Loki po incydencie z bliznami i cholernym weselem, nie odezwał się do mnie dokładnie przez tydzień. Dziś musimy zjawić się w kościele, dla Emmy, przynajmniej ja. Nie wiem dlaczego, ale mam złe przeczucia dotyczące całej uroczystości. Mój szósty zmysł wariuje dziś od rana. Usłyszałam głośne wołanie z dołu i walenie do drzwi. Odłożyłam prostownicę, która swoją drogą wcale, a wcale nie pomagała na moje loki, i udałam się na dół. Stawiałam stopę na ostatnim schodku, kiedy Loki otwierał drzwi. Kurde! Znowu się spóźniłam.
- W czym mogę pomóc?m- zapytał niezwykle kulturalnie mężczyzna.
- Prze-prze-praszam... chyba pomyliłam adresy - odezwał się cichy, kobiecy głos.
- Kogo szukasz? - wraca opryskliwy bożek. Przyglądałam się temu opierając się o ściankę działową. Dla osoby stojącej w progu, z tego miejsca byłam niewidoczna.
- Ja do przyjaciółki... Celii.
Loki szerzej otworzył drzwi i przepuścił w drzwiach kobietę. Wtedy ją rozpoznałam, była to Angela, moja i Emmy przyjaciółka. Niska, szczupła dziewczynach o włosach tak jasnych, że prawie białych, weszła niepewnie do salonu. Stwierdziłam, że powinnam się pokazać. Jeszcze by biedaczka zeszła na zawał, ze strachu przed Lokim, muszę wam powiedzieć, że Angela miała kilka nieprzyjemnych wypadków z udziałem mężczyzn.
- Angie!! Dziewczyno co tu robisz?! Nie mówiłam przecież, że tu będę - powiedziałam z uśmiechem na twarzy i rozłożonymi ramionami, w które blondynka wpadła bez oporów.
- Wiem! Em zadzwoniła i powiedziała, że jesteś! Jedziesz na dzisiejszy ślub?
- Tak, ale to dopiero za kilka godzin kochana - powiedziałam rozradowana jej obecnością.
Wtedy przypomniałam sobie, z kim tam idę. Rozejrzałam się po salonie w poszukiwaniu pomiotu szatana, z szmaragdowymi oczyma. Szybko go zlokalizowałam. Stał oparty bokiem o kolumienkę z założonymi rękami i lekkim uśmieszkiem. Popatrzyłam mu w oczy i uniosłam brew do góry.
- Co? - zapytał rozbawiony.
- Get out durniu - powiedziałam, wskazując ręką schody.
Loki odbił się biodrem od kolumny i z uniesionymi rękami, udał się po schodach w górę. Wróciłam wzrokiem do blondyny. Dziwnie się na mnie patrzyła.
- Co? - zapytałam.
- Nie wiedziałam, że masz faceta - oburzyła się An.
Uderzyłam się ręka w czoło.
- Nie mam faceta! On tu tylko pomieszkuje.
- Czyli to, że jest tak przystojny, w ogóle na ciebie nie działa? - zapytała konspiracyjnie, poruszając zabawnie brwiami.
- W ogóle.
- Dobra, ja wiem swoje. Mów w co się ubierasz!
- Nie wiem, mam kilka opcji, ale nie wybrałam jeszcze.
***
- Dlaczego nie weźmiesz tej z wycietymi plecami? - zapytał Loki, który ni z tego, ni z owego pojawił się w progu mojej sypialni.
- Nie noszę takich rzeczy.
- Czemu? Jesteś przecież kobietą.
- Nie, kurde dinozaurem - warknęłam patrząc mu w twarz. - To było bardzo mądre.
- Czemu? - ponowił pytanie.
- An, mogłabyś na chwilkę wyjść? Jeśli chcesz, w kuchni jest duży zapas kawy - powiedziałam z uśmiechem do przyjaciółki.
- Jasne - powiedziała z lekkim wahaniem i opuściła pokój zostawiając mnie z Lokim.
Nakreśliłam w powietrzu nad lewą dłonią Znak Ujawnienia, który wnikł w mą skórę, zostawiając lekką poświatę.
- Rozepnij suwak - poleciłam mężczyźnie, unosząc włosy do góry.
Czarnowłosy wypełnił polecenie, bez chwili sprzeciwu. Słyszałam, jak wciąga z sykiem powietrze, widząc co skrywa materiał. Dwie grube blizny układające się w literę V na środku, przecięte były znamionami w kształcie X. Oprócz tych wielkich cholerstw miałam na łopatkach drobne ślady, przypominające rany, zadane bardo ostrym nożem.
- Nie tego się spodziewałeś, prawda?
- Kto był takim skurwysynem i ci to zrobił? - zapytał z jadem w głosie.
- Szczerze? -powiedziałam i zamyśliłam się na chwilę. - Te w kształcie litery V, zrobili mi jacyś przeklęci wieśniacy. Myśleli, że jestem aniołem, który ukrywa przed nimi swe skrzydła.
Mówiłam o tym bez cienia emocji w głosie. Moje oczy były suche, a mięśnie spięte do granic możliwości. Poczułam chłodną dłoń na plecach. Sunęła śladem zgrubień na mojej skórze. Nie powiem było to przyjemne. Zamknęłam oczy i się rozluźniłam.
Wtem Loki zrobił coś, czego kompletnie się nie spodziewałam. Owinął swoje dłonie wokół mojej tali, wtulił twarz w moją szyję, pocałował ją i przesunął mnie jeszcze bliżej siebie. Czułam na plecach chłód jego koszuli. Wtedy coś we mnie pękło. Ktoś kto według wszystkich jest opryskliwym, nieczulym i nieludzkim wariatem okazuje się mieć, najwięcej serca z nich wszystkich. Po moich policzkach spłynęły słone łzy. Odwrociłam się twarzą do Lokiego i obejmując go w pasie, szlaochałam w jego idealnie białą koszulę. Szmaragdowoki położy policzek na czubku mojej głowy.- Przepraszam - wyszeptał Loki, na co mocniej go przytuliłam, dając mu do zrozumienia, że na ma za co.
Trwaliśmy w tym uścisku przez długi czas i pewnie trwałby jeszcze dłużej , gdyby nie alarm w moim telefonie. Zostało 40 minut do uroczystości!
Odskoczyłam od mężczyzny, zrzuciłam z siebie rozpiętą suknię i w samej bieliźnie, pognałam do kuchni.
Tam zamiast Angie, zastałam karteczkę:Weszłam do sypialni ale mnie nie zauważyliście, nie chciałam przeszkadzać. Pojechałam do siebie. Widzimy się w kościele. Chyba.
Twoja AN.
P.S Przepyszna kawa :)***
Zagryzłam zęby i koniec końców, wzięłam zieloną suknię z mocno wyeksponowanymi plecami i zabudowanym przodem kreacji. Sukienka, luźno spadała falami nad kolano. Całości dopełniały złote szpilki, delikatna biżuteria i elegancka kopertówka. Musiałam przyznać sama przed sobą, że wyglądałam bosko. Loki odstawił się tak, że mógłby z marszu zostać przyjęty do wypromowania marki, jakichś drogich perfum.
- Ślicznie wyglądasz - powiedział otwierając mi drzwi od strony pasażera. - Dziś ja prowadzę.
Nie protestowałam. Wiedziałam, że umie prowadzić i to nawet zaskakująco dobrze, i przede wszystkim szybko.
- Okay. Tylko się sprężaj bo mamy 25 minut na dotarcie.
- Okay.
- Okay.
CZYTASZ
Złote Kłamstwa ✔
FanficWygnali mnie z rodzinnej planety wieki temu i zesłali do Midgardu, bym odpokutowała swe grzechy. Żyłam tak jak ludzie. Walczyłam, kochałam i byłam... Do czasu aż nie pojawili się oni Avengersi, a wraz z nimi ON. Czarnowłosy mężczyzna nie z tej plan...