Rozdział III ✔

7.8K 558 32
                                    

Upłynęły dokładnie trzy dni, odkąd Thor pojawił w się na Ziemi. Informacje, które z niego wyciągnęłam przeraziły mnie. Lodowe Olbrzymy. Jak on, i ci jego kumple mogli być tak nierozważni i głupi! Niszczyć sojusz, trwający od dawien dawna. Nie jestem jasnowidzem, ale przypuszczam, że obecność blondwłosego boga, na naszej planecie, przyniesie więcej strat, niż pożytku.

Zabawne, że zawsze mam rację. Wspominałam, że nasz Gromowładny ma brata Lokiego? Nie? Więc najwyższy czas naprawić ten błąd. Loki, Asgardzki bóg kłamstw, intryg i psot. Zawsze chciał władzy i przejęcia tronu od Odyna. Wraz z wygnaniem brata, jego chytry plan objęcia najwyższego stanowiska, miał możliwość się ziścić. Odyn, który miał już swoje lata, "ze względów zdrowotnych" musiał zapaść w sen, który pozwoliłby mu, odzyskać siły. Zadowolony bożek kłamstwa, zasiadł na tronie.

Wbrew pozorom, wszystko powinno się ułożyć. Jednakże Loki, który w trakcie walk z Lodowymi Olbrzymami, odkrył swe prawdziwe pochodzenie, postanowił zemścić się nie tylko na Wszechojcu, ale także na bracie. Wysłał na Ziemię, Niszczyciela Światów.


***

Udawaj, że nic nie wiesz. Kurwa postaraj się.

-Co to do cholery jasnej jest?- wykrzyknęłam licząc na to, że na mojej twarzy, gości za razem zdumienie i wielka groza spowodowana zniszczeniem, jakie niesie na sobą niezidentyfikowany dla śmiertelników obiekt.

- Czy ja ci wyglądam na jasnowidza!?

Stark, który atakował nieustannie wielkiego blaszka, był wyraźnie wkurzony. Każdy ruch, jaki wykonał nie przynosił większych efektów. Praktycznie nie wynosił nic. Nie odpowiedziałam, na jego durny komentarz o jasnowidzu tylko skupiłam się na ewakuowaniu panikującego tłumu. Niektórzy byli tak przerażeni, iż kompletnie mnie ignorowali. Nigdy nie lubiłam sterować ludźmi, jak marionetkami, ale w takich momentach często robiłam wyjątek.

***

Upadł. Przyjął cios Niszczyciela. Wtedy stało się coś wspaniałego. Jego aura wybuchła złotym płomieniem, który mnie oślepił. Nie minęła nawet chwila, kiedy na horyzoncie pojawił się Mjolnir pędzący na Thora. Bóg podniósł rękę i chwycił broń. Jego ciało zaczęła pokrywać srebrna zbroja z majestatyczną, czerwoną peleryną. Obserwowałam to wszystko, z otwartymi oczyma nie podnosząc się z ziemi, na którą posłał mnie jeden z kumpli Gromowładnego. Skończeni pajace tak na marginesie. Jednakże, wracając do Thora.

Stanął na nogi dzierżąc swój młot. Twarze wszystkich wyrażały podziw i chyba... szacunek? Tak, to dobre słowo. Koniec końców, bóg odzyskał nie tylko broń, lecz i honor. W mgnieniu oka, rozprawił się z wielkim blaszakiem. Niszczyciel padła na ziemię, uniosła się wielka chmura pyłu. Więcej nie pamiętam, gdyż obluzowana belka dachu, spadła mi na głowę. Straciłam przytomność.

***

Otworzyłam oczy i pierwsze co ujrzałam, to jaskrawobiałe światło lampy. Szybko zamknęłam powieki i zmarszczyłam brwi, z powodu nagłego bólu głowy. Przecież jestem praktycznie nieśmiertelna, a pokonał mnie zwykły ból głowy!

Delikatnie podniosłam się na łokciach i otworzyłam oczy, oczywiście znacznie wolniej, gdyż wiedziałam, że kolejny gwałtowny rozbłysk światła, przyniesie ból przypominający dwie obręcze oplatające głowę. Zamrugałam kilka razy i rozejrzałam się po pokoju. Białe ściany, biały sufit, białe meble... Jak w psychiatryku. Sprawnie wyciągnęłam wenflon z nadgarstka i odrzuciłam go, do nocnika stojąco na szafce, w nogach łóżka. Miałam na sobie zwykłą szpitalną pidżamkę. Kiedy stwierdziłam, że moje ubrania przepadły, szybko wyczarowałam sobie nowe fatałaszki.

Stałam w czarnej koronkowej bieliźnie, kiedy do sali wszedł, jakby do siebie Tony. Rozmawiał przez komórkę i dobre 30 sekund zajęło mu dojście do tego, że nie leżę umierająca na łóżku. Z wrażenia upuścił aparat, który trzymał przy uchu.

- Na co się gapisz Stark? - zapytałam z kpiącym uśmieszkiem. Wiedziałam, że dobrze wyglądam i umiałam z tego korzystać. Miałam dawniej opinię kobiety famme fatale. - Spodobało ci się coś?

Tony, chyba stracił całą swoją pewność siebie, bo zarumienił się, jak niedojrzały szczeniak. Nie odrywał wzroku od mojej klatki piersiowej. Wtedy uświadomiłam sobie, dlaczego tak wytrzeszcza oczy. Cały mój brzuch, przecinała wielka, biała blizna. Zdobyłam ją na jednej, z tych cholernych wojen, które człowiek w dawnych czasach tak często inicjował.

Obróciłam się tyłem do Anthony'ego, i szybko wciągnęłam skórzane spodnie na nogi. W ekspresowym tempie, ubrałam zieloną bokserkę i czarna prostą koszulę sięgającą mi do ud. Na nogi wciągnęłam wysokie, czarne buty na obcasie, a włosy rozczesałam szczotką, którą wcześniej znalazłam, w szufladce obok łóżka. Odwróciłam się do Starka. Dalej stał w tej samej pozie, lecz już nie czerwony na twarzy, tylko okropnie blady.

- Tony? Wszystko w porządku? Strasznie zbladłeś - podeszłam do niego i lekko dotknęłam jego ramienia.

Mój dotyk, podziałał na niego lepiej niż uderzenie przez piorun Thora.

- Skąd to masz?

- A o co konkretnie pytasz?

- Jest tego więcej? - zapytał słabo. Lekko kiwnęłam głową potwierdzając. - Jak?

- Życie Tony, życie - uśmiechnęłam się i wyszłam z sali.

Złote Kłamstwa ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz