Krzyk i podekscytowanie uczniów przepełniało cały zamek. Za niecałe dziesięć minut miał rozpoczął się jeden z najbardziej wyczekiwanych meczy w Hogwarcie. Młodzi czarodzieje oraz czarownice kierowali się w kierunku szkolnego boiska chcąc przekonać się na własne oczy kto wygra rozgrywki. Drużyna domu węża właśnie wychodziła na boisko, szybko dosiadając swoje miotły ruszyli na podbój deszczowego nieba, które nie miało ochoty z nimi współpracować. Krople utrudniały widoczność zawodnikom, co mogło się wydawać niebezpieczne, ale nic nie jest straszne uczniom Hogwartu, dlatego chwilę po rozbrzmieniu gwizdka sportowcy ruszyli w pogoń za uwolnionymi piłkami. Drużyna w zielonych barwach zdobywała pierwsze punkty, co wzbudzało w kibicach domu lwa rozczarowanie, chcąc wspomóc swoich reprezentantów zaczęli prawdziwy lwi doping, który roznosił się na kilka kilometrów.
Okrzyki dochodzące z boiska Isabelle słyszała dokładnie, kiedy przechadzała się po błoniach zamku. Mimo że deszcz nacinał dosyć mocno jej to nie przeszkadzało. Chciała pobyć sama, pozbierać myśli, a nawet miała dokładnie w planach całkowicie odpłynąć do innej rzeczywistości, gdzie nie ma nikt dostępu. Czuła jak delikatne mokre duże krople padają na jej twarz, dzięki temu poczuła świeżość, której potrzebowała. Czarna szata z głębokim kapturem była cała przemoknięta, ale jej to nie przeszkadzało. Mokry materiał przyklejał się do jej skóry, ale zimno jakie czuła dawało jej w pewnym sensie ukojenie. Przechadzając się powoli dotarła, aż pod chatę szkolnego gajowego Hagrida. Widząc jak mężczyzna wychodzi ze swojego domu pomyślała, że kieruje się on na mecz, który się już rozpoczął. Dziewczyna delikatnie kiwnęła do niego głową, aby się przywitać, Hargid odwzajemnił jej gest przy tym delikatnie się uśmiechając. Blondynka lekko zesztywniała uświadamiając sobie co właściwie zrobiła, lekko rozchyliła usta i szybko odwróciła się na pięcie chcąc jak najszybciej odejść do zamku. Nie zdążyła jednak daleko zajść, ponieważ Hagrid odezwał się do niej swoim donośnym i ciężkim głosem:
– Dokąd uciekasz, Isabelle? – zapytał mężczyzna przyjaznym tonem, co prawda on sam był zaskoczony, że młoda Malfoy kiwnęła do niego głową. To było dość dziwne biorąc pod uwagę to, że jej brat nawet nie patrzył na gajowego, a jeśli już to robił to było to spojrzenie pełne pogardy oraz kpiny.
– Nie powinnam rozmawiać z kimś takim jak ty – powiedziała cedząc przez zęby, jej wnętrze mówiło jej, że postępuje niewłaściwie, że mogła urazić Hagrida i mogło zrobić mu się przykro, ale druga strona była zadowolona i dumna z siebie. Gajowy na te słowa nie zmienił szczególnie swojego podejścia do nastolatki. Traktował ją tak jak każdego ucznia domu węża - obojętnie.
– Dlaczego więc przyszłaś, aż pod moją chatkę? – zapytał ciekawy, miał wrażenie że dziewczyna jest inna niż jej brat. Wbrew pozorom wydawała się osobą, która toczy wewnętrzną walkę. Z jednej strony kiwa mu głową na znak przywitania się, a nagle jej postawa zmienia się o sto osiemdziesiąt stopni i nagle mówi o swoim statusie. Mogłoby się wydawać to normalne, w końcu to tylko nastolatka, to osoba, która dopiero kształtuje swoją osobowość i próbuje różnych wersji siebie, ale to była córka Lucjusza Malfoya, miła i życzliwa postawa nie wchodziła w grę.
Kiedy dziewczyna nie odpowiedziała na pytanie gajowego, on sam chciał przyjrzeć się dziewczynie, dlatego zaprosił ją do środka, aby się chociaż trochę osuszyła bo się rozchoruje. Blondynka chwilę się wahała, ale widząc ciepły wyraz twarzy Hagrida zdecydowała się przyjąć propozycję mężczyzny. Nie wiedziała jeszcze czy dobre postępuje, ale wtedy potrzebowała z kimś pobyć, kimś kto ma dobre intencje, zdawała sobie sprawę, że może być oceniana, ale całe życie ktoś komentował lub dziwnie na nią patrzył. Zdążyła się oswoić już, że zawsze będzie na językach innych.
Wchodząc do chatki młoda czarownica poczuła ciepło od ognia w kominku, a drewniane duże meble sprawiły, że poczuła się malutka. Nie wiedziała jaki jest cel jej wizyty tutaj, ani po co Hagrdi zaprosił ją do siebie, ale cieszyła się, że tu jest. Gajowy kazał jej się rozgościć oraz zdjąć mokrą szatę. Dziewczynka usiadła na wielkim krzesełku, a nogi swobodnie jej zwisały. Dłonie podłożyła pod uda, aby je trochę ogrzać dopiero kiedy weszła do środka uświadomiła sobie jak bardzo ma lodowate ręce.
CZYTASZ
I had to be perfect | George Weasley
FanfictionHistoria niby taka sama jak wszystkie. Niczym się nie wyróżniająca, ale czy na pewno? Świat magii. Świat czarów, nie zawsze jest kolorowy jak nam się wydaje. Stawia przed nami niebezpieczeństwa, trudne decyzje, które podejmujemy impulsywnie i nie m...