Part 11

423 23 2
                                    

-Fakt, zostaliśmy sami.-stwierdziłam. W tej chwili George podszedł do mnie złapał w talii. Przybliżył się do mnie i nagle.... zaczął mnie łaskotać. Zwijałam się na podłodze ze śmiechu.
-Geo...hahha....rge...hahah.... proszę....prze...hahhaha...stań...haha-mówiłam między napadami śmiechu.
-Przestanę jeśli powiesz mi kiedy masz urodziny.
-Dwu.... hahahaha....dziest.....hahah ..... ego.... haah .. sierp... hahah ....nia ....hhaha
-Ok.
-Po co Ci moja data urodzenia?-zapytałam gdy przestał mnie łaskotać.
-Chciałem wiedzieć.
-Ym...ok. Idę spać.-odpowiedziałam i weszłam na moje łóżko.-Dobranoc Małpko.
-Dobranoc Megi

***

Było ciemno. Bardzo ciemno. Siedziałam przywiązana do jakiegoś krzesła. Słyszałam jakieś szumy, do momentu, a którym ktoś się odezwał.
"Ja wrócę. Miej się na baczności."  Głos ucichł. Był mi wyjątkowo znajomy. Przypominał trochę syk węża.

***
Obudziłam się zalana potem. Zaszłam na dół i przytuliłam się do George'a, a następnie do Freda.
-Co się dzieje?-zapytała zaspana jaszczurka.
-Miałam koszmar.
-Nasz maluszek się wystraszył. To straszne!-zaśmiała się Małpka.
-Żebyś Ty się przypadkiem nie wystraszył!-powiedziałam i podeszłam do Freda. Pocałowałam się go w policzek i się do niego  uśmiechnęłam. Następnie spojrzałam na George'a, a w jego oczach była zazdrość. Weszłam na swoje łóżko i próbowałam zasnąć ale bez skutku. Gdy wreszcie mi się udało obudziła mnie rozmowa moich "współlokatorów".
-Zależy Ci na niej?
-Trudno stwierdzić.-Mają bardzo podobne głosy, więc ciężko było poznać, który z nich co powiedział. Ze zmęczenia usnęłam i obudziłam się dopiero o 11:23. Zeszłam na dół pewna, że wszyscy są na śniadaniu aż tu nagle zza szafy wyskoczyła Ginny.
-Buuuu!
-Ojezuu! Ginny nie strasz mnie tak! Prawie na zawał padłam na zawał!
-Ale Fred mi kazał!
-To go nie słuchaj maluchu.
-Ale miał mi dać cukierka!
-To ja też Ci dam cukierka.
-Czekoladę,albo dwie.
-Jedną.
-No dobrze.-Po skończonej rozmowie wzięłam ubrania i poszłam się ubrać. Wybrałam krótkie jeansowe spodenki z wysokim stanem i czarny T-shirt. Na to narzuciłam luźną, białą, zapinaną bluzę. Po wykonaniu porannej rutyny zeszłam na śniadanie. Gdy weszłam do kuchni nikogo nie było. Trochę mnie to zdziwiło. Stwierdziłam, że później się o to zapytam i zrobiłam sobie tosty. Po zjedzonym posiłku postanowiłam poszukać bliźniaków, lecz nigdzie nich nie było. Wyszłam na dwór, a później poszłam za dom. Ujrzałam koc, a na nim koszyk z jedzeniem i piciem, talerzyki, kubki. Generalnie wszystko potrzebne na piknik. Zdzwiona rozejrzałam się wokół i nagle zza krzaków wyskoczyła cała ruda rodzina oraz moi rodzice.
-WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO!!!-wykrzyczeli sprawiając, że prawie dostałam zawału.
-Co? Dlaczego?-zapytałam-Aaa! Dzisiaj dwudziesty sierpnia! Moje urodziny! Dziękuję!-powiedziałam i zaczęłam wszystkich przytulać.  Gdy nadeszła kolej George'a i gdy miałam go przytulić on mnie przerzucił przez ramię i pobiegł w kierunku lasu. Przez cały czas krzyczałam, że ma mnie postawić na ziemię ale on nadal biegł. Puścił mnie gdy byliśmy w miejscu, do którego poszliśmy wczoraj.
-To miejsce...-zaczęłam.
-Jest takie śliczne. Wiem.-powiedział chłopak.
-Skąd je znasz?
-Kiedyś podczas samotnego spaceru szedłem tym lasem i akurat znalazłem to miejsce. Odkryłem, że widzą je tylko czarodzieje. Widzisz to jeziorko? Jego woda leczy rany.-spojrzałam na niego zdziwiona a on wyciągnął scyzoryk z kieszeni.
-Co ty robisz?
-Popatrz-Powiedział i podszedł do strumyka(?). Schylił się i przeciął sobie palec. Leciała mu krew.
-Idioto co Ty robisz?!-w tym momencie on zamoczyl palec w wodzie i po ranie nie było ani śladu.
-Magia.-zaśmiał się chłopak.
-Wow.-wyszeptałam, a chłopak podszedł do mnie i przytulił. Powiedział po cichu do ucha:Sto lat księżniczko. I wyciągnął malutkie pudełeczko z naszyjnikiem.

*****
Rozdział powstał na prośbę (czyt.:żądanie) Olciak1111

Weny nie mam :((

Żegnam
Buziaki:*

New life||George, Fred Weasley[ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz