Rozdział 17

21 3 0
                                    

Linsay pisnęła i rzuciła się na mnie zapominając o wszystkim. Zaśmiałam się tuląc ją. Jednocześnie spojrzałam nad jej ramieniem na Braina. Kiedy mnie zobaczył, po prostu znieruchomiał z otwartymi ustami. Po chwili potrząsnął głową, zamrugałam kilkakrotnie i odchrząknął.

Ostatni raz widziałam go osiem lat temu, kiedy ja miałam 9 lat, a on 8. Był wtedy we mnie zapatrzony, co było nawet słodkie. Remy i Lukas, którzy wtedy z nami byli, śmiali się z niego, ale ja zawsze starałam się być dla niego miła.

Teraz szczerze mogę powiedzieć, że nie poznałabym go na ulicy. Zmienił się i to bardzo. Wyprzystojniał. Przede wszystkim urósł i widocznie zaczął ćwiczyć.

- Hej - uśmiechnęłam się do niego.

- Cześć - wymamrotał dalej się na mnie gapiąc.

Dean zagwizdał, więc chłopak posłał mu groźne spojrzenie, a po nim ja.

- Okey, Linds, poszczaj. No już - zwróciłam się do dziewczyny i spróbowałam ją od siebie odciągnąć, ale tylko mocniej mnie złapała. Niestety w złym miejscu, przez co syknęłam. Lindsay od razu się odsunęła, więc złapałam się za bolące miejsce.

- Co jest, AG? - Dean od razu się przy mnie znalazł.

- Nic - pokręciłam głową prostując się. - Po prostu jeszcze nie do końca się wykurowałam.

Podniósł brwi, na co wzruszyłam ramionami. Wróciłam na kanapę wywracając oczami.

- Co się stało? - spytał Dean widząc, że nie palę się do opowieści i kontynuował nalewanie sobie whiskey.

- Nic szczególnego - mruknęłam biorąc do ust kolejny kawałek andruta. - Drobne komplikacje przy misji.

Jakoś nie miałam ochoty rozmawiać o całym tym zajściu z Rickiem i Zacharym. A tym bardziej nie przy rodzeństwie.

- Dokładniej?

- O matko, no nic. Nie wyszło tak jak chciałam, popełniłam błąd i musiałam za niego zapłacić.

- Agato, mówże.

- Ale co mam co mówić?

- Co się stało. Pokolei.

- Wysłali mnie do Zacharego, tam zastawiona była pułapka, wpadłam i niewyżyty idiota musiał się odstresować.

- Odstresować? I co ci się stało?

- Tradycyjnie duża utrata krwi, połamane żebra, siniaki, cięcia, skręcony nadgarstek i lekki wstrząs mózgu - wyliczyłam pokolei na palcach.

Dean tylko kiwał głową. Kątem oka widziałam jak Brain się w wzdrygnął.

- To okropne! - pisnęła Lindsay i zakryła sobie usta ręką siadając koło mnie. Objęła mnie drugą ręką. - To musiało być okropne.

- A gdzie tam - machnęłam ręką. - Tylko troszkę łaskotało - powiedziałam sarkastycznie.

Linsay była bardzo miłą i dobrą nastolatką, ale potrafiła mnie zdenerwować swoim tokiem myślenia. Dla niej wszystko co złe było tylko z filmu i gdy coś takiego gdzieś obok się działo, od razu robiła z tego tragedię i wielką sensację.

Rzuciłam Deanowi znaczące spojrzenie.

- Dobra. A teraz zabieraj te szmaty i idź się ucz. Poza tym przecież nie mogłaś wydawać tyle pieniędzy - uniósł wymownie brew.

Uśmiechnęła się do niego słodko i ledwo unosząc torby, które wcześniej przytargał Brain z windy, poszła do siebie.

Zaśmiałam się, bo wyglądała komicznie.

- Czas iść do pracy - oznajmił Dean z grymasem na twarzy i wstał wzdychając.

- Idę z tobą - zerwałam się. - Lepiej zacząć szukać już teraz - wyjaśniłam i poszłam do windy.

Jednak wcześniej zabrałam ze stołu pudełko z andrutami.

~~~

Hey, hay, hello!
Mam dzisiaj dobry humor, więc postanowiłam dodać rozdział dokończony w szkole na religii xd

FIND a HOMEWhere stories live. Discover now