W końcu spięłam dupsko!
Przepraszam za tak długie czekanie!
Jednak naprawdę jestem w szoku, że ktoś wyczekuje kolejnych rozdziałów, kiedy no widać jak jest z tym dodawaniem XD
Spokojnej nocy/Miłego dnia!
Miyozuki
Przeraźliwy krzyk rozniósł się po jednym z pokoi dormitorium w lochach. Isabelle patrząc na szkarłatną ciecz miała lekko rozchylone usta, przyśpieszony oddech oraz łzy w oczach, które usilnie próbowała trzymać, chcąc załagodzić ból swoim umysłem. Mimo szczerych chęci nic nie pomagało. Podnosząc wzrok na swoją sowę szukała jakichkolwiek wyjaśnień, szukała ujścia swojego bólu oraz niezrozumienia. Z gracją opadła na kolana, pozwalając, aby ręka bezwładnie opadła jej na ziemie, brudząc przy tym miękki dywan w szarych oraz zielonych kolorach.
– Uspokój się Isabelle – powiedział Fredric głosem tak oschłym, aż można było poczuć ciarki na plecach. – Nie powinnaś jeszcze bardziej być hańbą rodziny Malfoy – delikatnie wzbijając się w powietrze, sowa przybliżyła się do dziewczyny, siadając na przeciwko niej. Blondynka przez dłuższą chwilę nic nie mówiła, słowa siedziały w jej gardle, chcąc ujść na zewnątrz, jednak niewytłumaczalna siła powstrzymywała ją. Chciała zadać tyle pytań, chciała tak wiele odpowiedzi, tak bardzo chciała się dowiedzieć, czy wróżba, którą dostała na zajęciach wróżbiarstwa zaczęła się spełniać, jednak jedyne co udało się jej wydukać po dłuższym czasie to:
– Kim tak naprawdę jesteś? – emocje duszące się w jej wnętrzu niemal rozdzierały ją. Jedynie ból zaczął ustępować, co wcale nie sprawiło, że krew przestała płynąć. Ciecz rozlewała się w zastraszającym tempie, większa powierzchnia dywanu zlewała się z podłogą, przez jednolity krwisty kolor. Isabelle próbowała zatamować krwawienie urywając kawałek swojego rękawa szkolnej szaty, jednak materiał szybko namókł, co doprowadziło dziewczynę do większego przerażenia.
– Isabelle.. – zwrócił się do niej Fredric, który bacznie obserwował blondynkę swoimi bystrymi oczami. – Nie jest to czas, ani miejsce, abyś dowiadywała się tego, czego powinnaś się dowiedzieć jako małe dziecko – pokręciła głową sówka, przy tym tracąc jedno ze swoich pór – Jesteśmy rozczarowani nie tylko tobą, ale także twoim ojcem, nie jestem w stanie jednoznacznie stwierdzić, kto jest bardziej rozczarowujący, lecz wiem jedno – sowa zatrzymała się w swojej wypowiedzi, tym samym odwracając głowę w stronę drzwi – twój czas jeszcze nie nadszedł, ale bądź czujna, nie po to zostałaś wybrana, aby twoja rodzina była pośmiewiskiem.
– Wybrana do czego, przez kogo? Nic nie rozumiem, ja.. – nie mogą dłużej wytrzymać napięcia, blondynka uroniła kilka bezsilnych łez, które zaczęły kapać na jej poranioną rękę. – Ja nic nie rozumiem! – krzyknęła w przypływie złości oraz bezsilności.
– Od tego tutaj jestem – powiedziała dumnie sowa – Jestem tutaj, aby cię poprowadzić, poprowadzić do bycia idealną ślizgonką, do bycia idealną córką, legendą całego rodu czystokrwistych czarodziejów.
Cisza była tak ciężka, że można było usłyszeć pisk w uszach. Fredric cicho westchnął po czym widząc krew na podłodze, delikatnie dotknął ciecz pazurem, co sprawiło, że w jednej chwili rozbłysł szary blask, a w drugim momencie na ziemi nie było ani śladu po jakimkolwiek ataku. Blondynka oszołomiona spojrzała na podłogę, po czym na swoją rękę. Rozerwany rękaw wyglądał na nietknięty, jakby żadne rozdarcie nie miało miejsca. Isabelle wstrzymała oddech, spojrzała jedynie na sowę, która jedynie mrugnęła. Powoli oraz delikatnie dziewczyna podniosła rękaw swojej szaty chcąc zobaczyć co się stało z raną. Po całej panice oraz bólu pozostało jedynie małe zadrapanie na jasnej, delikatnej skórze.

CZYTASZ
I had to be perfect | George Weasley
FanfictionHistoria niby taka sama jak wszystkie. Niczym się nie wyróżniająca, ale czy na pewno? Świat magii. Świat czarów, nie zawsze jest kolorowy jak nam się wydaje. Stawia przed nami niebezpieczeństwa, trudne decyzje, które podejmujemy impulsywnie i nie m...