18-Bądźmy przyjaciółmi

620 54 11
                                    

Kolejny raz jechaliśmy w kompletnej ciszy. Wyraźnie słyszałam cichy warkot silnika i równie ciche radio, grające jakąś EDM-ową piosenkę. Zaczęłam przyglądać się jego twarzy.
Jak zwykle grzywa ciemno-blond włosów opadała na jego czoło. Zarost również taki sam, chociaż zdawał się być troszeczkę większy. Jego niebieskie oczy, niczym tafla wody zapatrzone były w drogę przed sobą. Szczerze mówiąc, to się nie zmienił, ale jedno jest pewne- strasznie pobladł i wydawał się być wykończony. I w sumie to się nie dziwię, nagrabił sobie. Ale... szkoda mi go, naprawdę. Nie zasłużył na to mimo wszystko. Mimo tego jak mnie zranił i oszukał. Alan to dobry człowiek, a przecież każdy popełnia błędy.

Dojechaliśmy pod ich dom. Wszystkie wspomnienia wróciły szybko, niczym szybujący odrzutowiec. A na dom obok nie miałam ochoty patrzeć.

-Alan, oni wiedzą?- wolałam się upewnić.

-Wiedzą wszystko- odpowiedział, nie patrząc na mnie.

Po chwili drzwi, którymi trzasnęłam miesiąc temu myśląc, że już nigdy nich nie ujrzę, otworzyły się dając widok na tak znane mi pomieszczenie.

Weszliśmy do środka. Od razu przywitał nas szpic.

-Happy!- Alan zganił psa. Dziwne, nigdy mu to nie przeszkadzało.

Przeszliśmy do kuchni, gdzie najwidoczniej zgromadziła się już cała rodzinna narada.

-Cześć- Alan skinął w ich stronę.

-Ann...- pani Hilde podbiegła do mnie.- Dziecko, jak ty pobladłaś..- zauważyła po chwili. Odpowiedziałam jej wstydliwym uśmiechem. W sumie, cały miesiąc nie dbałam o żywienie.

-Teraz nie będzie miała wyboru, musi jeść-dodała Camille, dotykając mojego brzucha. Alan na ten widok momentalnie się spiął.

-No właśnie-wtrącił pan Philip- Czy się pogodzicie, czy nie, musicie razem zadbać o dobro waszego dziecka.

-Damy radę, tato-rzucił Alan oschle.

Widać było, że rodzina Alana jest nim zawiedziona.

-Siadajcie, póki co wszyscy musicie się najeść-pani Walker przerwała tą niezręczną rozmowę, podając na stół jakąś zupę, której nie jestem w stanie rozpoznać. Hilde to naprawdę świetna kucharka, więc może sobie pozwolić na 'eksperymentowanie' w kuchni.

Zasiadłam do stołu. Alan spojrzał na mnie dziwnym wzrokiem, po czym usiadł na drugim krańcu, jak najdalej ode mnie. Dziwnie mnie unika. Najpierw angażuje się w pomoc, dotrzymanie towarzystwa, a teraz? Przeżywa huśtawki nastroju czy co?

Po skończonym posiłku, który był jak zawsze zaskakująco dobry, Camilla pomogła mi rozpakować rzeczy w jej pokoju.

-Cam a tak właściwie.... to gdzie ty będziesz spała?- zaciekawiło mnie to.

-Tam. Rozłoży się i gotowe- dziewczyna uśmiechnęła się, wskazując wersalkę znajdującą się w kącie jej pokoju.

-Idę wyprowadzić Happy'ego, za niedługo wrócę- dodała po chwili, słysząc skamlenie psa.

-Okey- odpowiedziałam, siadając na łóżku. Po chwili do pokoju wszedł Alan.

-Przyniosłem ubrania, które ostatnio zostawiłaś- położył poskładane w kosteczkę ciuchy obok mnie. Już chciał wychodzić, ale złapałam go za rękaw.

-Usiądź-wskazałam miejsce obok siebie- Chcę porozmawiać.

Chłopak posłusznie wykonał prośbę. Spojrzałam w jego oczy, wyrażające jakieś nieznane mi emocje.

-Dlaczego tak mnie unikasz?- zapytałam cicho. Alan zacisnął pięść. Chyba nie wiedział, co odpowiedzieć.

-Nie unikam- powiedział suchym tonem.

-Nie rób ze mnie idiotki, Walker - podniosłam głos- Jeśli coś źle zrobiłam, uraziłam cię, to chcę wiedzieć. Nie będziemy się wymijać jak obrażone dzieciaki.

-Po prostu nie mam nastroju.

-No ja jakoś też nie za bardzo.

-Dobra- westchnął.- Nie wiem jak się do ciebie odzywać po tym, co odwaliłem. Chcę ci pomóc, ale jedno moje głupie słowo i znów wszystko spapram - przeczesał nerwowo dłonią swoje włosy.

-Alan...- położyłam dłoń na jego ramieniu.- Mimo, że zachowałeś się okropnie, to ci wybaczam. Może nie ma już między nami tego uczucia, ale zachowujmy się, choćbyśmy się lubili. Zostańmy przyjaciółmi.

-Bądźmy przyjaciółmi - przytulił mnie uśmiechnięty.- I dobrymi rodzicami- dotknął mojego brzucha.

Chłopak z Bergen [Alan Walker]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz