~2~

828 64 9
                                    

Spacerował między drzewami w lesie, było bardzo zimno, liście szeleściły pod jego nogami i ciągnącym się po ziemi długim czarnym płaszczem. Zawsze udawał się tam, gdy potrzebował oczyścić umysł. Poczuł ból na przedramieniu, nie było to wezwanie od Czarnego Pana, ten ból sygnalizował obecność innego Śmierciożercy w lesie. Wyciągnął różdżkę i ruszył na przód. Poruszał się teraz bezszelestnie, ostrożnie stawiał każdy swój  kolejny krok. Dotarł do środkowej części lasu, gdzie znajdowała się niewielka polana. Spodziewał się każdego, ale kiedy ją zobaczył nagle się zatrzymał. Siedziała na kamieniu, miała ręce we krwi. Przypomniała mu się scena z ich ostatniego spotkania. Pamiętał jak ją torturował, nie miał wtedy innego wyjścia. Widząc go, od razu się podniosła i ruszyła w jego kierunku.

-Severus? - rzekła.

Nie potrafił się po ruszyć, a co dopiero coś powiedzieć. Przytłoczył go nakład wspomnień. Ocknął się dopiero wtedy, kiedy go dotknęła.

- Tęskniłeś za mną? - zaczęła się śmiać i rzuciła się na niego.

Upadli na stos liści. Sev zauważył Mroczny Znak na jej przedramieniu, czyli jednak dołączyła do Voldemorta. Znał tą wariatkę, aż za dobrze wiedział, że prędzej czy później zejdzie na zła stronę. Kobieta wpiła się w jego usta bez opamiętania, tak jak robiła to za każdym razem. Chciała mieć zawsze nad wszystkim kontrolę, Severus jej na to nigdy nie pozwalał. Kiedy oderwała się od niego rzucił jej nieprzyjemne spojrzenie.

- Czego chcesz Chloe? - zapytał bawiąc się jej kosmykiem blond włosów. - Znudzili Ci się inni Śmierciożercy, że do mnie przyszłaś?

- Z tobą mi się najlepiej spało, nic na to nie poradzę. Zresztą mam zadanie do wykonania - pocałowała go delikatnie.

- Hmm? - mruknął Snape.

- Zobaczysz później, to niespodzianka. - stwierdziła.

- Chloe, przecież jestem prawą ręką Czarnego Pana, wiem wszystko.

- A tak liczyłam, że Cię zaskoczę kiedy zostanę nauczycielką w Hogwarcie, będę mogła Cię częściej widzieć i będziemy mogli robić to co robiliśmy kiedyś. - odparła i zajęła się całowaniem jego szyi.

Była taka naiwna, wystarczyło ją odpowiednio podejść i już wypaplała wszystko. W armii Voldemorta służyła zapewne tylko jako zabawka w dzień i w nocy. Oddał się jednak tej krótkiej przyjemności. Leżeli tak jeszcze przez parę minut, po czym Chloe zaczęła rozpinać jego koszulę i całować  go po obojczyku. Zaraz jednak odezwała się.

- Chciałabym skończyć to co zaczełam, ale chyba ta twoja pieprzona Gryffonka nam na to nie pozwoli . - odparła ze złością.

- Jaka znowu moja? - powiedział beznamiętnie.

- Wiesz co mam na myśli Severus! Powiedz jej, że ma się od ciebie odwalić bo jak nie to ja to zrobię. Przyszła tu za tobą, czuję jej obecność. Zresztą ja i tak muszę iść Czarny Pan będzie mmnie szukał - powiedziała podnosząc się i ciągnąc Snape'a za sobą.

Pocałowała go namiętnie ostani raz i po chwili zniknęła. Został nareszcie sam. Oczyścił się z liści, ziemi i krwi jaka na nim została. Nie potrzebował jej w Hogwarcie, nawet nie chciał żeby tam była. Nie była dla niego ważna, od czasu kiedy nie przydawała się do wyciągania informacji, kompletnie o niej zapomniał. Wykorzystywali siebie tylko to własnych potrzeb, założyłby się, że spała już pewnie z każdym z Śmierciożerców. Snape obrócił się i ruszył drogą powrotną. Po zrobieniu paru kroków zobaczył nadchodzącą szopę loków. Wyglądała jak Kuzyn Itt z Rodziny Adamsów. (dla tych nie ogarniętych to ten taki niski, cały z włosów)

~*~

Hermiona rozmawiała z przyjaciółmi o całym zajściu. Obiecali jej, że następnym razem ją przypilnują, chociaż płakali ze śmiechu kiedy dowiedzieli się, że noc spędziła u Snape'a i że nic z tego nie pamięta. Włączyła w swojej sypialni RHCP - Otherside i czytała książkę do Transmutacji. Coraz bardziej zaczęło się ściemniać, chciała zapalić światło swoją różdżką. Zdała sobie sprawę, że nie ma jej przy sobie. Przeszukała całą wieżę Gryffindoru i postanowiła sprawdzić jeszcze drogę powrotną. Sapnęła i ruszyła w kierunku lochów, patrząc na mapę Huncwotów pożyczoną od Harry'ego. Profesora Snape'a nie było w zamku, wiedziała, że wybrał się na spacer do Zakazanego Lasu. Często widziała go przez okno kiedy to robił. Mogła zostawić mu kartkę albo zaczekać i przyjść później. Postanowiła jednak udać się na mały spacer, przeszła koło chatki Hagrida, która stała całkiem pusta od tygodnia, gdyż ten poleciał odwiedzić Norberta w Rumunii. Szła ostrożnie po ścieżce, nie chciała skręcić sobie kostki. Żałowała, że nie zabrała ze sobą czapki, szata oraz szalik musiały jej wystarczyć. Nuciła utwór Nirvany "Come As You Are" i myślała nad wojną, miała wrażenie, że nigdy nie poczuje się całkiem bezpieczna. Zaczęła przedzierać się przez krzaki, wydawało jej się, że słyszy czyjeś głosy, ale to w końcu Zakazany Las tutaj wszystko było inne niż się wydawało. Z tej ciemności przypomniały jej się głębokie, pociągające i czarne oczy Snape'a. Nie wiedziała czemu od czasu kiedy obronił ją podczas Bitwy w Hogwarcie, nie przestawała o nim myśleć. Była mu wdzięczna, podziwiała go za to całe szpiegostwo, jednak nie wiedziała czemu zaczynał tak na nią działać. W jednej chwili go nienawidziła tak jak większość w Hogwarcie bo był wielkim dupkiem, a za chwilę, przez ten cały czas jaki go znała mimo, że tego nie ukazywała, chciała poznać go bliżej. Najczęściej jednak zostawało to wszystko na nienawiści przez to jak ją traktował. Nie chciała jakiejś wielkiej sympatii, ale oczekiwała chociaż trochę szacunku. Idąc do przodu potknęła się o gałąź, zachwiała, i o mało co nie przewróciła się na ziemię. Dostrzegła w oddali wysoką postać, czuła że to jej profesor, nikt inny nie poruszał się z taką gracją i nie miał tak długiego płaszcza. Podniosła głowę do góry i skierowała się w jego kierunku.

~*~

Kiedy doszła do niego, zaczął zastanawiać się po co tu przyszła. Zmierzył ją wzrokiem od góry do dołu.

- A ty co Granger urwałaś się z Rodziny Adamsów?

Spojrzała się na niego tymi brązowymi tęczówkami, zanim załapała aluzję co do jej włosów.

-  A pan z Opery? Chyba, że pomyliłam Eryka z panem.

- GRANGER! Szacunek! - warknął.

- Pan zaczął. - odparła.

- A zresztą co ty tutaj robisz? Nie dajesz rady funkcjonować beze mnie ? Czy postanowiłaś mnie śledzić jak jakaś psychofanka?

- Co to to nie, chciałam odzyskać tylko swoją różdżkę którą u pana zostawiłam - powiedziała krzyżując ręce na piersiach.

- Oj Granger, niby jesteś taka zdolna a masz już taką sklerozę, gorzej niż Dumbledore.

- HA HA HA bardzo śmieszne, ja przynajmniej nie potykam się o swoją pelerynę która prawdopodobnie była wzorowana na Batmana.

- MIAAUU!

- Nie no jeszcze ten twój kocur mi tu  potrzebny do szczęścia. - powiedział Snape.

- A myślałam, że to pan miauknął. - odparła z wyszczerzonymi zębami.

- Zabierz ode mnie tego swojego futrzaka! - warknął.

- Krzywołapek! Kici Kici Snejpi!

- Czy ja się do cholery jasnej przesłyszałem?

- Chodź tutaj, grzeczny kotek. Kto jest moim koteczkiem no kto?

- Na pewno nie ja! Zostaw mnie w spokoju! - ryknął.

-Nie moja wina, że Krzywołapek pana polubił.

- Bierz go Granger i marsz do zamku, ale już! Albo najlepiej go tu zostaw.

- NO WIE PAN CO? - fuknęła.

Wzięła kota na ręce i udała się przed siebie.

- Nie w tą stronę Granger.



Druga Strona Snape'a (Sevmione)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz