Rozdział 21

13 2 0
                                    

Otrzepałam przesadnie ręce i podeszłam do swojej torby, którą wcześniej rzuciłam na podłogę obok jakiejś ławeczki. Wyciągnęłam wodę i pociągnęłam z butelki kilka łyków. W międzyczasie obrzuciłam wzrokiem całą salę. Zakrztusiłam się patrząc na wszystkich chłopaków, którzy tam byli. To wyglądało komicznie. Ci wszyscy "groźni faceci" patrzący na mnie z niedowierzaniem. Otarłam wierzchem dłoni usta i zaśmiałam się cicho.

Przed chwilą po mistrzowsku pokonałam wybranego na mojego przeciwnika chłopaka. Miał na oko 19 lat, był średnio umięśniony i na pewno nie był najlepszy z nich wszystkich. Takie rzeczy po prostu widać. Chłopak jedynie raz "pomiział" mnie po twarzy, ale nie sądzę, żeby było to jutro widoczne.

Po szoku jako pierwszy pozbierał się facet, który ze mną rozmawiał. Zerwał się ze swojego siedzącego miejsca i ruszył w moją stronę.

Na początku walki siedział zadowolony i rozluźniony, dopóki nie zobaczył i przekonał się, że jednak coś potrafię.

- CO DO KURWY. Kim ty jesteś?! - syknął, zatrzymując się przede mną.

- Jestem Andrea - wyciągnęłam do niego rękę.

Uścisnął ją niepewnie.

- Dooobra.. Zgodnie z umową. Możesz tu przychodzić i NIKT - krzyknął, akcentując to słowo i rozejrzał się po wszystkich - nie piśnie ani słówka.

Chłopaki przytaknęli, więc uśmiechnęłam się i kiwnęłam głową. Zabrałam rękę chowając ją za sobą.

- Więc może uczynisz mi ten zaszczyt i będziesz dzisiaj ćwiczyć ze mną?

- Yhm.. Pewnie. Czemu nie - wzruszyłam ramionami.

- A wy nie gapić się, tylko wracać do roboty albo wypierdalać - krzyknął do pozostałych

Powrócili do ćwiczeń, jednak rzucali nam spojrzenia i mówili coś do siebie półgłosem, pokazując na nas.

Nie zważając na to, ustawiliśmy się naprzeciw siebie na środku ringu.

- Długo już się uczysz walczyć? - spytał mój kompan, podczas okrążania siebie nawzajem.

- Praktycznie całe życie.

- Dlaczego?

- A dlaczego robią to inni?

Zablokowałam dosyć lekki cios wyprowadzony w moją stronę.

- Dla kasy.

- Widocznie nie wszyscy - stwierdziłam. - Robię to, bo to lubię. Odstresowuje mnie to - wyprowadziłam kontratak, który zablokował. - I pomaga mi to utrzymać formę.

- Po co ci forma?

- Głupie pytanie - prychnęłam.

Rzucił się na mnie i zanim cokolwiek zrobiłam, przygwoździł mnie do podłogi.

- Odpowiedz - szepnął mi do ucha, trzymając moje ręce.

- Okay, więc kobieta w formie, to kobieta zadbana i seksowna. Plus - wierzgnęłam się pod nim, uderzając go w czuły punkt i zrzucając z siebie. Wtedy ja mogłam jego trzymać - mogę sama się bronić. Tak w razie "w" - mrugnęłam do niego i podniosłam się.

Mruknął coś pod nosem i też wstał.

- No dobrze - uśmiechnął się sztucznie. - Ja muszę na razie lecieć, ale baw się dobrze. Do zobaczenia, Andreo.

Pomachałam mu, a kiedy poszedł, rozglądnęłam się. Wszyscy już jawnie mi się przypatrywali. Później prawie wszyscy ruszyli w moją stronę. I tak byli zebrani w grupkę po drugiej stronie sali.

Przewróciłam oczami i podeszłam do swojej torby. Wyciągnęłam z niej wodę i telefon. Napiłam się, jednocześnie odblokowując telefon. Zmarszczyłam brwi na trzy nieodebrane połączenia od Marcusa. Urządzenie rozdzwoniło się ponownie, więc odebrałam. Rzuciłam szybko butelkę na swoją torbę i wystawiłam zwolnioną w taki sposób rękę w stronę chłopaków, którzy akurat do mnie podeszli.

- No? - rzuciłam do telefonu.

- Agata? Coś się stało? Czemu nie odbierałaś?

- Spokojnie nic się nie dzieje. Poszłam tylko na trening.

- Trening?

- Później ci wyjaśnię.

- No dobrze. I tak nie dzwoniłem po to. Znaleźliśmy informacje o Zacharym. Ponoć jest mieście. Mogłabyś mieć na niego oko..

- O matko! To świetnie! Ale ponoć? - zagryzłam wargę.

- Nasz człowiek go widział. Ale Agato, proszę cię! Uważaj!

- Dobra, dobra. Wpadnę do was jutro. Dzisiaj już mam mało czasu, ale poogarniam coś u siebie. To paa!

- A..

Rozłączyłam się zanim zdążył coś powiedzieć. Z uśmiechem zaczęłam chować swoje rzeczy do torby. W głowie już rodził mi się pomysł na wszystko.

- Hej! Ziemia do dziewczynki!

- Co. Po za tym mam imię.

- Którego nie znamy - prychnął jakiś brunet.

- Andrea - zarzuciłam torbę na ramię i stanęłam przodem do chłopaka.

- Więc.. Andreo. Mamy w zwyczaju zapraszać nowych na piwo, ale ciebie możemy na drinka. Takiego powitalnego. Musimy się w końcu poznać.

- A to jest świetny pomysł. Niestety nie dziś. Nie mam czasu - wydęłam wargi i wzruszyłam ramionami.

- A szkoda, szkoda.. Co takiego musisz zrobić?

- Teoretycznie nie muszę.. Ale mój stary znajomy przyjechał do miasta i chcę go przywitać.

- Przecież mówiłaś, że jutro gdzieś tam pojedziesz.

- Ale to nie do niego. I niespodziankę chcę mu przygotować.

Oj taak.. Będzie niespodzianka, oj będzie..

- Um.. No dobra. To do zobaczenia - odsunął się na bok, żebym mogła przejść.

- Do zobaczenia chłopcy!

~~~

W końcu wolnee!

Ostatnimi czasy chodziłam wymęczona, ale zamierzam jutro się wyspać do południa, a po południu coś dla Was tworzyć.

Co wy na to?

FIND a HOMEWhere stories live. Discover now