- Kto zeżarł moje andruty?! Czy ja ze świniami mieszkam?! Jak chcecie to idźcie i sobie kupcie, a nie mi tylko wyżeracie, grubasy niewychowane! Można gardło zedrzeć, a i tak nic nie dotrze! Kupię sobie osobną lodówkę na kłódkę i będzie!
Usłyszałam krzyk z kuchni i zachichotałam. Szybko połknęłam kawałek słodycza i wstałam.
Narazie tylko Marcus wiedział, że tu przyjechałam. Inni domownicy nie.
W tym także Dean, który tak krzyczał. To bardzo bliski przyjaciel Marcusa, a także mój. Mieszka tu dosyć długo. W zasadzie nawet nie wiem dlaczego. Ma swój własny pokój z łazienką. I także pojemniczek w lodówce, w którym są jego andruty. Nikt nie może ani wchodzić do jego pokoju, ani jeść jego andrutów. To jego dwie fobie.
Zabrałam te smakołyki, bo byłam głodna i bardzo je lubię. No i cóż mogłam na to poradzić..
Stanęłam w progu kuchni i patrzyłam z rozbawieniem jak Dean przegląda zawartość lodówki i mamrocze coś pod nosem. W końcu zwiesił głowę i westchnął. Postanowiłam się odezwać.
- Przepraszam cię, Deansy, ale jakoś nie mogłam się oprzeć. One mnie o to błagały - wyjaśniłam i odgryzłam kolejny kawałek.
Głowa mężczyzny natychmiast się podniosła i oczy skupiły na mnie. Niedowierzanie przeszło w błysk radości.
- Wejście smoka? - zaśmiał się i podszedł do mnie, żeby następnie wziąć mnie w ramiona.
Ponownie zachichotałam i objęłam go, uważając na jedzenie w mojej dłoni.
Po krótkiej chwili odsunął się na długość ramion i pogroził mi palcem.
- A to - wskazał głową na andruta - ja sobie zapamiętam.
- A zapamiętaj sobie - wzruszyłam ramionami. Odwróciłam się i poszłam do salonu. Jeszcze tylko rzuciłam przez ramię: - Doktor House leci. Idziesz?
- Idę, idę.
Usiadłam na kanapie, a zaraz dołączył do mnie Dean. Włączyłam telewizor i przełączyłam na House'a. To był taki nasz serial. Zawsze razem go oglądaliśmy i komentowaliśmy.
Tym razem nie mogłam się skupić, bo mężczyzna ciągle na mnie patrzył. Kiedy stało się to nie do zniesienia odwróciłam się i też wlepiłam w niego spojrzenie.
- O co ci chodzi?
- O nic. Tak się tylko zastanawiam, czy bardzo się zmieniłaś od ostatniego razu.
Westchnęłam i odłożyłam andruty na stolik.
- Nie zmieniłam się, okay? Poza tym, to doskonale wiesz, że gdybym mogła, to bym przyjechała. Nie moja wina, że moją dziwny tok myślenia. I też dlatego teraz przyjechałam.
- Czekaj.. Czyli byś nie przyjechała, gdybyś teraz nie musiała czegoś zrobić, tak?
- Nie, to nie tak. Raczej przyjechałabym, ale tylko do was z odwiedzinami.
- A tak to..?
- Tak to sprawy się komplikują. Mianowicie - dodałam wiedząc, że nie zadowala go minimalne wytłumaczenie. - Fernan i James nakładają zakaz opuszczania i wchodzenia na teren szkoły. Wyjątki to specjalne pozwolenia od nich. A ja nie zamierzałam siedzieć tak i gnić. Dlatego wyniosłam się na jakiś czas.
- Ale dlaczego?
- Problemy z Zacharym. Przeszło to na wyższy poziom. Poza tym mamy w szeregach zdrajcę i w ten sposób chcą go wyłapać i nie pozwolić donosić informacji Zacharemu.
- Aha - mruknął.
Zaśmiałam się z jego odpowiedzi i wróciłam do jedzenia i serialu.
- A ty co będziesz robić?
- Podziałam na własną rękę - wzruszyłam ramionami. - Nie wiem, poszukam informacji, pochodzę, popytam.. Zobaczy się. Dlatego też potrzebuje przebrania.
Uśmiechnęłam się jak psychopata i mrugnęłam do Deana, który udał, że się wzdrygnął.
~~~
Tak na dobrą nockę 💜
YOU ARE READING
FIND a HOME
Teen FictionPoznasz tu losy dziewczyny, która nigdy nie miała prawdziwego domu czy rodzinnego ciepła. Dziewczyny, która całe życie musiała wykonywać zachcianki. Dziewczyny, która nie bała się zbuntować. Która stała się wredna i bezuczuciowa. ...