8. Mały wypadek w parku.

16 5 2
                                    

W niedzielę Ewelina miała wolne i mogła sobie dłużej pospać. Kobieta nie należała do rannych ptaszków i tak by nie skłamać codziennie rano przeżywała mały osobisty dramat. Dzień po dniu toczyła sama ze sobą walkę by wstać. W większości wypadków udawało się jej to perfekcyjnie i nie spóźniała się do pracy. W pozostałych przypadkach poniosła porażkę. Na szczęście – swoje i córki - należy do typu osób odpowiedzialnych i nigdy nie pozwoliła aby Ewa zaniedbała, opuściła czy spóźniła się na zajęcia. To właśnie Ewa motywowała kobietę do codziennego wstawania. Robiła to dla niej, bo dziewczynka jest jej całym światem.

Lecz dzisiaj było inaczej. Święto dla śpiochów i leniwców.

Spała głęboko, błogo. Nieświadomie dryfowała w swoich sennych marzeniach, na obłokach. W objęciach Morfeusza. Z przyjemnym, cichym pomrukiem przewróciła się na lewy bok.

Plaża. Szum morza. Piasek przyjemnie łaskoczący w stopy.

Rozkoszowała się przyjemnymi, tańczącymi na skórze promieniami słońca i wiatrem. Przydałby się jeszcze jakiś seksowny i przystojny mężczyzna, pomyślała z rozmarzeniem. Siedziała na wysokiej wydmie i miała dobry widok na sporą część pustej plaży. Jeśli nie liczyć mew i radośnie szczekającego oraz ganiającego za nimi psa. Spojrzała kątem oka na drugi kraniec plaży. W pierwszej chwili nie dostrzegła go. Wpatrywała się dłużej, nie mogąc oderwać spojrzenia od tego punktu. Wpatrywała się długo, aż w końcu, aż wreszcie ujrzała majaczącą na horyzoncie sylwetkę biegacza.

Wzdrygnęła się przez sen. Nie, tylko nie on, pomyślała zaniepokojona.

Wysoki, umięśniony, opalony i owłosiony. Gęste, brązowe włosy i pogodna, skupiona twarz..... Andrzeja – weterynarza. Zlustrowała mężczyznę jeszcze raz, odezwało się w niej dawno skrywane pragnienie. Objawiło się z całą okazałością. Wylało i wezbrało jak ocean. Pożądanie i zainteresowanie.

W momencie, kiedy sen przeradzał się ze zwyczajnego romansowego w erotyczny, Ewelina poczuła na twarzy coś mokrego i wilgotnego. Jęknęła niezadowolona.

- Ble! – zawołała odpychając zwierzaka jak najdalej od siebie. Szczeknął nisko niezadowolony. – Pirat, złaź ze mnie!

Po trzech próbach udało się jej go w końcu zrzucić z łóżka. Pirat pognał z pokoju w niewiadomym kierunku. Wygramoliła się i z niepokojem poszła w ślad za szczeniakiem.

- Jeśli coś narozrabiałeś.... – zastrzegła krocząc drobnymi krokami po dywanie.

Urwała stając w progu kuchni. jęknęła ze zgrozą. Jej piękna, czysta i uporządkowana kuchnia, wyglądała jak wysypisko śmieci. Po podłodze, na blatach walały się resztki jedzenia, rozsypanie płatki śniadaniowe. Kosz ze śmieciami leżał wywrócony, a jego zawartość znajdowała się na kafelkach. W powietrzu unosił się nieprzyjemny, drażniący zapach.

- Pirat!! TY PRZEBRZYDŁA SZUJO!! – wrzasnęła w nagłym wybuchu złości. Szczeniak skulił się i czmychnął. Jeszcze cię dopadnę, zdrajco!

W podłym nastroju zaczęła porządkować kuchnię, gdy w progu stanęła zaspana Ewa. Wytrzeszczyła oczy na widok pobojowiska.

-- Co tutaj się stało? – zapytała.

Ewelina odwróciła się z trzymanym w ręku koszem i wrzuciła do niego kolejne śmieci, nim odpowiedziała:

- To sprawka twojego „uroczego" pupilka – głos był przesłodzony. Ewie zrzedła mina. – Zabierz mi z przed oczu tego kundla. Tylko żebyś była widoczna z okna.

Życzenie.Where stories live. Discover now