8. Rivendell

117 8 0
                                    

Pojawiliśmy się w Portugalii. Kolejny gorący kraj. Pięknie. W dodatku właśnie zachodziło słońce.
-Chyba musimy zatrzymać się gdzieś na noc... -zauważyła Onyx.
-Nigdzie nie jesteśmy bezpieczne... -mruknęła Bianka cicho. -Zawsze można spać wśród jakże cudownych robaków, które wchodzą do pasa...
-Pomyślmy...
Usiadłyśmy na ziemi, zastanawiając się. Po chwili coś mi się przypomniało.
-Bianka... Po co mu jesteś potrzebna? O czym wtedy rozmawiałaś z Onyx w sieci? -spytałam, obserwując je.
Rudowłosa usiadła na ziemię, bawiąc się pasem. Wzięła z plecaka jabłko i westchnęła.
-Nie mam pojecia, czemu mnie ściga. Nie mam pojęcia, czemu zabrał moją babcię... -jej głos się załamał. Starała się jednak nie rozpłakać.-Jednak muszę ją uratować.
-A o czym gadałyście? -spytała Avila. Nyx posłała pocieszające spojrzenie Biance.
-Dobrze...powiem wam. I tak byście prędzej czy później dowiedziały.
Dziewczyna zdjęła rękawiczkę z dłoni, a w drugiej trzymała jabłko. Gdy tylko go dotknęła, owoc zamienił się w złoto. Spojrzałyśmy na to zdziwione.
-Te rękawiczki to prezent od ojca, który dostałam parę lat temu. Pomaga mi... Ale też nie mogę nadużywać swojej mocy. -oznajmiła, zakładając rękawice. -Można powiedzieć, że zamienie się w złoto. Raz...
Odsłoniła kawałek bluzki na brzuchu i ujrzałyśmy złotą skórę. Dziewczyna uderzyła w to sztyletem.
-Zamienia się w złoto.
Byłyśmy przerażone. Teraz wiem, że brak popołudniowej drzemki nie jest tragedią... (I tak jest, ale mniejszą).
-Dobra. Musimy wyruszyć do tego miasta -oznajmiła Avila. -Tu nie jest bezpiecznie.
-Zgadzam się. -mruknęłam, przeciągając się. -Przez was dawno nie miałam drzemki. Koty potrzebują ich.
-Wybacz Kitty, kiedyś znów będziesz miała swoją drzemkę. -zaśmiała się rudowłosa.
Szłyśmy przez miasto, rozglądając się. Jak na Seta znaleźć Oktywadiusza...
-Dobra... Mus...
Nagle Avilę porwało coś do góry.
-Obiad! -usłyszałyśmy przerażone. Gdy się odwróciłyśmy, ujrzałyśmy trzy wielkie cyklopy i okropnego psa.
-To nie jest Pani O'Leary... -mruknęła Ruda. Od razu uskoczyłyśmy na bok, gdyż jeden z nich chciał zamienić nas w ludzkie purée. Avila cały czas próbowała się uwolnić, jednakże bez skutku.
-Hej brzydalu! Oddaj moją przyjaciółkę! -krzyknęłam zła.
-Słyszysz Do? -wybuchł śmiechem cyklop, który trzymał Avile.
-No oczywiście, że tak Re. -śmiał się, a po chwili pożarł pieska. Zarobiło mi się niedobrze.
-Re! Buraku! -warknął trzeci. -Miałeś się ze mną podzielić!
-Wybacz Mi. -wywrócił okiem. -Zajmiemy się tymi tutaj, zanim uciekną?
Cyklopy od razu rzuciły się do ataku. Ja zajęłam się Do, Onyx Re, zaś Bianka Mi. Rzucałam w niego zaklęciami, przez co cofał się. Za nim było morze, więc właśnie go tam pchałam.
Gdy znajdował się na linii miedzy wodą, a lądem, rzuciłam zaklęcie khef. Nade mną zaświeciła dłoń, która ktora odrzuciła daleko potwora. Pobiegłam do reszty dziewczyn. Większość leżała na ziemi, oddychając głęboko. Avila siedziała roztrzesiona.
-Żyjemy...-szepnęła Onyx. Położyłam się na ziemi, patrząc na niebo. Gwiazdy pięknie świeciły, a księżyc jakby oświetlał nam drogę.
-Cyklopi trudni. -usłyszałyśmy za sobą głos jakiegoś starca. Wszystkie zerwałyśmy się z miejsc, mimo zmeczenia.
-Ja być Oktywadiusz. Ty być córka Hefajstos. -zwrócił się do rudowłosej. -Ty córka Thora, ty Marsa, a ty ścieżka walecznego kota. Wszystkie trzy pokonać zło.
Spojrzałyśmy na siebie zdziwione. Mimo, iż facet łamał angielski, mogłyśmy go zrozumieć. Tylko o co tu chodzi.
Nagle Onyx zaczęła rozmawiać z tym mężczyzną po Portugalsku.
-Mówi, że jest zaskoczony odwróceniem się Alvaro. -przetłumaczyła nam białowłosa. -Teraz musimy iść razem z nim do jego domu. Mówi, że księżyc wskaże nam drogę.
Pokiwałyśmy głową i udaliśmy się za nim. Byłam padnięta. Odkąd wyruszyłyśmy, ciągle ktoś nas ścigał czy próbował zabić. Ja chcę spać!
-Dziewczyny... Bo mi się spać chce... -jęknęłam, jakby ziewając na potwierdzenie.
Onyx spytała się czegoś mężczyzny, a ten jej odpowiedział.
-Mówi, że będziemy mogły odpocząć u niego. Jaskinia jest pod jego domem, więc ruszymy po drzemce.
Z ochotą pokiwałam głową, zamieniając się w kota. Wskoczyłam Biance do plecaka. Czemu nie zrobiłam tego wcześniej? Ułożę się w jej plecaku i zasnę!
Tak jak pomyślałam, tak zrobiłam. Po chwili spałam smacznie w jej plecaku, mrucząc przez sen. Obudziłam się dopiero, gdy poczułam zapach jedzenia. Wyskoczyłam z plecaka, przeciągając się. Przemieniłam się w człowieka i zasiadłam do stołu.
Nasza kolacja była bardzo cicha. Na początku oddałyśmy część posiłku swoim rodzicom (namówiły nas Bianka i Avila),a później się nie odezwałyśmy. Wszystkie były zmęczone.
-Coś za łatwo nam idzie... -stwierdziła Avila, grzebiąc w talerzu. -Tam nas ścigał, ale tutaj już nie. To jest dziwne, wiedząc, że to w pewnym sensie bóg albo tytan. A ci mogą robić wszystko.
-Może on chce, żebyśmy znalazły ten naszyjnik, a wtedy może go nam odebrać...
-To miałoby sens... Ale nie rozumiem czemu uwziął się na mnie. -powiedziała Bianka. -Czemu mnie szuka?
-Pewnie chce cię zgwałcić. -powiedziałam poważnym tonem. -Ewentualnie chce cię złożyć w ofierze.
Zrobiła się blada, ale zachichotała nerwowo.
-Być może. Ale bardziej wierzę w wersję Onyx. Że chce nam go odebrać... -mruknęła cicho, grzebiąc widelcem w talerzu.
-Avila, mogę z tobą porozmawiać? -spytała się Bianka, wstając. Poprawiła swoje rude włosy i spojrzała na nią błagalnie. Avila wyszła razem z nią. Bianka wyglądała na zdeterminowaną, ale i przerażoną. Nie można było tego wyczytać po jej twarzy, ale oczy zdradzają wszystko.
Po zjedzonym posiłku udałam się z Onyx na drzemkę.

