-Hej, James! - chłopak obejrzał się za siebie. Biegła za nim kapitan drużyny Gryffindoru w quiditchu. Była ładną, wysoką murzynką na siódmym roku, grającą jako jeden z pałkarzy. Nazywała się Sanaa Jefferey i pochodziła z południowej Afryki. Jej skóra była bardzo ciemna, tak, jak jej siostry bliźniaczki jednojajowej, Lerato.
-James! Udało mi się zarezerwować boisko na jutro wieczór, na szóstą! Przekaż Syriuszowi, a ja zajmę się resztą! Jak się któryś nie stawi, zatłukę!
-Eee... Ty jesteś Lerato czy... - Rogacz zająknął się
-Sanaa! Zobacz! Ja mam inne usta! Nie mylcie mnie z siostrą bliźniaczką, to ja jestem kapitanem! Ja gram jako pałkarz, ona jako obrońca! - Sanaa bardzo nie lubiła, gdy myliło się ją z Lerato. Po prostu ją to męczyło.
Potter podskoczył z radości. Znowu treningi quiditcha! Tak się za nim stęsknił przez wakacje! James porwał swoją torbę i pobiegł szukać Łapy. Znalazł go rozmawiającego z Dorcas Meadowes. Wiedząc, że przyjaciel nie lubi, gdy mu się przerywa bajerowanie lasek, schował się za rogiem i zaczął podsłuchiwać.
-...jakoś marnie idzie ci ostatnio, Black - rzuciła kpiąco Meadowes. Niby była w Gryffindorze, ale James jakoś nigdy nie zwrócił na nią uwagi.
-Dorcas, ja chyba nie umiem. Jakoś nigdy nie miałem dziewczyny tak na poważnie. Wszystkie laski zawsze traktowały mnie jako... jako podrywacza, a mi to w zupełności odpowiadało, nie chciałem związku. - odpowiedział Syriusz łamiącym się głosem. Z ich krótkiej rozmowy Rogacz wywnioskował, że Syriusz zakochał się w Dorcas Meadowes. Chyba.
-A teraz chcesz? - zapytała cicho dziewczyna
-Tak. - Wybranka syriuszowego serca rzuciła mu się z piskiem na szyję. Pewnie mizdrzyliby się do siebie przez całą przerwę na drugie śniadanie, ale James postanowił przerwać im te miłostki.
-Dobra, dobra, buzi dacie sobie później. Syriusz, idziemy. - Łapa posłał tęskne spojrzenie Dorcas, ale dał się odprowadzić.
-Rogasiu! Czy ty wiesz, co właśnie zrobiłeś?! Ja tu się właśnie oddałem w całości mojej Dorcas, a ty... - Łapa wciągnął głośno powietrze - a ty wszytko zepsułeś! Mam nadzieję, że chociaż z dobrego powodu, bo jak nie...
-Jak kocha, to poczeka, a quidditch nie bardzo. Trening jutro o szóstej. Nie staw się, a Sanaa (albo Lerato) ukręci ci łeb. Wystarczający powód?
Syriusz aż podskoczył z radości.
-Wooohooo! Treningi! A kiedy mecz?
-Jeszcze nie wiem. No, ale sądząc z tego, że Sanaa wznowiła treningi, pewnie za parę tygodni. Ale się cieszę, Łapciu!
-Hm... Cześć James, cześć Syriuszu - westchnęły jakieś szóstoklasistki przechodzące obok.
-Cześć! - odpowiedział Rogacz, a następnie zwrócił się do przyjaciela - Black, co teraz mamy?
-Wróżbia... Ej, czy to nie Smarkerus Fake? Chyba go tak nie zostawimy, co Rogasiu?
-Taak, sądzę, że ta stara Sybilla nawet nie zauważy, że nas nie ma, a jak już, to uzna, że umarliśmy.
Obaj chłopcy ruszyli w stronę Ślizgona.
James szedł po jego lewej, a Syriusz po prawej stronie. Gdy przechodzili obok siebie, złapali go pod łokcie i zaciągnęli do pierwszej klasy po lewej. Chłopak szamotał się kopał, próbował wyciągnąć różdżkę zza pazuchy, ale oprawcy trzymali go mocno. Kiedy już zaciągnęli go do sali, usadzili go na krześle i magicznie związali.Oraz zabrali mu różdżkę.Nawet nie użyli do tego magii, bo chcieli go upokorzyć.
YOU ARE READING
Jeleń, szczur, wilkołak, pies, Huncwoci są THE BEST!!!
FanfictionNie usuwam tego tylko dlatego, że ludzie jednak lubią to czytać