Rozdział 28

79 8 0
                                    

Lou's POV

Budzą mnie promienie słoneczne wpadające przez okno mojego pokoju. Biorę z szafki telefon i sprawdzam godzinę.

9.54

Idealnie. Powinnam zdążyć się wyszykować i zjeść spokojnie śniadanie. Sprawdzam nieodebrane połączenia.

1 nieodebrane połączenie od Jaden.

Wybieram numer do chłopaka. Odbiera po pierwszym sygnale.

- No witam śpiącą królewnę, wyspała się pani?

- A jakże, dziękuję. O której mogę się pana spodziewać?

- Czy 4.00 po południu będzie pani odpowiadało?

- Oczywiście, ale może przyjechałby pan wcześniej? Zapraszam na obiad.

- Och, z wielką chęcią, w takim razie zawitam u pani o 15.00, dobrze?

- Bardzo mnie to cieszy. Do widzenia.

-Do widzenia, księżniczko.

Chłopak nie zdąża się rozłączyć, więc słyszę jego głośny śmiech. Gdy tylko połączenie zostaje przerwane wtóruję przyjacielowi. Po chwili zaczynają mnie boleć policzki, więc trochę się uspokajam i z uśmiechem na twarzy idę się trochę ogarnąć. Kąpię się i myję zęby.

Wchodzę do garderoby. Zakładam na siebie bieliznę, dresy i obcisłą koszulkę na ramiączka. Zchodzę na dół do kuchni, by przygotować sobie tosty.

Po posiłku wkładam naczynia do zmywarki i idę do pokoju po telefon. Sprawdzam godzinę.

10.47

No no, całkiem niezły czas. Wkładam telefon do kieszeni i zabieram się za pościelenie łóżka. Parę minut później schodzę na dół. W salonie siadam na kanapie przy okazji włączając telewizor. Wyjmuję telefon i zaczynam przeglądać portale społecznościowe.

Spędzam ten czas wędrując pomiędzy snapchatem, tweeterem, a innymi mediami społecznościowymi w zasadzie nie robiąc nic specjalnie ciekawego. Natrafiam na parę postów z jakąś katastrofą lotniczą, ale przewijam dalej podejrzewając że to jakaś nieprawda.

Słyszę, że w telewizji zaczynają się wiadomości dlatego odkładam telefon i podgłaśniam odrobinę.

- ...76 osób nie żyje. Sześciu rannych w stanie krytycznym...

Wschłuchuję się coraz bardziej. Im dalej słucham tym bardziej jestem przerażona.

Stracono łączność z pilotem, a chwilę później było już po wszystkim.

Łzy zbierają mi się na myśl tylko o rodzinach tych wszystkich ofiar. To co muszą przeżywać w tym momencie jest niewyobrażalne.

Wyłączam telewizor nie mogąc już dłużej patrzeć na to wszystko. I tak wystarczająco źle się teraz czuję.

Robię sobie herbaty w kubku i idę na górę. Siadam na łóżku, owijam się w ciepły koc i biorę herbatę do rąk. Przez chwilę grzeję je sobie o gorący kubek. Nadal rozmyślam o tym tragicznym wypadku. To takie niesprawiedliwe, że ludziom na całym świecie przytrafiają się takie rzeczy. Nigdy nie byłam zbytnio wierząca, ale czy Bóg nie powinien chcieć dobra dla ludzi? Chronić ich przed tym? Żeby jak najmniej zła się działo. Żeby ludzie byli szczęśliwi...

Czuję gwałtowne szarpnięcie za ramię.

-Obudź się! - głos zdecydowanie należy do mężczyzny. Podrywam się gwałtownie do góry i napotykam coś twardego. Jecząc i rozmasowując bolące miejsce opadam z powrotem na poduszkę. Uchylam powieki.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Dec 15, 2016 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Can't PretendOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz