Rozdział 1

540 24 1
                                    

 Trzask zamykanych drzwi przerwał ciszę, jaka panowała w niewielkim mieszkaniu osiemnastoletniego Ryana. Minęły dwa miesiące. Dwa cholerne miesiące, od kiedy zniknęła jego mała Ava. Dopiero kiedy odeszła zrozumiał swój błąd. Byli nierozłączni, od kiedy tylko pamiętał. Jeden. Jeden kubek mniej tego świństwa na tej jebanej imprezie, a wszystko byłoby po staremu. Tamtego poranka popełnił błąd. Przez miesiąc unikała go w szkole jak diabeł wody święconej, a potem nagle zniknęła.


Stał chwilę w miejscu, przyglądając się ich wspólnym zdjęciom, równo poukładanym na drewnianej komodzie. Wziął jedno w dłonie i uśmiechnął się mimowolnie na wspomnienie dnia, w którym je zrobili. Na fotografii siedzieli pod wielkim dębem w środku lasu. Tamtego dnia postanowili zrobić sobie biwak w okolicznym lesie. Po paru godzinach wędrówki okazało się, że zabłądzili. Dzięki temu znaleźli to magiczne miejsce. Wokół dębu rosło wiele mniejszych drzewek i mnóstwo różnokolorowych kwiatów. Jakieś sto metrów dalej znaleźli niewielkie jeziorko o nadzwyczaj czystej i przejrzystej wodzie. Postanowili, że jeszcze kiedyś tam wrócą, jednak zaczęła się szkoła. Trafili do osobnych klas, poznali nowych znajomych i jakoś zabrakło czasu na takie wspólne wypady. Od czasu zrobienia tego zdjęcia minął rok. Posmutniał, uświadamiając sobie, że już nigdy nie spędzą razem czasu. To nie tak, że odpuścił sobie ich wieloletnią przyjaźń. Przez te dwa miesiące szukał jej wszędzie. Nauczyciele wiedzieli tylko, że przyszła i zabrała wszystkie papiery, tłumacząc się przeprowadzką. Jej najlepsza przyjaciółka milczała, nie chcąc nic powiedzieć a jej rodzice — co najbardziej go zaskoczyło — powiedzieli, że nie mają już córki. Ślad po niej zaginął.  

 Przetarł dłonią twarz i położył się na czarnej, skórzanej kanapie. Dopiero po jej utracie zdał sobie sprawę z jednej, bardzo ważnej rzeczy. Nie czuł do niej jedynie przyjaźni. Od jakiegoś czasu czuł, że nie może bez niej żyć, że ją kocha. Westchnął przeciągle. Miał już dosyć tego wszystkiego. Dosyć tej bezczynności, tęsknoty, wyrzutów sumienia. Ostatnio nawet zaczął opuszczać zajęcia. Jego rozmyślania przerwał dźwięk przychodzącej wiadomości. Niechętnie sięgnął po niewielkie urządzenie leżące na stoliku do kawy i powoli odblokował. Tym, kto napisał do niego, był Oliver. Od czasu zniknięcia Avy stali się bliskimi znajomymi albo nawet i przyjaciółmi. Nie myśląc za wiele, otworzył wiadomość.

Od: Oliver 

Stary, gadałem z Lily i przypadkiem coś mi wygadała na temat Avalon. Może będziesz wiedział o kogo chodzi. Spotkajmy się na starym boisku za szkołą. 

 Ryan kilka razy musiał przeczytać wiadomość, by się upewnić czy go oczy nie mylą. Nareszcie, po dwóch miesiącach ciszy mają jakiś trop. Brunet natychmiastowo zerwał się na nogi i w pośpiechu włożył buty oraz czarną zimową kurtkę. Do szkoły miał zaledwie dziesięć minut drogi pieszo, jednak nie mógł powstrzymać się przed szaleńczym biegiem. Kiedy dotarł na miejsce, Oliver już na niego czekał.


- Cześć. - Przywitał się blondyn.

- Co wiesz? - Zapytał Ryan bez zbędnych przywitań. - Gdzie ona jest? - Zapytał niemal rozpaczliwie. Tak bardzo brakowało mu jego małej Avalon.

- Nie wiem gdzie jest. Jednak wiem, u kogo jest. - Wyjaśnił zielonooki, studząc emocje przyjaciela.

- A więc u kogo? - Brunet nie tracił nadziei.

- Kiedy rozmawiałem z Lily na temat Avalon, przypadkiem wygadała, że jest u jakiejś babuni Holly. Wiesz o kogo może chodzić? To jej babcia? - Zapytał ciekawy blondyn.  

  Ryan zamyślił się na dobrych kilka chwil próbując przypomnieć sobie jakąś babcie Holly. Z tego, co wiedział, to rodzice Avalon nie utrzymywali kontaktu z jej dziadkami, a sama zielonooka nigdy ich nie spotkała. Jednak... Holly brzmi znajomo. - Pomyślał błękitnooki. Po paru chwilach stania w zamyśleniu, aż podskoczył w miejscu, strasząc tym samym blondyna.

- Wiem! - Krzyknął uradowany brunet, a pod wpływem pozytywnych emocji przytulił zaskoczonego przyjaciela. - Wiem gdzie jest!!! Że też wcześniej o tym nie pomyślałem. Nieważne, jaki był powód jej wyjazdu, sprowadzę ją z powrotem!

Oliverowi również udzieliła się radość przyjaciela i teraz razem niemal skakali przepełnieni nową energią. Po kilku minutach, kiedy już się uspokoili, zapytał.

- A więc... Kim jest ta babunia Holly?

- Babunia Holly była sąsiadką Avalon. Niestety wyprowadziła się gdzieś na wieś, kiedy Ava miała dwanaście lat. Podobno utrzymywały kontakt. Często zajmowała się Avą i jej braćmi, kiedy ich rodzice byli zajęci pracą. Też parę razy u niej byłem. - wyjaśnił. - Na szczęście Avalon wspominała mi gdzie mieszka babunia i że chce ją odwiedzić.

- A więc... na co czekasz? Jedziesz do niej?

- Pytanie. Idę się spakować i od razu wyjeżdżam. Droga zajmie mi całą noc, ale jutro rano powinienem być na miejscu.

- To fajnie, ale martwi mnie parę rzeczy. - Oliver nagle spoważniał. - Dlaczego tak nagle wyjechała? Dlaczego jej rodzice się jej wypierają? Dlaczego Lily milczy, kiedy pytamy ją o powód?

- To przeze mnie. Powinienem był nie pić na tamtej imprezie skoro mam słabą głowę. Przespałem się z nią. Nie dziwie się, że nie chciała mnie oglądać. - Wyznał niebieskooki.  

  - Według mnie to nie jest wystarczający powód do tak nagłego wyjazdu. Za tym musi stać coś jeszcze, Ryan. - Blondyn uważnie przyglądał się przyjacielowi. - Nie chcę Cię martwić i za bardzo to wszystko komplikować. Nie myśl za dużo, tylko jedź po nią i błagaj o wybaczenie. W końcu ją kochasz, prawda? - Uśmiechnął się łobuzersko, widząc spinającego się na te słowa przyjaciela.

- Masz racje. Kocham ją. - przyznał. - Jadę po nią. - Uśmiechnął się lekko, po czym odwrócił się i biegiem ruszył w stronę swojego domu, kiedy opuszczał teren boiska krzyknął do przyjaciela krótkie - Dzięki!  

Przyjaciele (ZAWIESZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz