Rozdział 5

4.3K 279 142
                                    

Siedzieliśmy z Brianem na korytarzu prawie dwie godziny, zanim zjawił się Gabe. To było i tak dużym osiągnięciem, bo wysoko obstawiałem, że pójdzie do domu. Przez kilka sekund przyglądałem się jego twarzy i nie wiedziałem co o tym myśleć. Nie wyglądał na zbytnio przejętego, jednak nie wyglądał jak co dzień. Jego twarz jakby złagodniała. Może miejsca publiczne tak na niego działają?

- Co się tak gapisz? - zapytał na powitanie sadowiąc swój tyłek na krześle obok mnie. Brian mocno ściągnął sznurki od mojego kaptura.

- Ej, udusisz mnie - szepnąłem do małego, który nie patrząc na ojca stanął na krześle i zaczął poprawiać mi kaptur. Skończyło się na tym, że wyciągnięty sznurek schowałem do kieszeni.

- Co się tak konkretnie stało? - usłyszałem głos ojczyma przy lewym uchu. Wzdrygnąłem się lekko i niechętnie odwróciłem twarz w jego stronę. A niech mu będzie, powiem mu wszystko.

- Znalazłem ją jak leżała na podłodze - powiedziałem. Przezwyciężyłem wstręt i troszkę ciszej, aby mały nie usłyszał dodałem - nałykała się czegoś. Jakichś tabletek przeciwbólowych.

- Aha - odpowiedział. "Aha"?! Nic więcej? Hallo, twoja żona próbowała się zabić! Czerwona lampka się nie zapaliła? Nie wiedziałem, czy Gabe wie, dlaczego to zrobiła. Wolałem nie pytać. Brian zszedł z moich kolan i zaczął chodzić w to i z powrotem po korytarzu. Ja przez moje ADHD też nie mogłem usiedzieć w miejscu ale nie będę łaził jak wariat od krzesła do krzesła. Rozprostowałem zdrętwiałą rękę i lekko się skrzywiłem. Trzeba się pogodzić z tym, że mały nie jest już taki lekki jak kiedyś.

Pół godziny później zza szklanych drzwi wyszedł lekarz. Wysoki blondyn około czterdziestki w białym fartuchu i ze stetoskopem na szyi przez moment przyglądał mi się badawczo, a później podszedł do mojego ojczyma.

- Państwo są rodziną pani Jackson? - zapytał niskim głosem.

- Tak - odpowiedział krótko mój ojczym, wstając z krzesła. Zrobiłem to samo i stanąłem obok niego.

- Zrobiliśmy płukanie żołądka. Na szczęście pomogliśmy jej dość szybko, więc niewiele toksyn się wchłonęło. Pacjentka jest przytomna. Nie mogę na razie nikogo wpuścić.

- A... nie wie pan dlaczego... no... - zapytałem, tym samym zwracając na siebie uwagę lekarza.

- Dlaczego próbowała popełnić samobójstwo?

- Tak.

- Posłuchaj młody człowieku - powiedział lekarz, kładąc mi rękę na ramieniu. - Wiem, że nie jest to dla ciebie łatwe, ale spróbuj zrozumieć. Kiedy twoja mama poczuje się lepiej wezwę psychologa. W takich sprawach trzeba delikatnie.

- Mogę z nią porozmawiać? - zapytałem odsuwając od siebie rękę mężczyzny. Chyba rozumiałem co czuła moja mama, gdy ja "próbowałem się zabić". Tyle że ona zrobiła to sama, na prawdę.

- Nie wiem, czy to dobry pomysł... - odpowiedział wymijająco na moje pytanie. Spojrzałem na niego błagalnie, a on dodał

- Zapraszam do mojego gabinetu. Ratownicy przekazali mi pewne informacje - powiedział ściszając głos. - Siostro! - krzyknął na widok pielęgniarki wychodzącej zza drzwi. Szepną do niej kilka słów, a ona odpowiedziała skinieniem głowy. Kobieta podeszła do Brian'a, który siedział na krześle i zaczęła namawiać go, aby z nią poszedł.

- Nie! - krzyknął mój brat. Podbiegł do mnie i chwycił mnie za nogawkę jeansów. Kucnąłem i nachyliłem się do niego.

- Idź z tą panią, dobrze? - zapytałem cicho.

Oczy Koloru MorzaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz