2. Onyx

267 23 5
                                    

Dzisiaj był wtorek... Tak bardzo nienawidziłam wtorków. Czemu? Może od początku...
Nazywam się Onyx Stark. Dla przyjaciół Nyx, a mam ich niewiele, więc nazwij mnie tak, a rozwalę ci łeb o najbliższą klamkę do drzwi.
Wracając... Mam piętnaście lat, białe włosy oraz niebieskie oczy. Przy sobie zawsze mam łuk, na wszelki wypadek, gdyby ktoś chciał pobawić się w rzut oszczepem na korytarzu. Moim ojcem jest Thor... Widziałam go tylko raz w życiu, ale nie mam mu tego za złe. Ważne sprawy w Asgardzie...
Ale wracając.
Właśnie szłam do mojego przyjaciela, Magnusa, aby wspólnie wybrać się na spacer po mieście. Nie mogłam wytrzymać w zamknięciu. Zapukałam parę razy do jego drzwi, a raczej w ustalonej kombinacji. Otworzył mi drzwi, trzymając w ręku bluzkę Hotelową.
-Szybciej to ty się nie mogłeś ogarnąć, co? -prychnęłam,
-Wybacz. Spałem. -mruknął. Założył koszulkę, sprawdził czy ma miecz na szyi, po czym udałyśmy się w stronę tajemnego wyjścia, jakim był kontener na śmieci. Wskoczyliśmy do środka i po paru sekundach pojawiliśmy się parę przecznic od Empire State Building.
-To co. Falafel? -zaśmiałam się. To była nasza tradycja.
Zawsze, gdy wychodziliśmy poza Hotel, szliśmy na falafel, przy okazji rozwalając potwory. Żyć nie umierać.
-Z wielką chęcią Nyx.- rozwalił mi włosy i poszliśmy do restauracji. Nigdy nie mogłam zapamiętać tej nazwy...
Cała droga była idealnie oświetlona. Reklamy, które były rozwieszone gdzie popadnie, ukazywały uśmiechnięte dzieci z lizakami lub przemiłe panie ze sklepu.
Z niektórych mieszkań dochodziła rockowa muzyka czy głośne śmiechy z imprez. Uwielbiałam tędy przechodzić...
-Ziemia do Nyx. -Magnus pomachał mi przed twarzą ręką. Staliśmy na jakimś skrzyżowaniu, a chłopak trzymał w rękach miecz.
-O co chodzi? -zmieniłam bransoletkę, prezent od mojego ojca Thora, w łuk i naciągnęłam cięciwę strzałą, obserwując otoczenie.
-Coś słyszałem... I to na pewno nie były krzyki nastolatków. Chodź. -pobiegliśmy w stronę, jaką pokazywał Jack.
Biegliśmy parę przecznic przed siebie. Widziałam bar z falafelami, ale musieliśmy porzucić nasze pragnienia na bok. Coś jest nie tak...
Blondyn zatrzymał się gwałtownie, przez co prawie na niego wpadłam.
-Na oko Odyna, powaliło cię?! -syknęłam, kucając.
W oddali słyszałam ryk jakiegoś potwora... Nie mogłam przypisać tego dźwięku do żadnego stwora, z jakim kiedykolwiek walczyłam.
Skradaliśmy się coraz bliżej.
Przed naszymi oczami pojawiła się scena walki dziewczyny z bykiem. Nie takim normalnym, ale... Jak on się nazywał? Minos? Mitotuś? Nie...
-No zapraszam! -warknęła rudowłosa. Miała w rekach wielki młot, którym uderzała w potwora. Ten jednak nic sobie z tego nie robił. Wręcz go to irytowało. Kiedy mieliśmy pomóc tajemniczej nastolatce, ta jednym ruchem zdjęła coś z rąk i dotknęła byczka. Potwór w mgnieniu oka zamienił się w złoty posąg, a rudowłosa upadła na kolana, podpierając się na młotku. Szybko pobiegliśmy do niej. Tych Minosiów mogło być więcej.
-Hej, wszystko w porządku?  -spytałam, gdy Magnus poszedł sprawdzić okolicę.
Nastolatka nie dotykała miecza rękoma, a ja sama trzymałam się na bezpieczniej odległości.
-Rękawiczki... Proszę...- szepnęła zmęczona, więc wzięłam rękawiczki i je podałam.
Dziewczyna założyła je na ręce, wstając.
-Kim jesteś? -spytałam, utrzymując bezpieczną odległość. Ta dziewczyna mnie przerażała. Może nie wyglądała jak siłacz, czy mag, ale umiała walczyć. I ZAMIENIAĆ W ZŁOTO.
-Bianka Clark... A ty? -dziewczyna wyglądała na przerażoną i wycieńczoną. Ledwo trzymała się na nogach, ale nie mogę jej tego mieć za złe. To normalne,gdy właśnie pokonałaś potwora i zamieniasz go w złoto. I to nie byle jakie. 
I... Jej włosy wyglądały jakby znajdowały się w niej drobinki złota.
-Teren czysty, można iść na falafela. A ty młoda idziesz za nimi. Nie wyglądasz najlepiej. -stwierdził. No nie. Dedukcje to on ma dobrą.
-No wow Shelock'u.-prychnęłam. 
-Um... Dobrze...-jęknęła i wstała z ziemi kręcąc głową, jakby pozbywając się mroczków przed oczami.
Cała nasza trójka udała się do restauracji narzeczonego  Samiry, wilkirii i przyjaciółki Magnusa.
W ciągu całej drogi nie odzywaliśmy się do siebie, a Bianka ciągle wyjmowała jakieś części z pasa na narzędzia i tworzyła skomplikowane rzeczy.
-Jak się nazywacie?-spytała nagle. Jej helikopter z łyżek i sprężyn poleciał w przestrzeń.
-Magnus... a to Onyx. -kiwnęłam głową, a Bianka spojrzała się na ziemię. Wyglądała już lepiej. Rumieńce wróciły na twarz, aczkolwiek wzrok miała rozbiegany.
Weszliśmy do knajpy i od razu poczuliśmy jedzenie.
W brzuchach nam zaburczało, więc usiedliśmy do stolika, a Magnus poszedł zamówić jedzenie.
Między nami trwała niezręczna cisza. Żadna z nas nie chciała rozpocząć rozmowę. Bianka miała na sobie czarną bluzkę oraz tego samego koloru bluzę. Jej długie nogi okryte były spodniami z dziurami. Rude włosy opadały na twarz, a gdy założyła kosmyk włosów za ucho, można było ujrzeć tunel. Ciepłe, brązowe oczy patrzyły na mnie czujnie.
-Więc... -mruknęła nagle rudowłosa. -Czemu muszę z wami tutaj siedzieć?
-Hmm... Kim jesteś? -spytałam wprost.
-Zwykle nie mówię kim jestem, ludziom, którzy zabierają mnie na falafela. -powiedziała, a ja się zaśmiałam.
-Też bym nie ufała. Spokojnie... My też nie jesteśmy święci...
Blondyn postawił przed nami jedzenie. Rudowłosa spojrzała na niego zdziwiona.
-Ale ja nie zamawiałam... -powiedziała. Wyjęła jakąś dziwną monetę i podała mu ją.
-Masz... Przynajmniej tak mogę... Odpłacić się za jedzenie. -mruknęła, biorąc widelec.
-Kim jesteś?
-Człowiekiem. -powiedziała, bawiąc się widelcem, okrążając go wokół palców.
-A tak serio? -mruknął chłopak, jedząc.
-Dziewczyną. -na jej twarzy pojawił się denerwujący uśmieszek. Wywróciłam oczami zirytowana. Denerwująca dziewczyna...
-Bianka Clark. -wzruszyła ramionami. -Nie wiem po co wam ta informacja. Ile widzieliście?
Wzięłam głęboki oddech. Zaczęłam mówić, że widzieliśmy jej walkę, a potem jak zamienia potwora w złoto.
-Jakim cudem to zrobiłaś?-spytałam zaciekawiona. Nigdy nie widziałam takiej osoby w Hotelu, która by to potrafiła.
-Wiesz... -zaśmiała się nerwowo, masując kark dłonią.
Miała na swoich rękawiczkach sadzę i olej. Pracuje w zakładzie samochodowym?
-To klątwa Minosa... -powiedziała po dłuższej chwili. -Gdy nie mam magicznych rękawic, co dotknę zamienia się w złoto.
-Minos? Czyli...?-odezwał się Magnus.
-Grecka postać. Zażyczył sobie, żeby wszystko co dotknie, było złotem...
-Nie jesteś córką boga nordyckiego... Prawda?
-Nie. Greckiego -oznajmiła, wbijając widelce w falafela. Biedne jedzonko...
-Za dużo informacji... -walnęłam głową w stół. -Córka greckiego boga rozwala potwora, zamieniając go w złoto. Dodatkowo właśnie zamordowała jedzenie.
-Przepraszam... -skrzywiła się. -Ale się denerwuje. ADHD i te sprawy. A wy kim jesteście?
-Ja... W sumie skoro wiemy kim jesteś... Jestem Magnus Chase, syn Frejra. Potrafię... Eee... Powodować lato wokół siebie.
Dziewczyna uśmiechnęła się delikatnie.
-Lubię lato... Jest... Gorące -poruszyła brwiami, chichocząc.
-A ja jestem Onyx Stark. Córka Thora.
Pokiwała głową, uśmiechając się ciągle. Zjedliśmy swoje jedzenie i wyszliśmy z baru.
-Muszę już iść... Moja mama będzie się martwić. -westchnęła i spojrzała na nas. -A szkoda. Wydajecie się fajni... No nic. Cześć!
Pomachała nam na pożegnanie. Pobiegła przed siebie, zamieniając młotek w... Okej. Nic nie widziałam stąd.
-Zastanawiam się, czy jeszcze się spotkamy...
-W życiu herosa... -zaczął Magnus. -Nic nie jest przypadkiem...
Pokiwałam głową i wróciliśmy do hotelu... To był długi dzień.

No hej hej hej. Jak wam się podoba? Bo mi bardzo!
Zrobilam dodatkową książkę pt. : "Dodatki" w której będę opisywała bohaterów, poruszała jakieś tematy. Zajrzyjcie!
Kocham was!

Cztery ŚwiatyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz