Silniki Bianci w locie okazały się być cichsze, niż się tego spodziewałem.
Marco miał rację, że na początku samolot ten może mi się wydać „niesforny". Nie od razu byłem w stanie wczuć się w jego ciężar i do niego dopasować, co chwila opadałem kilka metrów z wytyczonej trasy, w dodatku przez jakiś czas nie mogłem utrzymać poziomu i raz po raz czy to lewe, czy prawe skrzydło opadało delikatnie ku dołowi.
– Jak nerwy, Jean?- usłyszałem nieco zagłuszony głos Farlana w słuchawkach przymocowanych do kasku.
– Na razie nie jest tragicznie, panie poruczniku – wybąkałem, zastanawiając się, czy to mój brzuch wydaje z siebie takie przerażające dźwięki, czy może Bianca jest gdzieś jednak uszkodzona. Ostatecznie jednak stwierdziłem, że to tylko mój brzuch.
– Obecnie znajduję się trzy kilometry przed tobą, jesteś w stanie mnie dostrzec?
Wytężyłem wzrok, wpatrując się w ciemne niebo za przednią szybą. Dostrzegłem w oddali migoczące czerwone światełko – znak od Farlana.
– Tak, panie poruczniku – rzuciłem do mikrofonu.
– Dobrze. Wiesz, Jean, możemy mieć nadzieję, że ta operacja nie będzie wymagała mojej ingerencji, ale nasi przeciwnicy są nie tylko ostrożni, ale i całkiem sprytni. Na dziewięćdziesiąt pięć procent wyślą za mną oddział, będą też patrolować dalsze okolice, wobec czego istnieje taka możliwość, że cię zauważą. Chcę, żebyś pamiętał, że przede wszystkim musisz powstrzymać się przed paniką. To będzie ciężkie, bo znajdziesz się pod ogromną presją, ale postaraj się skupić na swojej misji. To pewnego rodzaju nieszczęście, że wysyłamy cię licząc na to, że nie zostaniesz spostrzeżony na tle nocnego nieba, więc niestety nie będziesz miał możliwości wezwania posiłków. Zresztą i tak większość naszych walczy teraz na północno-wschodnim froncie...
– Chciałby pan teraz tam być?- zapytałem mimowolnie.
– Proszę?
– Och, przepraszam... Po prostu zdawało mi się, że słyszę żal w pana głosie.
– Ach, rozumiem. Nie przejmuj się tym, Jean, w gruncie rzeczy masz rację. Nie bierz tego do siebie, po części cieszę się, że mam możliwość dopomóc ci w misji, ale mimo wszystko sytuacja na wschodzie jest bardzo nieciekawa. Moja duma żołnierza oraz honor każą mi walczyć tam wraz z moimi przyjaciółmi.
– Czy... mogę o coś zapytać, panie poruczniku?
– Zezwalam.
– Nigdy nie miał pan wątpliwości co do... zawierania przyjaźni w wojsku? Czy nie przeszkadza panu... no wie pan, ból po utracie kogoś bliskiego.
– Cóż...- W głośnikach rozległo się ciche, długie westchnienie.- Możesz uznać moje poglądy za staroświeckie, ale wierzę, że nasze życie na ziemi nie jest jedynym, które mamy do przeżycia. Nieważne, jak przesrane mamy na tym świecie, nieważne, czy to wojna, czy jakiś paskudny wirus odbiera nam bliskich... Tak, czy tak – będziemy cierpieć zawsze. Wiem, co sobie myślisz, Jean. W wojnie nie ma miejsca na miłość i przyjaźń, każdy powinien dbać o własne życie. Ale zastanów się: jeśli nie masz nikogo bliskiego po swojej stronie, na koniec umierasz zupełnie sam, ze świadomością, że nie zaznałeś szczęścia w życiu, jakie może przynieść tylko więź z drugim człowiekiem. Z kolei jeśli masz przyjaciela, jeśli masz bliskie ci osoby, to nawet gdy umrą przed tobą i przychodzi twoja kolej, możesz wspominać, jak wiele z nimi przeszedłeś, jak szczęśliwy byłeś wśród nich. Nie wiem, co dzieje się z nami po śmierci, ale jeśli istnieje niebo, to wierzę, że czekają już w nim moi starzy przyjaciele. I wiesz, Jean... zamierzam ich powitać z uśmiechem na twarzy i powiedzieć im, jak wiele zdążyłem zrobić, by naprawić świat dla tych, których zostawiłem za sobą.
CZYTASZ
Mechanizm uczuć ||Jean x Marco||
FanfictionRok 535 Nowej Ery - trwa wojna. Dziewiętnastoletni Jean Kirstein, po zakończeniu trzyletniego obozu treningowego, jako jeden z najlepszych kadetów przystępuje do oddziału Sił Powietrznych, mając nadzieję na zostanie pilotem. Rozpoczyna szkolenie pod...