11. Avila

79 8 0
                                    

Pojawiliśmy się przed posągiem Bianki. Wciąż trzęsłam się cała. Poświęciła swoje życie, by uratować nas... Osoby, które znała ledwo tydzień...
-Okłamał nas... -powiedział Connor, patrząc na posąg.
-Obiecał... Na Styks, prawda? -spojrzała na niego Onyx. Była mocno zdenerwowana.
-Tak. -powiedział Leo. Jego oczy były czerwone... Płakał?
-Rozejdźcie cię! -rozkazał Chejron. -Może... Potrzebny jej czas. Musimy jej go dać. Oddała życie za nas. Jest naszą bohaterką. Wierzyła w nas do samego końca, więc i my to zróbmy.
Wszyscy pokiwała smętnie głową. Parę osób wycierało łzy, zaś inne po prostu odeszły. Po chwili reszta zrobiła to samo, chcąc zacząć odbudowę zniszczonych miejsc. Tylko Connor z Leonem siedzili przy niej.
-Hej... -podeszłam do nich. -Przykro mi...
-Ja nie chcę jej stracić... -powiedział Connor. -Nie po to starałem się o jej serce, by ją stracić.
-Słuchaj... Hades przyrzekł, że odda nam ją. -powiedziałam. -Musimy dać jej trochę czasu...
Connor spojrzał na mnie ze smutkiem. Leo wstał i spojrzał na chłopaka.
-Chodź... Musimy im pomóc... Znasz ją. -delikatnie się uśmiechnął. -Uderzyłaby nas kapciem, za to, że martwimy się o nią.
Connor zaśmiał się delikatnie. Wstał i spojrzał na Leona. L
-A to nie jest przyjemne... Pamiętasz, jak martwiłem się o to, że podpali włosy, pracując z ogniem?
Wybuchli smiechem głośno. Poszli pomóc przy pomocy.
Spojrzałam ostatni raz na posąg i odeszłam, wzdychając. Odchodząc, słyszałam w tle cichutkie dzwoneczki.

***

Siedzieliśmy na stołówce. Nie można było usłyszeć żadnych rozmów, a atmosfera była strasznie napięta. Tylko Dionizos co chwila zachwycał się winem w swoich katalogach.
W tle można było słyszeć coraz to głośniejsze dzwonki.
-Co to jest? -spytała jakaś dziewczyna od Afrodyty.
Parę osób dobyło na wszelki wypadek miecza. Ja zaś wstałam i postanowiłam udać się do źródła ich dźwięku. Z powodu tego, że się ściemniało, niczego nie mogłam dojrzeć.
Jednak po chwili wszyscy ucichli, słysząc lamane gałązki i kroki, które wolno zbliżały się do nas. Te osoby, które miały broń, przygotowały się do ataku. Ja tak samo.
Stałam w pozycji do ataku, wypatrując wroga. Dzwoneczki całkowicie ucichły, gdy do środka weszła osoba, której kompletnie się tutaj nie spodziewaliśmy.
-Nie wiedziałam... -zasapała. -Że to będzie tak ostre powitanie.
Na jej twarzy zagościł ten sam chytry uśmiech, którym nas powitała pierwszego dnia.
-Bianka... -wyszeptałam, patrząc na dziewczynę.
Jej bluzka była poszarpana,  a na ciele znajdowało się mnóstwo ran. Uporczywie trzymała się za bok, z którego sączyła się krew. Leo i Connor pobiegli do niej, razem z  Onyx, Riv i mną. Musiałam jej pomóc. Jednak ta, gdy się zbliżyliśmy, zemdlała w ramionach syna Hefajstosa.
-Zabierzcie ją do domku Apolla. -rozkazał jakiś blondyn, patrząc na dziewczynę.
-Leo, zaprowadź Biankę do szpitala polowego. -rozkazał Chejron, stając obok nas. -A reszta proszę się rozejść. Łącznie z wami.
Spojrzał na nas, a my niechętnie wróciliśmy do domków. Connor chciał się kłócić, ale położyłam mu rękę na ramieniu i pociągnęłam do jego domku.
-Jutro ją zobaczysz... Dzieci Apolla to świetni lekarze. -uśmiechnęłam się do niego delikatnie, jednak w głębi duszy cieszyłam się, że żyje.
Leo, trzymając na rękach swoją dziewczynę, udał się do szpitala polowego z Chejronem oraz dziećmi Apolla u boku.
Connor chciał iść za nimi, ale jego Travis namówił go by poszedł do domu. Rano powinno być lepiej.
-Udało nam się. -powiedziałam, patrząc na Onyx i Riv.
-Uratowałyśmy świat, oddaliśmy naszyjnik Hadesowi... I Bianka wróciła. -uśmiechnęła się delikatnie Onyx.
-Coś mi tu nie pasuje. -mruknęła Rivendell. -Za łatwo poszło. Ten cały potwór...
Zastanawiłam się dłużej nad tym. Miałam nadzieję, że myli się.
-Idźcie spać... Jutro wracamy do domów. Oczywiście po pożegnaniach.
Rozeszłyśmy się, każda w swoją stronę.

***

Byłam  w Obozie Jupiter. Od prawie godziny nie mogłam zasnąć, więc chodziłam tu i tam. O tej porze było kompletnie cicho. Nawet Fauny spały.
-Ava? -usłyszałam za sobą bardzo znajomy głos.
-Hej Dakota. -uśmiechnęłam się do syna Bachusa. -Czemu nie śpisz?
-Mógłbym zapytać cię o to samo.
W ręce trzymał swój ulubiony napój, który jak zwykle był otworzony.
-Nie mogłam zasnąć... Wiesz. Ta cała sprawa nie daje mi spokoju. Coś tu jest nie tak -mruknęłam, siadając na kamieniu. Chłopak przysiadł obok mnie.
-Nie rozumiem...-upił łyk swojego napoju z puszki.
-Poszło zbyt łatwo. Rozumiem... Obóz Herosów odniósł straty. Bianka zamieniła się w złoto, a my oddaliśmy naszyjnik. Droga była niebezpieczna...
Chłopak słuchał mnie uważnie. Był jednym z moich najlepszych przyjaciół.
-Pluton zawsze był podstępny... Na pewno ta sprawa z naszyjnikiem ma głębsze dno...
Mój wzrok powędrował na Złotego Orła, znak Jupitera. Po chwili coś sobie przypomniałam. Kształt wisiorka miał kształt wgłębienia w mieczu. Klejnot to nie jest prezent dla jego żony! To część jego miecza. A skoro ma w sobie magię wszystkich mitów...
-Na winorośle Bachusa! Dakota! Jesteś świetnym przyjacielem! -przytuliłam go mocno.
-Co ja zrobiłem? -spytał z lekkim grymasem. Czemu się tak skwasił?
-Rozmową naprowadziłeś mnie na ważną część układanki! Teraz wybacz, muszę ostrzec resztę.
Wstałam i pobiegłam do Reyny, pretorki Rzymu. Otworzyła mi zaspana w towarzystwie swoich psów.
-Co jest, czemu mnie budzisz o tej porze? -mruknęła zirytowana.
-Muszę uzyskać zgodę na opuszczenie obozu. Muszę ostrzec przyjaciół z greckiego obozu.
-Czemu. Co się stało?
Opowiedziałam jej o swoich przypuszczeniach. Puściła mnie i kazała wziąć konia. Powiedziała, że zawiadomi ich o moim przybyciu.
Zabrałam konia i odleciałam. W powietrzu szalała burza. Koń rzal przerażony, a po niecałej godzinie wylądowałam w obozie.
Moi przyjaciele już tam stali.
-Avila! Co się stało?! -krzyknęła Bianka. Wyglądała o wiele lepiej.
-Musimy ściągnąć tutaj Onyx i Rivendell. A potem jak najszybciej musimy udać się do Hadesu, powstrzymać Hadesa.
-Wytłumacz co się dzieje. -spytał się Chejron, który stał za nimi.
Opowiedziałam im wszystko na jednym tchu co zauważyłam.
-No i pięknie... -mruknął Connor.
-Zawiadomie Cartera -powiedział Percy -On powiadomi Riv, a Annabeth zawiadomi swojego kuzyna. On przekaże wszystko Onyx.
-Brawo. Glonomóżdżek myśli. -pocałowała go w policzek i pobiegli w różne strony.
-Odsapnij -blondyn o imieniu Will podał mi wodę. Był tutejszym lekarzem, jak dobrze pamiętam.
-Co robimy? -spytałam, patrząc na Biankę
-Czekamy na resztę...

Mała rada na przyszłość. Rozwijajcie swoje pasję póki możecie. Mi zostało już tylko pisanie i rysowanie. O tańcu mogę zapomnieć przez kontuzję... Mówimy, że gdy coś stracimy, poznajemy jego wartość. I taka jest prawda. Życzcie powrotu do zdrowia, kocham Was! ~Julia

Cztery ŚwiatyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz