Little Bad Angel

Rozdział V

Wszyscy byli zaskoczeni moim zachowaniem. Pomimo doskwierającwgo mi bólu i upału miała siłę na to by odetchnąć pod ścianę dwa razy większego chłopaka i na  Doprowadzenie go prawie do płaczu. Najbardziej zszokowany był jednak Maks. Uważał mnie za taką grzeczną, cichą dziewczynkę, ale dzisiaj się to zmieniło.
Chyba wystarczająco długo czekam na odpowiedź Dawida... Nadepnęłam mu na nogę, pokazując w ten sposób, że jestem niecierpliwa i żądam odpowiedzi.
- Krzysiek siedzi gdzieś w lesie. No... Po tym wszystkim, jak zobaczył co zrobił. Wbiegł do lasu i już od około 5 godzin z niego nie wychodzi... - Widać było strach w oczach chłopaka. W sumie to mi się nie dziwię. Miał przed sobą dziewczynę, która była gotowa na to by skrócić jego życie. No i oczywiście frosta przy szyi. Był zabójczo ostry, bo był nowy.
- Co?! To kurwa ile ja byłam nieprzytomna?!!
- No prawie 5 godzin...
                                                          ***
Wybiegłam z budynku w stronę lasu. Po 10 minutach ciągłego  biegu brakowało mi sił. - Musiałam stracić sporo krwi... Dobra w plecaku mam wodę... Zaraz. Gdzie jest mój plecak?! Ehh... Dobra nie ważne... Teraz pytanie czy mam telefon. -Sięgłam do tylnej kieszeni spodenek. - Uff dobrze, że chociaż go mam. U nice! Mam 80% baterii. Godzina 17:30. Dobra trzeba się pospieszyć, mam jakieś 30 minut żeby znaleźć Krzycha i wyrównać rachunki.
Szłam cały czas prosto przed się ie w głąb lasu przez 15 minut. Znałam las na całe szczęście bardzo dobrze. A więc chłopak ma pecha. Coś poruszyła się w krzakach za drzewem jakieś 10 metrów przede mną. Podeszłam cicho do drzewa. Wokół niego nikogo nie było, w krzakach także pusto. Teraz zobaczyłam cień wysokiego mężczyzny za kolejnym drzewem.
- Bawisz się ze mną czy co?! - Krzyknęłam. Byłam prawie pewna, że to Krzysiek. Robiło mi się już zimno i komary zaczęły latać. Odpaliłam papierosa w celu przegonienia małych przeciwników. Na długość fajki miałam spokój od nich. W jednej ręce trzymałam papierosa, a w drugiej frosta.