***

Obudziłam się około trzeciej, a raczej taką godzinę wskazywał zegarek na ścianie. Avila siedziała i wpatrywała się w okno, zaś Onyx spała. Nigdzie nie widziałam Bianki.
-Gdzie Bianka? -spytałam z chrypką w głosie. Przeciągnęłam się mocno, aż mi kości strzykały.
Avila aż podskoczyła wystraszona. Wyrwana z zamysleń mruknęła coś pod nosem niezrozumiałego.
-Musimy wyruszyć do podziemi. Ona odciąga tego... Jak mu tam... Właśnie. Jak ten potwór na na imię?
Wzruszyłam ramionami, ziewając. Po chwili do mnie doszło co powiedziała.
-Odciąga go od nas?! Co jej odbiło?! -warknęłam tak, że aż Onyx się obudziła, spadając z łóżka.
-Wcale nie śpię Alex! -powiedziała zdezorientowana.
-Powiedziała, że załatwi nam czas, a my mamy iść po naszyjnik. Mamy się spotkać w obozie.
Mruknęłam coś wkurzona pod nosem.
-Lepiej, żeby wróciła żywa z wyprawy bo inaczej ją zabije -warknęłam, wstając i zabierając swoją różdżkę. -Chodźmy po ten naszyjnik.
Ogarnięte wyszłyśmy z pokoju, udając się do wejścia do groty. Starzec czekał już na nas.
-Musicie uważać na siebie. Ta tajemnica jedt zdradziecka. Nikomu nie można ufać... -przetłumaczyła Onyx.
Pełne obaw weszłyśmy do groty trzymając swoje miecze. Pora na przygodę...

Cztery ŚwiatyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz