Part 12

415 22 2
                                    

Kiedy otworzył pudełeczko ujrzałam srebrny naszyjnik z serduszkiem, a na nim wygenerowana data naszego spotkania. Nie ukrywam, popłakałam się i rzuciłam mu się na szyję.
-Dziękuję.-powiedziałam przez łzy.
-Nie ma za co księżniczko.-staliśmy tak chwilę wtuleni w siebie do chwili, w której ktoś postanowił nam przerwać. Ktoś, a mianowicie Fred, Ginny i Ron.
-Uuu!-krzyknęła jaszczurka.
-Zamknij się!-odpowiedział mu George.
-Lodzice mówią sze macie iść do domu!-wtrąciła się Gin trochę sepleniąc. Popatrzyłam na nich i ruszyłam w drogę powrotną. Gdy doszłam do domu wszyscy już tam byli.
-Ale jak wy...-nie dane mi było dokończyć.
-Tak szybko tutaj dotarliśmy? Poszliśmy na skróty, a ty jeszcze dłuższą drogą niż normalnie.-Odpowiedzieli w tym samym momencie bliźniacy.
-Dobra, nie ważne. Czemu musieliśmy tak szybko wrócić?-Zmieniłam temat.
-Bo chcieliśmy Ci coś ważnego powiedzieć-zaczęła smutno mama-babcia Katherine zmarła 3,5 godziny temu, lecz dopiero kilka chwil temu nas o tym poinformowano. Bardzo mi przykro kochanie.-Mówiła. Czułam jak łzy gromadzą mi się pod powiekami. Byłam z babcią bardzo związana.
-Nie, to nie może być prawda!-krzyczałam. W końcu nie wytrzymałam i wybuchłam płaczem, a tata mnie przytulił. Od dziś moje urodziny będą najgorszym dniem w roku.
-Wiem, że to dla Ciebie trudne ale musisz być silna. Pogrzeb odbędzie się w Londynie. Po nim pójdziemy również na zakupy potrzebne do szkoły.-Powiedział ojciec.
-Myślisz, że jakieś zakupy i jakaś szkoła mnie teraz obchodzą?!-wyrwałam się z jego uścisku.-Że tak po prostu się z tym pogodzę?! Co?!-wykrzyczałam i wbiegłam do domu. Udałam się do "mojego" pokoju. Chciałam być sama. Przebrałam się w wygodne ciuchy i związałam włosy w niedbały kok, a następnie wskoczyłam na łóżko i zaczęłam jeszcze bardziej płakać. "Zakopana" w kołdrze ze zmęczenia w końcu zasnęłam. Kiedy się obudziłam było po jedenastej. Nie miałam ochoty jeść śniadania więc po prostu wzięłam ciuchy i poszłam do łazienki. Gdy wykonałam poranną rutynę szybko włożyłam na siebie przygotowane ubrania. Były to czarne leginsy i tego samego koloru za duża bluza przez głowę. Na koniec zrobiłam kok i zeszłam na dół zrobić sobie herbatę. Gdy zeszłam na dół wszyscy siedzieli w salonie.
-Megan...-powiedziała Molly.-Chcesz coś zjeść?
-Dziękuję, ale nie. Zrobię sobie tylko herbatę.
-Musisz jeść.
-Naprawdę nie jestem głodna.
-Oj no dobrze.-Szybko zrobiłam sobie napój i równie szybko Ci wypiłam. Kiedy miałam wejść na schody ktoś mnie zatrzymał. Ktoś, a mianowicie...Percy.Tak, Percy. Też się zdziwiłam.
-Gdzie idziesz?-zapytał.
-Do pokoju.
-Dlaczego?
-Chcę być sama, a czemu pytasz?
-Bo miałem nadzieję, że pójdziesz ze mną na spacer.
-No dobrze. Pójdę.-Uśmiechnęłam się do chłopaka, a on odpowiedział mi tym samym i pociągnął za rękę w stronę wyjścia. Ubrałam szybko buty i przelotnie spojrzałam na Bliźniaków. George był zły. Jednak szybko wyszłam na zewnątrz i podeszłam do swojego towarzysza.
-Ładnie dziś wyglądasz Megi.
-Dziękuję-odpowiedziałam lekko zakłopotana.-Gdzie mnie zabierasz?
-Niespodzianka.

*****
Rozdział mi się nie zapisał za pierwszym razem :(( Co tam u Was? A tak odnośnie rozdziału. Co myślicie tym, że Percy chce zabrać gdzieś Megan? I gdzie? Dajcie znać w komentarzach!

Żegnam
Buziaki:*

New life||George, Fred Weasley[ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz