01

16.9K 607 406
                                    


Usiadłam przy stole Gryfonów. Czułam wielką ekscytacje, że znowu jestem w Hogwarcie. Wreszcie będę mogła zakończyć naukę w tej szkole.

Ron od razu rzucił się na jedzenie. Nakładał sobie na talerz tak, jakby był to jego ostatni posiłek, a jedzenie miałoby za chwilę zniknąć. Natomiast Harry prawie nic nie jadł. Wpatrywał się tylko w jeden punkt w oddali.

- Co on tu robi? - zapytał ze złością Harry i wskazał ręką na stół Ślizgonów

Odwróciłam się we wskazanym przez niego kierunku i zobaczyłam kogoś, kogo się tu nie spodziewałam.

- Malfoy - powiedział z pogardą Ron nadal jedząc udko kurczaka.

Musiałam przyznać, że Draco wyprzystojniał. Jego platynowe włosy nie były ulizane, lecz lekko opadały mu na czoło, co dodawało mu uroku. Jego rysy twarzy wyostrzyły się, a oczy skierowane były w dal ignorując jedzenie na talerzu.

Obserwowałam go przez jakiś czas, a gdy zorientowałam się co robię szybko odwróciłam się w stronę moich przyjaciół, którzy akurat rozmawiali o quiditchu. Cały czas myślałam co ciekawego będziemy robić w tym roku szkolnym skoro Voldemort już nam nie zagraża.

- Hermiona, co się dzieje? - zapytał wyraźnie zmartwiony Harry - Nic nie zjadłaś.

- Nie jestem głodna. - odparłam patrząc się w mój talerz

Dziwnie się czułam. Miałam przeczucie, że ktoś obserwuje każdy mój ruch. Po plecach przeszły mi dreszcze.

- Od kilku minut Malfoy gapi się na ciebie. - zaśmiał się Ron

- Naprawdę? - spytałam ze zdziwieniem - Pewnie zastanawia się co ja tu robię. Od ośmiu lat o tym myśli...

Wstałam, podziękowałam za towarzystwo i oznajmiłam, że idę na krótki spacer.

Weszłam na błonia. Nikogo tu nie było. Wszyscy musieli być jeszcze w Wielkiej Sali. Przeszły po mnie dreszcze. Dopiero teraz zauważyłam, że zostawiłam swój szalik przy stole Gryffindoru, lecz nie chciało mi się tam po niego wracać. Usiadłam pod drzewem i wyjęłam z torby szkicownik. Popatrzyłam się na okolicę i zaczęłam ją rysować. Gdy nie byłam jeszcze w Hogwarcie chodziłam na lekcje rysunku. Lubiłam to. Mogłam wyrazić swoje uczucia za pomocą jednego pociągnięcia ołówkiem. Nikomu nie powiedziałam o mojej pasji. Nie wiem dlaczego. Może nie chciałam by ktoś je oceniał, bo przecież nie jestem Da Vinci'm. Nagle z zadumy wyrwało mnie czyjeś chrząknięcie. Szybko zamknęłam zeszyt i spojrzałam w górę. Na jego widok wstałam.

- Co ty tu robisz? - zapytał Draco z pogardą

- Odrabiam rok, który straciłam na walce z Voldemortem. - odpowiedziałam pewna siebie

Blondyn zaczął się śmiać, a ja patrzyłam na niego zdziwiona.

- To, to wiem Granger. - odparł z uśmiechem - Chodziło mi o to, że co ty tu robisz konkretnie tutaj. Na tych błoniach, przy tym drzewie, z tym zeszytem. - powiedział wskazując na trzymany przeze mnie przedmiot.

- Nic... - powiedziałam, a na moje policzki wkradł się rumieniec.

Draco podszedł do mnie i próbował zabrać mi szkicownik.

- Co ty tam ukrywasz? - zapytał Ślizgon, ale ja tylko wzięłam swoje rzeczy i uciekłam do mojego dormitorium.

Zdyszana stanęłam przed drzwiami i zorientowałam się, że nie znam hasła. Zaczęłam wymieniać wszystkie znane mi magiczne słodycze.

- Czekoladowe żaby! - wykrzyczałam w końcu.

Drzwi się otworzyły, a ja przeszłam przez pokój wspólny i weszłam do dormitorium. Nie byłam prefektem naczelnym. Odmówiłam tego stanowiska. Chciałam mieszkać blisko Rona i Harrego. Dziwne, prawda? Trzymałam się z Potterem i moim byłym. Tak byłym. Ron i ja już nie jesteśmy razem, ale się przyjaźnimy.

Usiadłam na łóżku i otworzyłam moją torbę. Chciałam dokończyć rysunek. Wyjęłam wszystkie rzeczy na pościel, ale nie mogłam znaleźć szkicownika.

O, nie... pewnie mi wypadł gdzieś na błoniach. Dzisiaj nie miałam już siły go szukać. Rozejrzę się za nim jutro po śniadaniu. Położyłam się na łóżku i momentalnie zasnęłam.

Ty szlamo... ~ DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz