Rozdział 9

27 1 0
                                    

- Jaki mamy plan? - spytał Lee.

Siedzimy przed opuszczoną fabryką w okolicach Detroit, czyli tymczasową siedzibą Zacharego. Na razie nie widać nic podejrzanego. Co jakiś czas podjeżdża tu jakiś samochód albo chodzą ludzie. Nic ciekawego. Gdyby nie to, że noszą skrzynki. Nie wiem z czym, ale chcę się dowiedzieć. 

Dopiero po chwili milczenia przerzuciłam spojrzenie na Lee, który zaczynał się niecierpliwić. Zaśmiałam się cicho i wróciłam wzrokiem na budynek. Ten chłopak jest taki niedoświadczony i porywczy. To niedorzeczne i nawet słodkie.

- Wchodzę tam. Priorytetem jest dzisiaj odwrócenie jego uwagi od tego, co zamierza zrobić. Cokolwiek to jest. Myślę, że pogróżki i dogryzanie powinno załatwić sprawę. Wkurzy się, a to akurat dobrze.

- A co ze mną?

- Ty tutaj poczekasz. Jeśli tam pójdziesz, a Zachary będzie na tyle inteligentny, żeby przewidzieć naszą wizytę i się do niej jakkolwiek przygotować, to i tak na nic się nie zdasz. Lepiej będzie jak po prostu będziesz moim ubezpieczeniem. Wyjdę  stamtąd za jakiś czas. Jeśli coś pójdzie nie tak, dam ci znać i wrócisz do szkoły. Powiesz o tym komu trzeba i po sprawie. Tak?

Chłopak pokiwał głową. Był niepewny, widziałam to w jego ruchach. Uśmiechnęłam się do niego pokrzepiająco i ruszyłam.

Sama nie byłam do końca przekonana tym planem, ale lepszego nie mieliśmy. Chciałam załatwić to szybko i wrócić do chłopaków. Jednocześnie wiedziałam jakie mogą być konsekwencje jeśli nas złapią, dlatego wolałam zostawić Lee'ego. Nie wierzę w to, że Zachary się nas nie spodziewa. Nie jest na tyle głupi.

Pokręciłam głową i odsunęłam myśli na bok, aby całkowicie skupić się na zadaniu. Udało mi się wejść niepostrzeżenie do środka. Chodziłam korytarzami starając się znalezć właściwe drzwi.

Gdy w końcu mi się to udało, przystanęłam przy nich i zaczęłam nasłuchiwać. Słyszałam jedynie odgłosy kroków z dołu. Nie mogłam stwierdzić, czy ktoś jest w środku i był tylko jeden sposób, aby się przekonać.

Jako że drzwi były zamknięte na klucz, wyciągnęłam broń z nałożonym już tłumikiem i strzeliłam w zamek. Tłumik nie mógł zagłuszyć całkiem odgłosu strzału, więc musiałam się pospieszyć. Może nie wyjdzie jak chciałam i Fernan będzie musiał się zadowolić jakimiś dokumentami.

Weszłam szybko do pokoju i przeżyłam szok. Za biurkiem siedział młody mężczyzna. Na oko miał z 20 lat. Brązowe włosy postawione były na żel do góry. Mimo, że siedział mogłam powiedzieć, że jest wysoki i umięśniony. Ubrany w zwykłą szarą koszulkę i czarne dżinsy. Spod rękawów wystawały mu tatuaże.

Siedział rozluzniony, z splecionymi na stole rękoma i zamkniętymi oczami.

Szybko się zreflektowałam i ukryłam szok. Jeśli to jest pułapka nie mogę dać po sobie znać, że mnie cokolwiek rusza.

Chłopak otworzył oczy i przyglądnął mi się. Wiedziałam, że się mnie spodziewał, ale najwyrazniej nie tak mnie sobie wyobrażał. Podniósł brwi w zdziwieniu. Przeleciał swoimi niebieskimi oczami po całej mojej sylwetce.

- No, no.. kogo mu tu mamy?

Na dzwięk tego głosu uśmiechnęłam się krzywo. Odwróciłam się bokiem do chłopaka za biurkiem, abym mogła spokojnie widzieć wejście do drzwi.

- Kopę lat, nieprawdaż?

Tak jak się spodziewałam, Zachary nie zmienił się prawie wcale. Dalej dobrze się trzymał. Jedyne co teraz przykuwało uwagę to gruba, brzydka blizna ciągnąca się od szczęki do mankietu jego koszuli, jak zwykle do połowy rozpiętej.

Za Zacharym stał wielki mężczyzna, którego aż za bardzo pamiętam. Facet nie ma nosa i lewego ucha, przez co wygląda jeszcze bardziej przerażająco.

Uśmiechnęłam się do niego słodko i z taką samą miną powróciłam wzrokiem do Zacharego.

- Co cię sprowadza w moje jakże skromne progi? - spytał rozkładając ręce.

Jedną z rzeczy, które nas łączyły było to, że uwielbił prowadzić takie gierki. Całkowicie jak ja.

- Ah no widzisz.. Pomyślałam sobie, że wpadnę i zobaczę co tam u starych znajomków.

- Bardzo miłe to z twojej strony - uśmiechnął się złośliwie przechylając głowę w bok i spoglądając za mnie. - Więc przywitałaś się już z moją chlubą?

- Och, nie miałam jeszcze okazji - też odwróciłam lekko głowę w stronę biurka.

- Może powiesz mi co o nim myślisz?

- Hmm.. - przebiegłam przesadnie wzrokiem po sylwetce mężczyzny. - Myślę.. że przy następnej mojej wizycie ktoś zajmie jego miejsce. Jak zawsze - wzruszyłam ramionami powracając do Zacharego.

- Ja jednak myślę inaczej - splótł ręce przed sobą i podniósł głowę do góry. Zadowolony i wredny uśmieszek wpełzł mu na usta. - Synu.

Uniosłam wysoko brwi i zaśmiałam się. Chciałam zatuszować, że mnie to ruszyło.

Jednak śmiech utknął mi w gardle, gdy dostałam czymś w tył głowy i straciłam przytomność.

~~~

Witajcie w moich skromnych progach!

Ponawiam prace nad tą książką, więc śmiało dawajcie znać co myślicie ;)

Myślę, że rozdziały będą podobnej długości jak ten.

Dzisiaj pojawi się jeszcze jeden rozdział, tak na dobry początek

FIND a HOMEWhere stories live. Discover now