłosy mężczyzna. Pewnie stara się zarobić na swoje nędzne życie.

Mało kto przechodził po ulicy, wszyscy byli w pracy. Wstąpiłam do księgarni poszukać czegoś nowego. Nadal chodziłam ze sporą torbą podróżniczą. Najpierw weszłam do działo z romansami, jednak nie było nic co przykuło moją uwagę. Gdy miałam iść dalej jedna książka wyróżniała się spośród innych. Jej okładka była czarno białą z charakterystycznymi wyżłobieniami i czymś co miało przypominać krew. "Oddana psychopacie.", tytuł napisany jakąś odmianą gotyku, odwróciłam przedmiot na drugą stronę.

"Ciemna strona i jasna. Nigdy nie myślałam, że ktoś taki ułożony jak ja zakocha się w takim człowieku. Miłość nie wybiera. Dobro spoufala się że złem. Czy można nauczyć psychopatę jak kochać? Tylko nie próbuj go zmienić, pamiętaj - jest nieobliczalny. "

Może i banał, jednak spodobało mi się to. Wyciągnęłam z kieszeni jakieś pieniądze, które komuś zabrałam. Jeśli chodzi o przedmioty takie jak książki to byłam uczciwa. Podeszłam do lady i zapłaciłam należytą sumę. Teraz czas na znalezienie lokum. Idąc parkiem natknęłam się na gościa, który nieudolnie próbował poderwać jakąś kobietę. Pomogłam jej się go pozbyć, tak jak przewidywałam - zajął się mną.

Musiałam go zwodzić przez pewien czas, by pozbyć się wszystkich z pola widzenia, a nawet poszliśmy bardziej w stronę lasu. Miałam w kieszeni nóż, który za jednym kliknięciem się rozkładał. Nadal miałam na sobie moje rękawiczki. Dla niepoznaki, że niby chętnie coś z nim zrobię zaczęłam rozpinać guziki jego koszuli. Poniekąd chciałam "coś" z nim zrobić, jednak oboje mieliśmy inne wizję tego.

Kazałam mu się odwrócić i wtedy wyciągnęłam z kieszeni broń. Moje ruchy były szybkie i dopracowane. Nie było mowy o pomyłce, nie mogłam zrobić błędu. Sprawnie poderżnęłam mu gardło. Potem tylko wyjęłam jego klucze, dokumenty i portfel, a gdy upadł na ziemię mogłam zająć się ciałem.

Potem tylko znalezienie jego miejsca zamieszkania. Nie było trudno, wszystko było zapisane w jego dowodzie. Miałam dobre przeczucia, mieszkał sam. Zero sąsiadów, ciekawie...

---------------------
Mam nadzieje, że wybaczycie mi to spóźnienie :>

Zostaw po sobie ślad w postaci gwiazdki i komentarze - to motywuje do pisania kolejnych rozdziałów.  

All Over Again. || H. Quinn & Joker ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz