Hogwart to roześmiane miejsce

173 11 10
                                    


   Może to i głupie, ale Peter miał cichą nadzieję, że Huncwoci nie zjawią się na stacji. Nie chciał ich widzieć, bo za każdym razem, kiedy myślał, że miałby zachowywać się jakby nic przez wakacje się nie stało, robiło mu się niedobrze. Dręczyło go poczucie winy i obrzydzenie do samego siebie. A wszystko zaczęło się w głupiej Hiszpanii na głupich wakacjach z rodzicami! Kiedy całymi dniami leżał na plaży, miał mnóstwo czasu, żeby przyjrzeć się zgrabnym kobiecym tyłeczkom... i chłopcom. Już po kilku dniach zwrócił uwagę na pewnego opalonego, ciemnowłosego i dobrze zbudowanego Hiszpana. Na początku myślał, że Amadis (czy to imię nie jest cudowne?!) patrzył na niego ze względu na ten przelewający się tłuszczyk i piersi jak u dziewczyny. Jednak czas spędzony z dwoma królami podrywu w szkole opłacił się, Peter szybko zorientował się w zamiarach chłopaka. 

   Pewnego wieczoru wymknął się z hotelu i poszedł na plażę. Wiedział, że Amadis pracował do późna jako ratownik i miał nadzieję go tam spotkać. Spacerował w tę i we w tę, jednak nie miał pojęcia, jak zwrócić na siebie uwagę. Powinien zacząć się topić? W sumie z jego brzuchem mogłoby to być trudne... Powinien po prostu go poszukać? Poczekać? A co, jeśli nie przyjdzie? W pewnym momencie usłyszał za sobą kroki i odwrócił się szybko. Szedł za nim sam Amadis z tajemniczym uśmiechem na ustach. 

- Wyglądasz jak grecki bóg - wyrzucił z siebie w końcu. Miał ściśnięte gardło i dziękował Merlinowi, że jest ciemno i chłopak nie mógł dostrzec rumieńców i kilku innych dziwnych reakcji Petera. 

- Podobam ci się? - szepnął Amadis. Podszedł bardzo blisko, jednak minął go i rzucił tylko: ,,choć". Weszli pomiędzy skały, stali po kostki w ciepłej wodzie i patrzyli sobie w oczy. Peter bał się, że zaraz wszystko zepsuje, więc czekał na krok Amadisa. Po chwili ten przysunął się troszeczkę bliżej i położył mu rękę na policzku, a później... pocałował go. Bez obrzydzenie czy skrępowania. Po prostu całowali się. To było takie cudowne uczucie. 

   Ale... jak wrócić teraz do szkoły i powiedzieć Huncwotom: ,,Jestem gejem"? Już nawet wilkołactwo Remusa było lepsze, bo to była choroba, to nie od niego zależało. A kto chce mieć przyjaciela pedała? Coby było, gdyby go wyśmiali, powiedzieli całej szkole? Życia by tam nie miał. 


   Jednak Huncwoci, co do jednego, z radosnymi uśmiechami pojawili się na stacji. Wszyscy byli bosko opaleni, oprócz Lily, która była ciągle biała jak śnieg, a jedyny ślad po słońcu na jej skórze stanowiła łuszcząca się skóra na nosie. Każde z nich miało sobie mnóstwo do opowiedzenia, byli szczęśliwi i tylko Peter się nie uśmiechał. Czuł się zagubiony, samotny. Całą podróż przesiedział w ciszy, ale nikt tego nie zauważył. James był zbyt zajęty Lily, żeby pomyśleć o czymkolwiek innym. Syriusz nabijał się z nich i jednocześnie obejmował Dorcas, a Remus był schowany za książką do obrony przed czarną magią. Co jakiś czas włączał się do rozmowy, ale raczej sporadycznie. Jakoś w połowie dosiedli się do nich Frank z Alicją, którzy ciągle wyglądali jak dwa gołąbeczki, chyba nie pokłócili się ani razu od zeszłego roku.

   Humor trochę mu się poprawił, kiedy weszli do Wielkiej Sali.  Przy stole siedzieli odświętnie ubrani nauczyciele, z okazjonalnymi, powściągliwymi uśmiechami na twarzach. Na samym środku siedział profesor Dumbledore; swojej brody nawet nie podciął przez wakacje. Patrzył na tych wszystkich uczniów zza swoich okularów-połówek. Uśmiechał się dobrotliwie, jakby czekał na ten gwar bardzo długo. W końcu wstał, nabrał powietrza w płuca i wrzasnął:

- Moi drodzy! Powitajmy nowych uczniów wielkimi brawami!

Sala rozbrzmiała klaskaniem. Po chwili drzwi się otworzyły i szybkim krokiem weszła profesor McGonagall, a za nią około pięćdziesiąt jedenastolatków. Trzymała stary, trójnogi stołek, a na nim Tiarę Przydziału. Miała surowy wyraz twarzy, ale jej oczy zdradzały, że lubi tę chwilę. Kiwała niektórym uczniom na powitanie i uśmiechała się. Kiedy doszła do stołu nauczycielskiego, postawiła taboret, odwróciła się w stronę uczniów, podniosła dłonie i zabrzmiała cisza. 

Jeleń, szczur, wilkołak, pies, Huncwoci są THE BEST!!!Where stories live. Discover now