Rozdział 12

44 4 2
                                    

~tymczasowo bez korekty~
Dzień spokojnie upływał. Lekcja za lekcją. Przerwa za przerwą. Na jednej z nich Adrianna z Teresą rozmawiały i jadły śniadanie.

- Co masz?- spytała Adria.

- Smoothie z bananów i malin. Do tego dałam jeszcze miodu .A Ty? - spytała ciekawa.

- Kanapkę z szynką, suszonym pomidorem i mozzarellą.

- Mmm. Smacznie. Teraz mam przez ciebie na taką ochotę- zachichotała.

- Wybacz - zrobiła to samo.

Parę sekund przed dzwonkiem udało im się skończyć posiłek. Gdy usłyszały znajomy dźwięk ustawiły się pod ścianą i ubrały plecaki. Nauczycielka matematyki otworzyła drzwi i pozwoliła wejść dziewczyną ,a później chłopakom do klasy. Wszyscy zajęli miejsca i rozpakowali się. Wychowawczyni zapisała na tablicy jakże ciekawy temat i kazała otworzyć podręczniki. Zapowiadała się kolejna bardzo ciekawa godzina. Tessa nie rozumiała tego przedmiotu ,a do tego ją nudził. Musiała jednak jakoś to znieść.

Po paru minutach poczuła podejrzane mrowienie w ustach. Spróbowała to zignorować i skupić się na lekcji. Jednak nie potrafiła. Zrobiło jej się słabo ,a gardło jej opuchło. Coraz trudniej Tess się oddychało ,a gdy próbowała wziąć oddech wydobywał się świszczący odgłos. Błagalnie popatrzyła na przyjaciółkę i ledwo słyszalnie wypowiedziała jej imię. Szybko na nią zerknęła i zauważyła cierpienie blondynki . Bez zastanowienia krzyknęła przestraszona:

- Prze Pani! Tessi bardzo źle się czuję! - w tym czasie uczennica ledwo się trzymała .Przed oczami miała kolorowe, ruszające się kształty na czarnym tle. Zastanawiała się czy to wszystko dzieję się naprawdę. Czy to sen czy jawa?

Przez mgłę usłyszała prośbę kobiety ,by do niej podeszła. Ominęła krzesło i kierowała się w stronę biurka. Nagle poczuła ,że nogi ma jakby z waty. Zaczęły się pod nią uginać, aż w końcu upadła
z hukiem na podłogę zupełnie nie przytomna.

- Cholera - pobiegła matematyczka i próbowała ocucić dziewczynę ,ale się nie dało.- Trzeba zadzwonić na pogotowie. Marcel ,Czesław pomóżcie mi.

Chłopacy pośpiesznie podnieśli przyjaciółkę i wyszli razem z nauczycielką.

- Zaraz ktoś do was przyjdzie - rzuciła w progu.

Z klasy wybiegła Monika ,Karolina , Adi i Emilka. Zasmucone popatrzyły na bezbronną Tesse.

- Dlaczego ?! Dlaczego ?! - wydukała przez łzy koleżanka z ławki.

- Miejmy nadzieję ,że to nic poważnego - powiedział zasmucony Czesiu.

Otaczała ich smutna aura. W ciszy zeszli po schodach. Dwie z dziewczyn poszły po kurtki dla chłopaków i Tessy ,by muc ją przykryć. Przed szkołą czekała już karetka.

- Proszę Pani? Możemy pojechać? - powiedzieli błagalnym głosem znajomi.

- Myślice ,że zwolnię sześciu uczniów z lekcji? Przepraszam was, ale nie mogę chociaż wiem jakie to ważne- odparła przygnębiona.- Ale mogę wziąć Kare i Adrie. Chodźcie ze mną do samochodu.

- A..ale - wydukał brunet.

Reszta pogodziła się z decyzją i patrzyli jak kładę Tessi . Dwóch młodych mężczyzn zamknęło drzwi. Ze smutkiem i niepokojem patrzyli jak pojazd odjeżdża ,by za chwile zniknąć z pola widzenia.

~*~

Przyjaciółki wraz z nauczycielką siedziały na drewnianej ławce znajdującej się długim białym korytarzu pełnym ostrego światła. Nikt nic nie mówił. Jedynie było słychać cichy płacz blondynki
i spływające po policzkach łzy ciemnowłosej. Wychowawczyni nadal nie mogła wyjść z szoku zaistniałej sytuacji. Bardzo martwiła się o uczennicę. Była bardzo miła, pomocną i ambitną osobą. Nie przeszkadzało kobiecie jej nieśmiałość i zamknięcie w sobie. Zadzwoniła już po mamę Tessy, która powinna zaraz przyjechać. Po ciągnących się niemiłosiernie minutach czekania z sali wyszedł doktor mający na oko trzydzieści parę lat.

- Dzień Dobry - zwrócił się do matematyczki oraz uścisnął jej dłoń.- Jest Pani mamą pacjentki?

- Dzień dobry. Jestem wychowawczynią. Mama Tessi zaraz będzie.

Zza rogu wybiegła wysoka szatynka. Włosy latały jej na wszystkie strony, a na twarzy widać było ogromne przejęcie , strach i smutek.

- Co z moją córeczką panie doktorze? - powiedziała szybko.

- Teresa... - zaczął.

Czarne złotoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz