Rozdział 29

10 3 0
                                    


~tymczasowo bez korekty~   

Alicja pakowała swoje rzeczy do plecaka gdy nagle z zeszytu do chemii wypadła złożona karteczka. Dziewczyna, lekko zdziwiona, podniosła ją myśląc, że to tylko jakiś stary skrawek papieru. Coś ją jednak tchnęło, żeby ją rozłożyć. Zastała na niej krótką wiadomość.

"Spotkajmy się po lekcjach w tym samym miejscu co ostatnio". Serce zaczęło jej walić tak mocno, że miała wrażenie jakby zaraz chciało wyskoczyć z klatki piersiowej na wolność. Od razu zrozumiała od kogo to była wiadomość.

- "Marcel" - pomyślała.

Nie miała bladego pojęcia czego jeszcze mógł od niej chcieć po tym co się stało. Zwłaszcza, że wczoraj w kawiarence atmosfera była taka niekomfortowa, że aż uciekła. Stała chwilę w opustoszałej już sali zastanawiając się co robić. Rozmyślania przerwał jej głos nauczycielki.

- Coś się stało ? - zapytała miłym głosem.

- Nie, nic, proszę pani. Lepiej już pójdę - odpowiedziała i założyła plecak na plecy. - Do widzenia.

- Do widzenia - pożegnała ją nauczycielka i znów zniknęła na zapleczu.

~*~

Brunetka zeszła po schodach do szatni. Była bardzo zestresowana; sto razy bardziej niż dnia poprzedniego. Przeczuwała, że chłopak mógł mieć ochotę się na niej powyżywać za rozbicie jego związku. Mimo iż obiecał, że tego nie zrobi, znała go na tyle dobrze, aby wiedzieć, że zdarza mu się kłamać i jest w tym nienajgorszy. Każdy krok stawiała bardzo ostrożnie, patrząc pod nogi, aby nie przewrócić się na byle czym, gdyż jej nogi były niczym z waty. Włosy opadły jej na twarz zasłaniając całą. Chwilę później poczuła na ramieniu rękę. Chwyt był dość mocny, jednak nie na tyle, aby sprawić ból.

- Dziękuję, że przyszłaś - powiedział chłopak i wziął rękę z jej barku. - Przepraszam, że wyszło tak tajemniczo, ale nie miałem innego pomysłu.

- Nie szkodzi - wydukała.

Marcel od razu zauważył, że dziewczyna zaraz będzie płakać. Postanowił od razu przejść do sedna sprawy.

- Ostatnio powiedziałem wiele rzeczy...niektóre na pewno cię zabolały- nastolatka przysłuchiwała mu się z uwagą, jednak nadal ukrywała się za burzą włosów. - Chciałem...przeprosić. Nie powinienem być wtedy aż tak brutalny, ale nie myślałem wtedy...Jedynym co widziałem, była chęć skrzywdzenia kogoś za to, co przytrafiło się mi.

Na chwilę przerwał, aby dobrać odpowiednie słowa i złożyć swoje myśli w całość.

- Dlatego...chciałem dać ci to - wyciągnął zza pleców różę. - Jako coś na przeprosiny.

Dziewczyna się rozpłakała. To było zupełnie coś innego niż to, czego się spodziewała. Rana, która ledwo zaczęła się goić, została rozdrapana. Chłopak zauważył to. Szybko zdał sobie sprawę, że chodzi o symbolikę róży jako kwiatu miłości, darowanego ukochanej osobie. Nie myśląc zbyt długo zbliżył się do dziewczyny, delikatnie odgarnął włosy z jej twarzy, a następnie pocałował ją. Alicja całkowicie oszołomiona stała tylko, całkiem sztywna. Kiedy Marcel oderwał się od jej ust, przytulił ją i wyszeptał:

- Naprawdę przepraszam...

~*~

Kroki stawiała delikatnie, by nie wywrócić się na nierównym chodniku. Nie miała na sobie pierwszy raz balerin na koturnie, ale nie chciała się wywrócić i ubrudzić stroju. Szła więc ostrożnie na miejsce ich spotkania. Było jeszcze w miarę jasno, ale słońce chyliło się ku zachodowi. Jak na początek maja okazało się, że jest dość ciepło lecz nie na tyle żeby ramoneska wystarczyła. Niezrażona temperaturą dziewczyna usiadła na jednej z kamienistych kul znajdujących się koło fontanny. Wyciągnęła z małej, czarnej torebki telefon, aby sprawdzić godzinę. Chłopak miał jeszcze siedem minut by przyjść. Aby szybciej zleciał czas włączyła jedną z aplikacji dotyczącej kosmosu. Nawet się nie obejrzała kiedy usłyszała, że ktoś ją wita.

- Dobry wieczór księżniczko.

- Cześć Sebastian - rumieniąc się schowała komórkę i wstała.

- Ładnie wyglądasz- przyznał lustrując Teresę od stóp do głów. Ubrana była w czarną, rozkloszowaną sukienkę.

- D-dzięki. Możesz przestać mnie zawstydzać?- spytała.

- Ja tylko mówię to co myślę- pocałował ją w dłoń, a następnie złapał za nią- Może pójdziemy na początku do kawiarni?

- Z chęcią, trochę tu zimno- przyznała.

Budynek znajdował się naprzeciwko nich. W środku zajęli dwuosobowy stolik obok beżowej ściany. Na nim stało małe drzewko cytrusowe. Seba odsunął Tessi białe krzesło, by mogła usiąść, a następnie usiadł po drugiej stronie. Obok nich stał marmurowy kominek w którym wesoło buchał ogień ze względu na chłodny wieczór. Dzięki temu Tessie nie było już tak zimno, spokojnie ściągła kurtkę wieszając na oparciu. Zauważyła, że płomienie odbijają się w szmaragdowych oczach Sebastiana na co blondynka się delikatnie uśmiechnęła. Po chwili kelner przyniósł dwa menu kładąc przed gości.

- Jeśli będziesz potrzebowała to pożyczę ci bluzę- nie żeby brunet nie ubrał się równie elegancko jak jego dziewczyna, ale na białą koszulę wolał ubrać czarną bluzę niż kurtkę.

- Okay- uśmiechnęła się jeszcze bardziej.

- A na razie proponuję ci coś ciepłego do picia. Ja wezmę Latte orzechowo-miodowe -kontynuował.

Siostra Alana zdecydowała się na Mokka z białą czekoladą oraz tartę z borówkami. Na szczęście nie musieli długo czekać, a to może dlatego, że przyjemnie im się rozmawiało. Niewiele ludzi siedziało w kawiarni, a większość to i tak były pary- jak oni. Kiedyś Teresa przeklinała Patryka i Natana, że przez nich musi chodzić z Sebą, a teraz oboje się z tego śmiali.

- Jak to mówią: ,, Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło''- zacytował chłopak, na co Tes wybuchła głośnym, szczerym śmiechem.

Gdy nacieszyli już swoje kubki smakowe kawą oraz ciastkami ( Sebastian musiał zabrać kawałek brązowookiej, a następnie sam zamówił dla siebie) wrócili pod fontannę. Mieniła się barwami tęczy tak samo jak ta w parku. Jednak tutaj oprócz takiej typowej ozdoby, jeszcze z chodnika wytryskiwała woda. Nastolatek puścił muzykę z telefonu prosząc Tessę do tańca. Kompletnie nie spodziewając się czegoś takiego kiwnęła tylko głową.

- Myślałaś, że nie umiem tańczyć?

- Sama nie wiem- obrócił ją.

- Nie jestem taki głupi na jakiego wyglądam- na jego twarzy pojawił się łobuzerski uśmiech.

Plac rozświetlały również lampy uliczne. Co chwilę przechodziły większe lub mniejsze grupki ludzi, rzadziej pojedyncze osoby, które całkowicie nie zwracały na nich uwagi. Najwidoczniej nie dziwiło ich, że dwójka nastolatków tańczą sobie, w nocy, przy fontannie.

- Wiesz co ci powiem Tessi?- dziewczynie przeszedł po plecach przyjemny dreszcz.

- Dawno nie byłem tak szczęśliwy- utrzymując kontakt wzrokowy pokierował ich tak by znaleźli się w miejscu gdzie małe fontanny tryskają z chodnika.

Teresa poczuła nagle, że jej sukienka robi się mokra jak i również włosy nad którymi siedziała tak długo, by dobrze wyglądały. Zaczynała żałować, że pierwszy raz w życiu się zdecydowała aby aż tak dopracować fryzurę.

- Ty głup...- zaczęła, ale nie dane było jej skończyć.

Sebastian szybko zmniejszył dzielącą ich odległość złączając ich usta. Tym razem nie myślała panicznie jak się od niego odkleić- wręcz przeciwnie. Ostatnio gdy ją pocałował nienawidziła go, a teraz ich relacja zmieniła się o trzysta sześćdziesiąt stopni. Kiedyś myślała, że nie pokocha go tak jak Marcel Karolinę. Obecnie nie byli ze sobą, a wszyscy z paczki zerwali kontakt z szatynką.

Pocałunek był delikatny, ale ciepły. Usta Sebastiana smakowały cytryną oraz miedzią. Za to szkarłatne jak krew wargi Tes wydawały się być wiśniowym sadem.

---------

Od autorki:

Cześć ♥ !

Tym romantycznym akcentem chciałabym życzyć Wam wesołych świąt Bożego Narodzenia spędzonych w gronie najbliższych! Mam nadzieję, że przez ten czas odpoczniecie, a na waszych ustach będzie gościł szczery, duży uśmiech.


Czarne złotoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz