3- Spotkanie z...

1K 70 8
                                    

Rano wstałam i zbiegłam na dół. Ciocia jeszcze spała, więc postanowiłam przygotować śniadanie. Z lodówki wyciągnęłam szynkę i sałatę, po czym zrobiłam trochę kanapek. Gdy zanosiłam chleb na stół, ciocia akurat odsuwała już krzesło, aby na nim usiąść.
-Dzień dobry, Anne!- powiedziała ciocia, na co ja się do niej uśmiechnęłam i dosiadłam do stołu.
Wzięłam kanapkę i zaczęłam ją powoli jeść oglądając się po domu i kojarzeniu przedmiotów z historiami z dzieciństwa.
-Dzisiaj idziemy do naszych sąsiadów.-powiedziała ciocia.
-Do pani Hans?-zgadywałam.
-Pani Hans nie mieszka tu od dwóch lat.- ciocia zrobiła minę w stylu: ,,Na jakim świecie ty żyjesz?" i poczęstowała się śniadaniem.
-Do tego zielonego domku?- zapytałam.
-Tak, do tego zielonego domku. Obiecałam, że dzisiaj do nich wpadnę -odpowiedziała stanowczo ciocia.
Gdy skończyłyśmy jeść, szybko pozmywałam naczynia, a ciocia oglądała jakiś serial. Później ubrałam się w mój ulubiony szary sweterek i czarne rurki, po czym wyszłyśmy z domu. Przeszłyśmy przez furtkę, która łączyła oba domy i zapukałyśmy w drzwi. Otworzyła nam uśmiechnięta pani w okularach.
-Dzień dobry Kate! Wejdźcie do środka!- powiedziała robiąc nam miejsce do przejścia.
Weszłam do pięknego, stylizowanego domu. Wnętrze było cudowne, urządzone typowo w skandynawskim stylu, który uwielbiam najbardziej na świecie. W powietrzu unosił się piękny, różany zapach. Usiadłyśmy przy białym stole. Pani podała nam herbatę, którą powoli piłam. Ciocia i pani "Walker", jak dobrze usłyszałam, mówiły coś o nowej kwiaciarni. W pewnym momencie pani Walker podeszła do schodów, które najwidoczniej prowadziły na piętro.
-Alan, schodź na herbatę!- wykrzyczała.
Przeszyły mnie dziwne myśli. Na nazwisko mają Walker, a jej syn ma na imię Alan. Nie, ale to niemożliwe, żeby tutaj mieszkał Alan Walker, tak słynny producent muzyczny. Może mieszka w Bergen, ale na pewno nie w tym domu.
Po chwili ze schodów zszedł chłopak z lekkim zarostem, niebieskimi oczyma i włosami koloru ciemnego blondu. Ubrany był w szary t-shirt i czarne jeansy. Na jego widok prawie zadławiłam się herbatą. Cholera, to naprawdę był on!
Nagle zatrzymał się, popatrzył na mnie zdziwiony, choćby zobaczył ducha, lecz szybko się opanował i podszedł do stołu.
Przeczesał palcami swoje rozczochrane włosy, po czym usiadł na krześle przy stole. Zaczął popijać herbatę nic się nie odzywając.
-Alan, przedstaw się, mamy gościa- powiedziała pani Walker.
Alan spojrzał na mamę, wstał od stołu i poprawił kołnierz koszulki. Ja zestresowana również wstałam z uczuciem, że zaraz zemdleję. Podał mi rękę mówiąc:
-Alan jestem, miło mi -powiedział uśmiechając się.
-Jestem Anne Larsen. Również mi miło - powiedziałam jąkając się przy tym chyba z dwieście razy.

Normalnie zaśmiałabym się z tak poważnego przywitania, ale w tym momencie głos uwiązł mi w gardle.

- Alan, może idźcie do twojego pokoju, bo my tu będziemy piec ciasto, więc stół będzie cały brudny.
Alan najwidoczniej zawstydzony na maksa (z resztą jak ja) poprosił, abym poszła za nim. Po drodze popatrzył na jego mamę, która śmiała się, że w końcu znalazł kobiece towarzystwo.

Chłopak z Bergen [Alan Walker]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz