Rozdział 1

108 10 7
                                        

   Krzyk. Dobiegał on z ust Tessy. Znowu przyśnił jej się koszmar. Miewała go od śmierci brata. Tak bardzo brakowało jej chłopaka. Sięgnęła po kubek z wodą. Dostała go jesienią tamtego roku. Przepełniony był gwiazdozbiorami, a w tym jej ulubiony – Feniks. Prezent był od Alana. Samotna łza spłynęła jej po policzku. Napiła się zimnego napoju, który złagodził jej suche gardło. Do głowy Tessie zaczęły napływać wspomnienia. Jak byli na łące, gdy uczył brązowooką grać w badmintona, jak poszli wspólnie na koncert, jak w sobotnie wieczory oglądali filmy albo nocne niebo w wakacje. To wszystko wydawało się takie odległe. Cokolwiek o czym by nie pomyślała wiązało się z bratem. Nie mogła przestać płakać. Samotnie siedziała na łóżku szlochając w błękitną poduszkę. Po kilkunastu minutach, bezsilna położyła się, ale nadal nie mogła zasnąć. Jej twarz oświetlał blask księżyca, który odbijał się w łzach dziewczyny. Przez to wyglądały jak perły. Jednak zmęczone ciało dało za wygraną. Zamknęła oczy. Pod powiekami pojawiały się ułamki snu. Korytarz, świeca, ogień, a na końcu nóż. Roztrzęsiona obudziła się. Nie miało to sensu. Stwierdziła, że przygotuję się do szkoły. Złożyła kołdrę na pół. Na to nałożyła szarą narzutę. Całość udekorowała ozdobnymi poduszkami. Wzięła z szafy czarny sweter i równie ciemne dżinsy. Szybko ogarnęła się w łazience i wróciła do pokoju. Jedynym jasny elementem w jej ubiorze był łańcuszek z miętowym kryształem i biała spinka w warkoczu. Zaczęło świtać. Promyki słońca przedzierały się przez zasłony. Blondynka odsunęła kotary. Przez chwile delektowała się ciepłem. Wzięła telefon oraz plecak i poszła do kuchni. Wyjęła z lodówki jogurt typu greckiego i owoce. Przelała go do lawendowej miski dosypując malin, poziomek i borówek amerykańskich. Oczywiście musiała urozmaicić śniadanie syropem klonowym. Była sama w domu, ponieważ rodzice poszli już do pracy. Posprzątała po sobie i stwierdziła, że pójdzie na chwile do pokoju Alana. Podłoga skrzypiała pod jej stopami. Lekko uchyliła drzwi. Wyglądał tak jak zawsze. Wszystko ładnie ułożone i na swoim miejscu. Brat Teresy lubił porządek i zawsze o to dbał. Podeszła do biurka. Na drewnianym meblu leżał łapacz snów. Dziewczyna sama go zrobiła na szesnaste urodziny chłopaka. Opleciony został granatowym materiałem i udekorowany koralikami, kamyczkami oraz piórkami. Jej brat zmarł w wieku dziewiętnastu lat. Najgorsze było to, że widziała śmierć czarnowłosego. Nie wiadomo kto i po co strzelił do niego z pistoletu. Chciała obronić chłopaka, ale pocisk był szybszy. Sprawca uciekł i do tej pory go nie znaleźli. Cały czas obwiniała się, że to przez nią nie żyje. Nikt nie mógł wmówić Tessie, że to nie jej wina. Zrozpaczona wybiegła z sypialni zostawiając łapacz snów na parapecie. Szybko zamknęła mieszkanie i pobiegła na przystanek nie zważając na godzinę.

Czarne złotoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz