Matma upłynęła w zadziwiająco przyjemnej atmosferze. Profesor McLarry był dziś w niebywale dobrym humorze. Nie brał nikogo do odpowiedzi, a temat zrealizował na pierwszej lekcji, drugą zaś poświecił na sprawdzaniu testów młodszej klasy. Dzięki temu mieliśmy całą godzinę wolną. Ryan i Avalon siedzieli w przedostatniej ławce pod oknem i całkowicie ignorowali krzywe spojrzenia rzucane w ich stronę. Byli zbyt zaabsorbowani rozmową o imieniu dla dziecka, by zwracać uwagę na innych.
Po lekcjach Ryan wraz z Avalon czekali przed szkołą na przyjaciół. Mieli od razu jechać do domu Ryana i wszystko na spokojnie obgadać. Lily i Oliver spóźniali się już dobre dziesięć minut. Parking zdążył opustoszeć. Zostały tylko nieliczne samochody nauczycieli oraz Ryana i Lily. Para siedziała na murku pogrążona w milczeniu. Ava położyła głowę na ramieniu chłopaka i podobnie jak Ryan przyglądała się drzwiom szkoły. Z letargu wyrwało ich ciche chrząknięcie za plecami. Oboje prawie podskoczyli wystraszeni. Odwrócili się za siebie i ujrzeli Michaela. Szatynka jak poparzona zerwała się z murka i cofnęła parę kroków. Jej oczy ciskały gromami w sylwetkę jej najstarszego brata. Michael był bardzo podobny do siostry. Te same brązowe włosy i zielone oczy, które teraz spoczywały na brzuchu siostry. Ryan wstał powoli z miejsca i stanął przed swoją ukochaną, zasłaniając ją przed bratem.
- Czego chcesz? - warknął Ryan.
Michael spiął się, widząc bijącą od bruneta wrogość. Znał go od małego i nigdy nie widział, żeby Ryan emanował taką agresją. Może i był cztery lata starszy, jednak Ryan bez problemu spuściłby mu łomot, gdyby tylko zechciał. Brunet był tego samego wzrostu jednak lepiej wysportowany i z tego, co Michael wiedział... kiedyś ćwiczył kick boxing na siłowni.
- Porozmawiać. - mruknął. - Miałem nadzieję wytłumaczyć się przed siostrą.
Zanim szatyn zdążył zareagować, Ryan szarpnął go za koszulę i uderzył nim w pobliską ścianę. Przyłożył mu łokieć do gardła i lekko przydusił.
- Teraz to siostra?! Jakoś przez trzy ostatnie miesiące miałeś ją w dupie! - wykrzyczał Ryan. - I nawet kurwa nie myśl, że masz jakiekolwiek prawo z nią rozmawiać! - Widząc, jak krew powoli odpływa z twarzy Michaela, cofnął się, wypuszczając go z uścisku. Chłopak upadł ciężko na beton, dziwnie charcząc. Szatyn powstrzymał się przed walnięciem szatyna prosto w twarz, gdy zobaczył, jak Avalon cała drży, a jej twarz przybrała barwę kartki papieru. Szybko do nie doskoczył, biorąc w objęcia i uspokajając.
- Wiem... że źle zrobiłem. - Powiedział słabo Michael, gdy tylko unormował oddech. Nie wstał jednak, czując, że nogi mogą odmówić mu posłuszeństwa. - Żałuję. Przepraszam.
- W dupę se wsadź te swoje przeprosiny! - Warknął Ryan, ciągle tuląc do siebie zszokowaną całą sytuacją dziewczynę.
- Ja naprawdę żałuję, że nie powstrzymałem wtedy rodziców. Avalon... proszę, wysłuchaj mnie.
Szatynka lekko wyjrzała zza ramienia swojego "chłopaka" i badawczo przyjrzała się bratu. Znała każdy jego tik i łatwo odgadywała jego humorki. Dzięki temu mogła dostrzec prawdziwą skruchę w jego postawie i głosie. Chciała odsunąć się od Ryana, lecz ten tylko zacieśnił uścisk. Obrócił dziewczynę twarzą do Michaela, jednak nie miał zamiaru dać jej do niego podejść.
- Czułam się jak nic niewarty śmieć. Potraktowaliście mnie gorzej niż psa.
Michael czuł jak wraz z tymi słowami, w jego serce wbija się tysiąc ostrych i długich szpilek. Skrzywił się na to uczucie. Wiedział, że już nigdy nie odzyska swojej malutkiej, delikatnej siostrzyczki. Jednak chciał, chociaż spróbować odzyskać tylko namiastkę tego, co było kiedyś. Jako starszy brat powinien był się nią zająć. Nawet wbrew woli ich rodziców. Schrzanił po całości.
- Będę tego żałował do końca życia. - przyznał - Nie proszę, abyś mi wybaczyła, jednak chciałbym znów mieć udział w twoim życiu. - Spojrzał jej w oczy, a potem zsunął swój wzrok na odpięty płaszcz ukazujący brzuszek. - Waszym. - Poprawił się.
Avalon milczała. Biła się z myślami, dopóki Ryan nie postanowił zabrać głosu.
- Ja nigdy ci nie wybaczę. Ani Twoim rodzicom lub braciom. Gdybym tylko wiedział, że Ava jest w ciąży, nigdy nie pozwoliłbym, żeby została tak potraktowana. Teraz nie masz nic do gadania. Avalon mieszka ze mną, nosi moje dziecko i w przyszłości będzie nosić też moje nazwisko. Gówno mnie obchodzi czy naprawdę tego żałujesz. Jednak to nie do mnie należy decyzja czy ona ci wybaczy. Jeśli tak będzie, będę skłonny cię tolerować jednak to wszystko, na co mnie stać.
- Czyli to przez Ciebie jest w ciąży. - Michael, mimo że bardzo chciał, nie mógł powstrzymać tego oskarżycielskiego tonu. - Ciebie nigdy bym o to nie posądził.
Po raz kolejny tego dnia nawet nie zdążył zareagować, gdy pięść Ryana spotkała się z jego twarzą. W efekcie Michael leżał na betonowym podłoży ściskając dłonią - zapewne - złamany nos.
- A ja bym się kurwa nigdy po tobie nie spodziewał, że pozwoliłbyś wyrzucić ją na bruk.