Rozdział 7

323 15 2
                                    

Weszłam do pokoju i pierwszą rzeczą, na którą zwróciłam uwagę był Harry. Harry bez koszulki.
Nie mogłam oderwać od niego wzroku. Spojrzał na mnie i zaczął się śmiać.

-Hej Bell. Już myślałem, że nie przyjdziesz.

-Hej. Sorki za spóźnienie. Musiałam załatwić pewną ważną sprawę.

-A mianowicie jaką? 

-Musiałam przynieść bratu żelki.

-To naprawdę ważna sprawa. Spoko, ja mam siostrę, wiem jak to jest mieć młodsze rodzeństwo.
Chodź pójdziesz się przywitać z chłopakami.

-Ok.

Weszliśmy przez brązowe drzwi do jednego z dwóch pokoi. Siedziało tam, tak jak się spodziewałam pięciu chłopców, jakieś pięć lat młodszych od nas. Dwóch z nich znałam z wcześniejszej kolonii.

-Cześć chłopcy.

-Cześć.

Jeden z nich cały czas się mnie przyglądał. Starałam się nie zwracać na niego uwagi.

-Chodź, usiądź obok mnie.-powiedział Hazz.

-Bardzo chętnie.

Czułam jak moje policzki zaczęły nabierać rumieńców.

-Mam chrupki serowe.

-Uwielbiam chrupki serowe-powiedział Harry.

-Ja też, to moje ulubione.

Po paru minutach nie interesował nas już mecz tylko rozmowa. Rozmawialiśmy przez jakieś trzy godziny. Nie zauważyliśmy, jak wszyscy wyszli z pokoju.

-Harry?

-Tak?

- Mogę zadać ci pytanie?

-Śmiało.

-Dlaczego nie spędzasz czasu ze starszymi?

-Tobie mogę zadać to samo pytanie.

-Ja zapytałam się pierwsza.

-Po prostu mam wrażenie, że do nich nie pasuję. Lepiej dogaduję się z dzieciakam. Nie wstydzę się tego.
Podejrzewam, że ty myślisz tak samo.

-To dobrze podejrzewasz. I mam jeszcze jedno, bardzo ważne pytanie.

-No?

-Masz jakąś czekoladę?

-Coś się znajdzie. Poczekaj chwilę.

-Ok.

Harry zniknął za drzwiami a ja wyjęłam z kieszeni telefon żeby sprawdzić godzinę. Była 23.45. Strasznie późno, ale ja nie mam ochoty wracać do mojego pokoju. Nagle Usłyszałam głos Harry'ego.

-Już jestem. Może być ,, Oreo"?

-Jasne! To moja ulubiona.

-Moja też. To otwieramy?

-I ty się jeszcze pytasz. Ja dzisiaj nic nie jadłam.

-Ktoś ci zabronił?

-Tak, ty, przez ciebie nie mogłam się skupić.

-Miło mi to słyszeć. Mam pomysł.

-No jaki?

-Zakradniemy się na dół i kupimy lody.

-Jezu,  jak ja cię....
...lubię.

-To idziemy?

-Jasne.

Wróciliśmy ze sklepu z siatką pełną lodów. Było ich tyle, że na zjedzenie ich wszystkich zeszła nam jakaś godzina. Później bardzo długo rozmawialiśmy. Poczułam się strasznie śpiąca aż w końcu zasnęłam.

Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Ktoś wszedł do przedsionka.

-Harry, obudź się.

-Co się dzieje?

-Ktoś tu wszedł.

-Szybko, schowamy się tutaj.

Po godzinie 22 nikomu nie można było opuszczać swoich pokoi.
To głupie, mamy przecież prawie 17 lat.

-Hej, Bell, jesteś tu?-usłyszałam znajomy głos, tak, to Luke.

Nie usłyszawszy nikogo wyszedł z pokoju a my z łazienki.

-Kto to był-zapytał ze zdenerwowaniem w głosie Harry.

-Luke.

-Jaki Luke?

-Luke Hemmings.

-Ten debil?

-Dokładnie.

-Czego on od ciebie chce?

-Uwierz mi, nie mam zielonego pojęcia. Nie lubię go. Jest dziwny.

-No co ty nie powiesz.

-Powiem tyle, że jest już prawie 4 i musze zaraz spadać do pokoju.

-Ale zaraz a nie teraz.

Siedliśmy na kanapie i zaczęliśmy oglądać jakiś głupi film w telewizji.

-Harry, śpisz?

Nie uzyskałam odpowiedzi. Czyli śpi. Wyglądał tak słodko, że mogłabym się na niego gapić godzinami.

-Dobra Harry, muszę iść. Mam nadzieję, że jutro się spotkamy. Wiesz co, chcę ci powiedzieć,  że to chyba był najlepszy dzień w moim życiu.

Na koniec przykryłam go kocem i poszłam do swojego pokoju.

-Dobranoc Harry.

• Summer Love • || H.S.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz