Powiedzieć, że w kuchni panował rozgardiasz to tak, jakby rzec, że niebo jest niebieskie, a słońce gorące. Kucharki krzątały się wokół dwóch ogromnych stołów zastawionych świeżymi warzywami, jajami ciasno upakowanymi w słojach, powidłami, drobiem, dziczyzną, wieprzowiną i rybami. W pewnej odległości za blatami umieszczone były trzy duże paleniska z rożnami, a w żarzących się węglach tkwiły przybory kuchenne. Nad nimi wisiał wielki okap, na którym suszyły się zioła i czosnek.
Piekarze biegali między niezliczoną służbą nosząc białe pieczywo, słodkie bułeczki i inne wypieki. Stolnicy pojawiali się w drzwiach, krzyczeli, żartowali, kradli przekąski i znowu znikali. Służba nosiła do piwnic coraz to więcej beczułek wina, a kuchty śpiesznie dreptały z miejsca na miejsce, trzymając w dłoniach noże, łyżki i chochle. Nowi waflarze i sosjerzy ciągle rzucali sprośnymi żartami, aż w końcu zostali wyproszeni za sianie niepotrzebnego zamętu.
Ezra siedział w kącie, tuż naprzeciwko drzwi. Stamtąd miał widok na wszystko, co działo się w pomieszczeniu. Na małym stoliku przed nim walały się pietruszka, cebula, imbir, mięta, coś, co kucharka nazwała lebiodką i kminek. W wielkich flaszkach stały wywary ziołowe, a Gertruda, tęga kobieta zwana główną kucharką, nalała Ezrze miodu pitnego. Młodzieniec nigdy nie próbował czegoś podobnego, dlatego wziął spory łyk, po czym zakrztusił się. Odpowiedziała mu salwa śmiechu, a on posłał Gertrudzie słaby uśmiech.
Młodzieniec odkrył, że kuchnia była najciekawszym miejscem w posiadłości. Trafił do niej przypadkiem, kiedy podczas nieobecności Shi myszkował po kątach. Ku swojemu wielkiemu zdziwieniu, żadna z pracujących tu kobiet nie wydawała się go bać, wręcz przeciwnie. Ezrę witała tu serdeczność i sympatia, której jako dziecko prawie nie zaznał.
Ziewnął. Niedawno wrócił z prostego zadania, które Shi nareszcie mu zlecił: Znalezienie dobrego, nie, najlepszego fałszerza, który byłby gotowy na dłuższą współpracę. Owszem, Ezra przyjął sakwę pełną monet i wyszedł na miasto, jednak zrobił to tylko po to, by pobuszować po sklepach. Najlepszego fałszerza trzymał już od dawna w garści, jednakże Shi nie musiał o tym wiedzieć.
Gdy wstąpił do pasażu handlowego, pieniądze szybko przeleciały mu przez palce. Zakupił bajeczny czarny surdut, skórzane rękawiczki i ciemny, długi szal, który miał go chronić przed nadchodzącym zimnem. Kiedy wrócił, chyłkiem przemknął do swej komnaty, w której zostawił zakupy. Gdy tylko z niego wyszedł, czatująca na niego Gertruda czym prędzej zaprowadziła go do kuchni, stawiając mu przed nosem paszteciki, które z chęcią spałaszował.
Nagle otworzyły się drzwi i do środka pełnym gracji krokiem wszedł Shi. Miedziane kosmyki otaczały włosy w wystudiowanym nieładzie. Był ubrany w czarną koszulę, na której mankietach widniały spinki wykonane z brylantów. Na to nałożony miał płaszcz w kolorze chabrów z ciemniejszą narzutką, który zdobiły grawerowane, złote guziki. Jego rękawiczki były czarne i trzymał laskę ze złotą gałką. Ciemne buty sięgały niżej kolan. Na klapie narzutki przypięta była sztuczna, czerwona róża.
W kuchni zapadła cisza.
Ezra rozdziawił usta. Widział już ten strój, gdy przemykał Ulicą Lawendową gdzie mieściły się najbardziej luksusowe sklepy. Na manekinie dumnie prezentowały się szaty i z chwilą, kiedy je zauważył, Ezra zapragnął je posiąść. Lecz gdy zerknął na cenę, czym prędzej oddalił się z żalem. Zapamiętał jednak miejsce położenia salonu, by kiedyś zwędzić przepiękną garderobę.
A teraz Shi nosił te zjawiskowe ubrania, jednak Ezra musiał przyznać, że czuje zazdrość trawiącą go od środka. Musiał również przyznać, że fantastycznie kontrastowały z jego hebanowymi oczami.

CZYTASZ
Partners In Crime |shounen-ai PL
RomanceEzra zarabia na życie ostrzami sztyletów. Wyłamie każdy zamek, przetnie każde ścięgno, skróci każde życie... oczywiście za opłatą. Nie należy do najlepszych, ale jest cholernie dobry, przez co ma dostęp do najlepiej płatnych zleceń. Otrzym...