Rozdział 29

2.6K 190 102
                                    

Z perspektywy Annabeth

- Annabeth, nie poznaję cię. Od kiedy ty wszystko robisz tak pochopnie? – sapnął Nico, gdy całą trójką przedzieraliśmy się przez tłum wiecznie spieszących się gdzieś Nowojorczyków.

– Odkąd ktoś zaczął wsadzać paluchy w moje życie – odwarknęłam, przy czym niemal wywróciłam biegnącego obok mnie malucha. Cóż, jego matka chyba nie była z tego powodu zadowolona, jednak widząc moją wściekłą minę natychmiast zeszła mi z drogi. I dobrze. Uniknęła najgorszego.

Nie wiedziałam, czy uda mi się czegokolwiek dowiedzieć. Miałam wprawdzie opracowany naprędce plan wypytania sąsiadów Glonomóżdżka o wszelkie możliwe informacje i poszukanie jego młodszego braciszka, jednak w praktyce będzie to trochę bardziej skomplikowane niż w mojej głowie. Bo gdzie mógł się podziać ten brzdąc? Wątpiłam, czy ktokolwiek z sąsiadów wie coś na ten temat. Jednak zawsze można spróbować, nie?

– Chase! Zwolnij tempo, bo wpadniesz pod samochód! – wrzasnął zdenerwowany Nico, nadal drepcząc za mną i Clarisse niczym detektyw.

– Dla twojej wiadomości, kobiety mają bardziej wyczulony zmysł wykrywania zagrożenia. Stąd mniejsza ilość wypadków z naszym udziałem – prychnęła córka boga wojny, nie obdarzając bruneta ani jednym spojrzeniem. Przemilczałam fakt, że nie istnieje coś takiego jak "zmysł wykrywania zagrożenia", co najwyżej intuicja.

Jak na zawołanie z mojej prawej strony rozległ się przeraźliwy pisk, który mógł być niczym innym, jak odgłosem hamowania na suchej powierzchni asfaltu.

W dozie instynktu samozachowawczego odskoczyłam jak oparzona do tyłu, potykając się przy okazji o własne nogi i lądując tyłkiem na ziemi, omal nie przewracając także trzymającego się z tyłu syna Hadesa.

– Gówniarze! Nie widzicie, że czerwone? – usłyszałam donośny, skrzekliwy wrzask około czterdziestoletniego blondyna, wychylającego się zza opuszczonej szyby swojego srebrnego auta. Jego mrożący krew w żyłach wzrok zdawał się przeszywać nas na wylot, a ściągnięte brwi wyrażały więcej, niż tysiąc słów. Był wkurzony.

Nim zdążyłam jakkolwiek zareagować na jego wybuch, zostałam mocnym szarpnięciem odciągnięta do tyłu przez Clarisse, która przeklinała pod nosem nowojorskich kierowców.

Zanim zdążyłam wstać i otrzepać okurzone spodnie, mężczyzna zdążył splunąć wprost pod moje nogi i odjechać z piskiem opon, posyłając w naszą stronę jeszcze jedno zabójcze spojrzenie.

– To jak dziewczynki, gdzie teraz prowadzi nas wasz instynkt? – zakpił Nico, przyglądając się nam pobłażliwie.

Cholerni faceci. Teraz poważnie zastanawiam się nad zostaniem feministką.

Obie puściłyśmy uwagę chłopaka mimo uszu i poczekałyśmy zgodnie z prawem na pojawiające się co jakiś czas zielone światło przy przejściu dla pieszych. Czasami mi się zdaje, że to nie działa automatycznie, a jakiś upierdliwy pracownik miasta siedzi w budce, włączając czerwone akurat wtedy, gdy widzi kogoś ewidentnie spieszącego się do pracy.

Resztę drogi na Upper East Side przeszliśmy w ciszy, a Nico, który też postanowił zamilknąć, nadal trzymał się z tyłu. Skoro taki mądry, to dlaczego nie przeniósł nas cieniem? Wiem, że takie podróże piekielnie go męczą, jednak mógłby się troszkę wysilić. W końcu liczy się każda minuta.

Nie mogłam już tego znieść. Tyle pytań krążyło w mojej głowie, że powoli zaczynały przyprawiać mnie o mdłości.

Z jednej strony chciałam zaprzeczyć wszystkiemu, co usłyszałam do Asklepiosa. Gabe miałby znęcać się nad Percym? Absurd. Po pierwsze Glonomóżdżek zawsze, podkreślam zawsze, był ze mną szczery. Czasami nawet do bólu. Nie wyobrażam sobie, że nie powiedział mi o czymś takim. Ani nie dopuszczam do siebie myśli, że nikt mógł tego nie widzieć. Błagam, Chejron, Grover czy nawet Posejdon mogli się domyślić, że coś jest nie tak.

Oczy Koloru MorzaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz