Avalon powoli dreptała korytarzem szkolnym, a Ryan szedł tuż obok, pocieszająco ściskając jej dłoń swoją — prawie dwa razy większą. Dwójka przyjaciół szła przed nimi, zaciekle dyskutując na temat jakiegoś nowego modelu samochodowego, kompletnie nie zauważając ciekawskich spojrzeń kierowanych na ich grupkę. Hempson było niewielką mieściną, w której prawie każdy każdego znał. Podobnie było w szkole. Wystarczyło zrobić najmniejsze głupstwo np. dać się przyłapać na podkradaniu bułek ze szkolnej stołówki, a już znajdowałeś się na językach całej szkoły. Co dopiero będą gadać jak zauważą mój brzuch. Przecież nie będę cały dzień łazić w za dużym, ciepłym płaszczu... Pomyślała Avalon. Westchnęła ciężko i spuściła wzrok na swoje buty. Puki jest zimno, może nosić swetry, jednak i tak nie ma po co ukrywać ciąży. Prędzej czy później ktoś podsłucha nauczycieli, a całkiem możliwe, że już ktoś wie. Przy jednej z klas pożegnali się z Olivierem i Lily, którzy razem uczęszczali na zajęcia techniczne. Potem skierowali się do swojej klasy. W ich szkole istniał podział na klasy, w przeciwieństwie do większości amerykańskich liceum. Pierwszą mieli biologię, z którą oboje całkiem dobrze sobie radzili i mieli nadzieję szybko uzupełnić braki. Przez ostatnie dwa miesiące Ryan często wagarował i jego myśli wciąż zaprzątała sprawa Avalon. Teraz był pewien, że musi porządnie przyłożyć się do nauki, aby zapewnić swojej rodzinie dobrą przyszłość. Weszli do klasy wraz z dzwonkiem oznajmiającym początek lekcji. Większość ławek była pozajmowana przez roześmianych nastolatków, którzy po chwili wbili zainteresowane spojrzenia w przybyłą dwójkę. Ryan pociągnął dziewczynę za dłoń, po czym usadził ich w ostatnim rzędzie. Dosłownie sekundę później do klasy weszła niska kobieta, na oko czterdziestoletnia.
- Witam wszystkich serdecznie. - powiedziała kobieta.
Każdy z uczniów odpowiedział dość głośno "dzień dobry", po czym w klasie zapanowała cisza.
- Jak już widzicie, do naszej klasy powróciła panna Hudson oraz dołączył pan Ryan Whitford. Przyjmijcie ich ciepło. A teraz do lekcji. - Po tych słowach odwróciła się w stronę tablicy i zapisała temat.
Avalon z ociąganiem zdjęła z siebie płaszcz i przewiesiła go przez oparcie krzesła. Podobnie zrobił Ryan, zdejmując kurtkę. Dyskretnie rozejrzała się po klasie, upewniając czy nikt się na nią nie gapi jak na okaz muzealny. Na szczęście każdy zajął się notatkami, za które ona również się zabrała. Lekcja minęła bardzo spokojnie. Pani Flyn nikogo nie pytała — ku uciesze większości klasy. Wraz z dzwonkiem ogłaszającym pierwszą tego dnia przerwę wszyscy zaczęli zbierać rozrzucone po biurku notatki. Avalon wstała z krzesła, zbierając swoje rzeczy. Ryan podał jej torbę — niby przypadkiem gładząc jej dłoń swoją. Oboje uśmiechnęli się, odczuwając dziwną przyjemność z tego delikatnego gestu. Jednak ta miła chwila nie trwała długo, gdy do biurka podeszła średniego wzrostu brunetka z burzą ciemnych loków. Jej skóra była mocno opalona, a — choć małe — piękne niebieskie oczy wpatrywały się w parę ze słabo skrywaną złośliwością. W klasie wciąż znajdywała się większa część uczniów, a podejście tej dziewczyny do ich ławki nie wróżyło Avalon nic dobrego.
- Jesteś w ciąży? - bardziej stwierdziła, niż zapytała. - Nasza świętoszka się puściła? - Na ustach Agnes zakwitł wredny uśmieszek.
Słowa Hewitt przyciągnęły uwagę wszystkich obecnych. Avalon odruchowo złapała się za wystający brzuch. Teraz żałowała, że w trakcie lekcji rozpięła swój duży sweter. Wiedziała, że to kiedyś nastąpi. Mimo tego nie da się przygotować psychicznie na masowy lincz. Z boku zaczęła słyszeć jakieś mało przyjemne komentarze, jednak zbierający się w jej umyśle lęk został szybko rozwiany przez dotyk na talii. Ryan delikatnie oplótł Avalon rękoma w pasie, opierając przy tym podbródek na głowie swojej ukochanej.- Nie puściła się. Nosi pod sercem moje dziecko, z którego jestem bardziej niż zadowolony. - oznajmił Ryan, kierując szeroki uśmiech do wszystkich zebranych jednak w jego oczach musiał czaić się złowrogi błysk, gdyż Agnes nieświadomie cofnęła się o krok.
- Jak to twoje? - zapytała Hewitt ze złością w głosie, która zaskoczyła zarówno Avę, jak i Ryana.
- Normalnie. Uprawialiśmy miłość bez zabezpieczeń. - Wyjaśnił brunet, patrząc na niebieskooką jak na idiotkę.Avalon zarumieniła się lekko na słowa swojego "chłopaka". Powiedział że uprawialiśmy miłość, a nie seks... Uśmiechnęła się, gdy dotarła do niej ta różnica w określeniach.
Hewitt najprawdopodobniej straciła początkową pewność siebie, o czym sugerowały opadnięte ramiona wzrok błądzący gdzieś z boku.
- To może my już pójdziemy? - zaproponowała szatynka. - Zaraz koniec przerwy, a nikt chyba nie ma więcej pytań. - Wydedukowała po ciszy jaka zapadła po słowach Ryana. Nikt nie miał widocznie takiego tupetu co Agnes, by otwarcie szydzić z ciężarnej.
Ryan wypuścił dziewczynę z uścisku, po czym złapał swój plecak i torbę Avalon. Objął dłoń szatynki swoją i wyprowadził z sali. Na jego twarzy malowała się duma, kiedy szli razem korytarzem, trzymając się za ręce.