Czas leciał nieubłaganie.Jeszcze zaledwie tydzień do zakończenia tego roku szkolnego.Cały ten rok był nieźle popierdzielony przez tą całą landrynę Umbridge.Nikt tak nie wkurza i nie deprawuje jak ona.Tak jak już mówiłam,gorsza od Hannibala Lecter'a.
Z całą pewnością!***
Departament tajemnic-Harry,daj mi tą przepowiednie-namawiał Harry'ego Lucjusz Malfoy.
-Harry,nie!-szepnęłam mu na ucho
-Przecież wiem,że nie-syknął w moim kierunku,a ja zgorszona zamilkłam.
-Oh,Lucjusz.Co ty na to,żebym się z nimi pobawiła?-zapiszczała nagle Bellatrix .
Bellatrix...wychyliłam się zza Harry'ego i w całej mojej okazałości na nią spojrzałam.
-Czy to..zaraz..Chanell?!-wybałuszyła oczy,a ja się zdziwiłam jej reakcją.
-Skąd mnie znasz?-zmarszczyłam brwi.
Po chwili zrozumiałam,że zadałam idiotyczne pytanie,bo przecież moja matka w jakimś stopniu była spokrewniona z nią.W końcu to Black'owie.Cały ród.Bellatrix podeszła do mnie cała blada.
-J-jaa...znaczy-y..-zaczęła się jąkać,co wszystkich zdziwiło.Ta jędza,niepohamowana morderczyni,żądna krwi i zemsty bezuczuciowa kobieta się jąka?
Uniosłam brew w geście zdziwienia.
-Jesteś jak mama -wreszcie sie odezwała-Nie,ona nie jest jak jej matka!-zareagował natychmiastowo Harry
-NIE MÓWIĘ DO CIEBIE!-Lestrange odzyskała swój charakterek.
Okrążyła mnie i dotknęła swoją dłonią mojej twarzy.Pogładziła ją.Odsunęłam się .-Wyglądasz tak samo jak Jennet w twoim wieku.Jesteście identyczne..ale..dlaczego trzymasz z Potterem?I z tymi zdrajcami i szlamami?-zaczęła ze mną spokojnie rozmawiać
-Nie mów tak o nich.I to moja sprawa z kim się zadaję.Harry'ego kocham,a oni są moimi przyjaciółmi-warknęłam przeszywając ją swym spojrzeniem
Byłam przekonana,że zaraz z jej strony nastąpi jakiś cios.Myliłam się.Bellatrix spuściła głowę i zamilkła.Nie wierzyłam własnym oczom.
Po chwili nastąpił atak śmierciożerców.Na szczęście prędko pojawili się niektórzy aurorzy.Zjawił się też Lupin i Syriusz.
Nagle usłyszałam krzyk Harry'ego.Szybko znalazłam się obok niego.Zastygłam widząc sytuację.Moje oczy wypełniły się łzami.Syriusz odszedł...zobaczyłam Bellatrix .To ona jest temu winna!
Opadłam bezsilnie na kolana ,a moje oczy zaszły mgłą i czernią.
Remus obejmował Harry'ego,aby ten się nie wyrywał.
Moją duszę rozerwano na strzępy.
Nikt nie spodziewał się takiego obrotu akcji.
Harry pobiegł za Bellatrix .
Dało się usłyszeć rzucone zaklęcie Cruciatus i krzyk Lestrange.Doczołgałam się do Harry'ego i Bellatrix.
-Harry,zostaw ją-odezwałam się zdławionym głosem
Harry spojrzałam na mnie smutnym wzrokiem.Po chwili zirytowany moimi słowami powiedział-Ale ona..
-Zabiła Syriusza!Wiem..-przerwałam mu
-Tak,czyli..?
-Zostaw ją.Syriusza juz nic nie uratuje,a ty będziesz potem mieć wyrzuty sumienia.Wiem,że każdy by tak postąpił ,że torturować lun zabić,ale to nie jest dobre rozwiązanie.Szkoda na nią sumienia i czasu.Bellatrix jeszcze się nacierpi-zapewniłam go
Harry opuścił różdżkę i pokiwał głową.Spojrzałam na Lestrange,która obserwowała mnie spokojnym wzrokiem.
Nagle usłyszałam za nami szmer.Obróciłam się i to co zobaczyłam przeraziło mnie chyba najbardziej.Lord Voldemort we własnej osobie.
-Oh,odrazu dwójka.I Harry i
Chanell.Jak miło-wyszczerzył się Voldemort.Harry osłonił mnie swoim ciałem.
-I tak jej nie uratujesz-parsknął śmiechem Voldemort.-Ale ty im nic nie zrobisz-powiedział pojawiający się znikąd ...Albus Dumbledore.
-Skąd ta pewność?-zaśmiał się szyderczo Czarny Pan.
Nagle Voldemort zniknął i pozostała po nim smuga pyłków.
Poczułam ogromny,rozdzierający ból przechodzący po moim ciele.
Wydobyłam z siebie jęk bólu-Chanell?-zaniepokoił się Harry
Opadłam na kolana.Brakowało mi sił.Dumbledore podszedł i zaniepokojony na mnie spojrzał
-Chanell,co czujesz?-spytał dyrektorZamknęłam powieki i zacisnęłam usta w wąską linię.Opadłam na podłogę całym ciałem.Zaczęłam słyszeć w głowie różne głosy.Należące do mojej matki
-Nie ,zostaw mnie.Ty już nie żyjesz.Nie jesteś prawdziwa-zaczęłam mówić
-Chanell!!-Dumbledore mną potrząsnął
Uchyliłam powieki i ujrzałam twarz Albusa i Harry'ego.W oddali zobaczyłam niewyraźne zarysy Hermiony,Rona,Nevilla,Cho,Luny i Ginny.
W pewnym momencie poczułam się,jakby ktoś ze mnie wysysał wszystko.
Jeszcze udało mi się odczuć Harry'ego,który złożył na moich ustach delikatny pocałunek .
-Chanell-szepnął,a ja w tym momencie zamknęłam oczy i uczucie towarzyszące temu zajściu było dziwne.Tak jakbym odpłynęła duszą.Mam świadomość bycia,ale nie jestem w ciele...
Czy ja wyszłam z ciała?
Po chwili znalazłam odpowiedź.Ujrzałam z góry swoje ciało,a także wszystko co działo się wokół.Tak,tak się właśnie stało.
Odleciałam zupełnie.
Spróbowałam wrócić do mego ciała,ale bez skutku.
A co jeśli już...nie wrócę?
CZYTASZ
Gryfon i Ślizgonka
FanfictionUwaga!! niektóre fragmenty powstały w oparciu o fabułę horroru pt. Kobieta w czerni. Witam na kolejnej mojej książce..no cóż,tytuł mówi sam za siebie..historia Gryfona i Ślizgonki..czy dwa losy połączą sie? Mimo przeciwności losu,między skłócony...