Rozdział XX ✔

5K 348 23
                                    

Długi korytarz, ciągnął się przez całą długość Zamku. Teraz rozumiem, jakim cudem wszyscy tutaj wyglądają, jak żywcem wyjęci z reklamy sportowych, bądź kąpielowych strojów. Thor wraz ze swoją dziewczyną, idą tym niebotycznym korytarzem pierwsi. Ja i Loki jesteśmy tuż na nimi. Pomijam straż, która bacznie nas obserwując, depcze po naszych piętach. Ciężko mi się nie uśmiechać słysząc Jane, która non stop zadaje pytania. Skąd to pochodzi? Jak to się nazywa? Z czego jest to zrobione? Mogę tego dotknąć? Gromowładny jest zmieszany i nie zna odpowiedzi na większość pytań, czym naraża się na groźne fuknięcia i złowrogie spojrzenia. Nie można zaprzeczyć, że ta drobna i z pozoru niepozorna dziewczyna, miała coś w sobie. Przecież niecodziennie zwyczajna kobieta, potrafi omotać wokół małego palca boga.

Korytarz się skończył, a my zatrzymaliśmy się przed dwuskrzydłowymi drzwiami. Po obu stronach stali odziani w złote zbroje, dzierżący w dłoniach włócznie, strażnicy. Drzwi ze złotymi zdobieniami samoistnie otworzyły się. 

Widok Odyna zapierał dech w piersiach. Biła od niego władza i autorytet. Podeszliśmy bliżej i ukłoniliśmy się nisko.

- Witaj synu - zwrócił się do Thora. - Loki.

- Witaj Ojcze - odparł dumnie Gromowładny. - Pamiętasz zapewne Jane? Mą drugą towarzyszką jest Cecylia, na którą każdy z Midgardu mówi Celii.

- Witaj dziewczyno - Odyn zwrócił się bezpośrednio do mnie.

Spuściłam głowę w dół i dygnęłam lekko, z wdziękiem i klasą. 

- Witaj Wszechojcze.

- Wychowana i kulturalna, a związała się z kimś takim, jak mój adoptowany syn.

Zamurowało mnie. Jak ojciec, nie ważne, jak potężny ma czelność mówić tak o swoim dziecku? Racja, Loki nigdy nie był ideałem, ale jego postępowanie zawsze miało logiczne wyjaśnienie. Zazwyczaj, była to chęć akceptacji ze strony Odyna. Zacisnęłam usta i popatrzyłam hardo na Wszechojaca.

- Masz rację - powiedziałam bezczelnie. - To ja, na niego nie zasługuję.

Poczułam ból w dole pleców. Upadłam. Strażnik stojący za nami, uderzył mnie tępym zakończeniem włóczni. Syknęłam chwytając się za bolące miejsce. Thor i Jane stojący z boku, patrzyli na to z szokiem wypisanym na twarzy. Nie, to Jane tak patrzyła, Gromowładny stał obojętnie i przytrzymywał ją w talii. Szybko wstałam.

- Jak widać pozory mylą. Jesteś równie dumna, bezczelna i arogancka co syn Laufeysona.

- Jestem dumna z tego kim jestem.

- Jesteś nikim - rzekł zniesmaczony Odyn.

- Jak śmiesz obrażać moją kobietę! - warknął Loki, stojący tuż obok mnie. Wcześniej dawał mi pole do popisu, nie wtrącał się do rozmowy.

- Jak śmiesz się tak do mnie odnosić!? Straże wyprowadzić tę dwójkę! NATYCHMIAST!

Błyskawicznie znaleźliśmy się na  korytarzu, którym przyszliśmy.

***

- Chodź, nie ma sensu próbować tam wrócić.

Loki stał z ręką wyciągniętą w moją stronę. Chwyciłam ją bez wahania.

- Gdzie mnie prowadzisz?

- Spodoba ci się obiecuję.

Nie pamiętam drogi, jaką przemierzyliśmy, pamiętam za to piękny taras, na który wyszliśmy. Dech uwiązł mi w gardle. Widok na ogród był wspaniały. Jasne promienie otulały najróżniejsze rodzaje roślin. Po kolumnach z obu stron pięły się dzikie róże, dokładnie takie, jak rosną na Ziemi, może tylko bardziej okazalsze. Chcąc zwiedzić cały ogród szybko zbiegłam na idealnie przystrzyżoną trawę.

Chodziłam po ogrodzie w towarzystwie Lokiego, od dobrej godziny, oczywiście jeśli liczyć czas na Midgardzie.

- Jest wspaniały.

- Słyszysz szum wody?- zapytał ni z tego, ni z owego Loki.

- Hmm... - spróbowałam się skupić. - Tak, coś słyszę.

- Pokażę ci moje ulubione miejsce - powtórzył drugi raz, tego dnia.

***

- Mam wejść w wodospad? - powiedziałam z wyraźnym powątpiewaniem w głosie.

Loki wywrócił oczyma, złapał mnie za nadgarstek i siłą pociągnął w strumień wody. Nie zdążyłam nawet krzyknąć. Już otwierałam usta, żeby nawrzeszczeć na mężczyznę, kiedy zorientowałam się, że stoję w jaskini. Loki pociągną mnie do ukrytego wgłębienia w skale i gestem dłoni pokazał, żebym weszła. Szybko to zrobiłam,  byłam ciekawa. Nie zawiodłam się.

- Podoba ci się?m- zapytał Loki, widząc moje zdumienie wypisane na twarzy.

- Bardzo. Sam to zrobiłeś?

- Tak. Kiedy mieszkasz z znienawidzonym ojcem oraz głupim, naiwnym bratem musisz mieć miejsce, w którym możesz być sam.

Wodziłam wzrokiem po pokoju. Tak pokoju, inaczej nie mogłam tego nazwać. Surowe kamienne wnętrze, rozświetlone pochodniami. Sklepienie zasłonięte ciemnozielonymi płachtami materiału. Ogromna kanapa, okryta puszystymi futrami, bez wątpienia prawdziwymi. Mały stolik kawowy. Podłoga również zasłana była drogocennym na Midgardzie futrem. Ciemny, wręcz czarny stół z dwoma krzesłami.  Po drugiej stronie masywne biurko i regał na książki. Regał na książki?

- Nie boisz się, że twoje księgi się zniszczą?

- Magia działa nawet tutaj.

Nic nie odpowiedziałam. Byłam zachwycona pomieszczeniem, które wyglądało, jak żywcem wyjęte z drogiego magazynu.

- Mamy dla siebie cztery godziny, masz może pomysł jak je wykorzystać? - Loki seksownym głosem, zamruczał do mojego ucha obejmując mnie od tyłu w talii.

- Mhmm... - obróciłam się przodem do mężczyzny i również objęłam go w pasie. - Moglibyśmy wykorzystać go bardzo kreatywnie.

Loki brutalnie wpił się w moje usta. Położyłam dłonie na jego szyi i przyciągnęłam go jeszcze bliżej. Zanim zatraciłam się w tej cudownej chwili zapytałam:

- Do czego mamy cztery godziny?

- Uczta, uczta na cześć jego ulubionego syna.

- Thor?

- Przecież nie ja- warknął gniewnie i znowu natarł na moje usta.

Czas szybko upłynął nam na miękkiej kanapie...

***

Zmierzałam w kierunku olbrzymiej jadalni, którą wcześniej widziałam. Loki obiecał czekać na mnie przed drzwiami. Miałam na sobie zbroję. Tak dobrze słyszycie, zbroję. Każdy powiązany z walką ma obowiązek ubrać ten strój.

Moje tradycyjne ubranie do walki wzbogacone zostało złotymi nagolennikami i ochraniaczami na ramiona. Peleryna powiewała za moimi plecami. Czułam na sobie zdziwione spojrzenia strażników. No wiecie, przybywa dziewczyna w zwykłych ciuchach, naraża się samemu Odynowi, a potem idzie w pełnym rynsztunku do jadalni. Porąbane, prawda?

Widzę Lokiego. Czeka na mnie w tym swoim hełmie z niebotycznymi rogami. Uśmiecham się mimowolnie. Mężczyzna to zauważa, jednak przewraca tylko oczyma. Wchodzimy razem do jadalni.

***

Dam, dam, dam!
Dobra wiadomość jest taka, że ten rozdział jest, jak na mnie całkiem długi :')

Zła jest taka, że następny rozdział to epilog. Jednakże spokojnie! Będzie kontynuacja.

Teraz róbcie to co robiliście zanim wam przerwałam. Czytajcie dobrą książkę lub obżerajcie się świątecznymi przysmakami.

Wesołych Świąt!

Złote Kłamstwa ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz