(~Pisane na telefonie~)
Było mi tak przyjemnie ciepło, tak cholernie przyjemnie. Nie chciałem rozchylać moich powiek. Ciężar drugiego ciała sprawił, że sturlałem się na tę osobę. Byłem bardzo blisko tego potencjalnego kaloryferu z kaloryferem. Co jak co, ale mięśnie ta osoba ma. Czekaj.. O żesz! W mordę jeża! W bambuko jebany krasnoludzie! To kurwa Bill! Odskoczyłem/Odsunąłem (~niepotrzebne skreślić~) się w tempie błyskawicy od niego i walnąłem łbem o ścianę. Ciekawy początek dnia panie Pines... Spojrzałem rozeźlony na demona z wyrzutami, dlaczego wala się po moim łóżku?!
-Ej! Wstawaj!
-Jeszcze chwilę..
-Nie! Wstawaj z MOJEGO wyra, bo wypatroszę cię, a potem zjrm z sosem! Masz natychmiast wypitalać z tego łoża królewskiego! Noe dla psa kiełbasa! - tak, robię mu wywody
Ale on, mnie kurde nie słucha! To jak ja mam prowadzić ten cudowny wykład kiedy on mnie nie słucha i śpi?! Blondyn obrócił się na plecy i rozłożył, a ja w ostatniej chwili uniknąłem jego ręki i wstałem z łóżka. Nie będę się z nim bawił w kotka i myszkę. Mam ciekawsze rzeczy na głowie jak ubranie się lub patrzenie za okno czy czyanie książki.. Taaa.. to bardzo interesujące.
Ubrałem się w czerwoną bluzkę z krótkim rękawem i jeansy. Nie będę się jakoś specjalnie stroił przecież nie ma po co.
Spojrzałem na Billa. Spał w najlepsze. Ja tego tak nie zostawię. Ale nie ochlapię go wodą, bo będę miał większe problemy niż na razie mam, więc.. może po prostu zrzucę go z tego łóżka? Jak postanowiłem tak miałem zamiar zrobić. No.. miałem, ale dzięki przeciwstawieniu się losu i mojemu pechu stało się coś czego nigdy nie zapomnę. Podszedłem powoli do łóżka, niestety leżąca skarpetka na ziemi miała inne plany wobec mnie, gdyż gdy na nią stanąłem to poślizgnąłrm się i upadłem na klęczkaka. Ręce wylądowały na krawędzi łóżka, a głowa.. w kroczu Billa. Zarumieniłem się do poziomu pomidoro-buraka. Demon, gdy tylko upadłem wstał do siadu, co spotęgowało tylko całość. Widziałem z mojej pozycji uśmiech na twarzy tego parszywego nachosa
-Jeśli chciałeś żebym wstał byś mógł to zrobić, trzeba było powiedzieć - Jestem w stu procentach pewny, że kiedyś zedrę z jego mordy ten grymas - Skoro tak się do tego palisz to pozwalam ci na to
-W życiu! Nawet jeśli od tego będzie zależał los każdej budki z kebabami! - demon złapał za moje włosy i pociągnął do góry by mógł zrównać moje oczy ze swoimi. Bolało
-Udzieliłem ci pozwolenie, czyli musisz to wykonać Sosenko
Nagle przez drzwi wpadła niebiesko-włosa. W duchu dziękowałem za jej przybycie. Nawet jeśli zrobiła "Z buta wjeżdżam" ,a drzwi są do wymiany
-Siema! Wpadłam tylko sprawdzić jak moje kochane geje się mają, widzę, że dobrze.. Dipper przejmij chociaż raz inicjatywę..
-Boże! Widzisz i nie grzmisz! - uniosłem ręce ku górze
-Jesteś ateistą.. - stwierdziła dziewczyna
-Możesz stąd pójść? Chciałbym kontynuować - powiedział Bill lekko rozeźlony
-Hmm, niech pomyślę - udała, że się zastnawia - Nie, bo widzisz.. jestem ciekawa jak to będzie wyglądać
-Co ty masz ze swoją pustą głową?! - nie wytrzymałem
-No co? Jestem zboczoną yaoistką, tak samo mogę nią być jak ty nastolatkiem - i tu miała rację
-To, że nikt nie może ci czego kolwiek zrobić nie znaczy, że możesz tu być
-Och, ależ mogę - odpowiedziała z przekąsem
-Jeśli bym cię teraz zabił stałbym się sławny - po mimice twarzy demona wnioskowałem, że nie utrzyma spokoju już za długo
-Może po prostu sobie odpuścimy? - zadałem cicho pytanie bojąc się o reakcję tej dwójki
-To, że jestem kim jestem nie jest twoim interesem, a jeśli chcesz mnie zabić to sprowadzisz na siebie gniew piekieł, nieba i apokalipsę na skale światową.. jednym słowem nigdy nie będziesz z Sosenką - całkowicie mnie zignorowali -,-
-Mniejsza.. - w końcu puścił mnie i nie byłem zmuszony do wyrywania mi włosów
Jak najszybciej mogłem pobiegłem na dół do kuchni, gdzie była Mabel
-Coś taki zdyszany braciak? - spojrzałem na nią jak na kosmitę - Co? Tylko się pytam
-Bo.. Ugh! To wszystko wina Billa!
Już wciekłość mnie dopadła. Zabrałem szybko jabłko ze stołu i wyszedłem z Chaty. Poszedłem prosto do lasu. Co jak co, ale tam to ja się potrafię uspokoić. Słońce lekko przygrzewało, a ja głupi zapomniałem mojej czapki z sosną. Wiatr przyjemnie wiał w twarz, a cienie rzucane przez drzewa robiły swoje by pomóc ochronić się przed słońcem. Mijałem drzewa, przewrócone kłody, pewnie wycięte przez drwali. Drwali.. jak mogłem zapomnieć?! Jestem w Wodogrzmotach od kilku dni albo tygodni, a jeszcze nie spotkałem się z moimi przyjaciółmi sprzed kilku lat i moją pierwszą miłością Wendy. Zawróciłem, lecz nie dane mi było wrócić z jednego pierdolonego powodu
-Zgubiłem się - stwierdziłem rozglądając się wśród drzew
Za śmierć Księżniczki Celestii nie wiem jak wrócić do domu, a tym bardziej trafić do miasta. Poczułem lekkie zdenerwowanie i ucisk w żołądku. Czyżbym miał przejebane? A może po prostu jestem głodny? Spojrzałem na jabłko, które miałem keszcze w ręcę. Ja nic nie jadłem od rana, a jest około piętnastej. Bez słowa wgryzłem się w owoc, oderwałem kawałek i przeżuwałem powoli. Jakby to miało mnie uspokoić.. Minęła chwila, dwie, trzy i zanim się obejrzałem, a stałem cały czas w jednym miejscu, bo jak babunia uczyła, że jeśli się zgubisz to zostań tam gdzie jesteś, zrobiło się ciemno. Gwiazdy zaczęły pojawiać się na niebie. Ogryzek leżał w trawie nieopodal, a ja nie drgnąłem od jakiś kilku godzin. Nogi cierpły, a ja, że jestem taki ciapowaty nie wytrzymałem i opadłemna kolana. Nagle usłyszałem szelest za sobą w krzakach. Obróciłem się przodem do rośliny
-Nie wierzę, że to mówię, ale proszę, żeby to był Bill - w moich oczach poczułem słoną kulę wody
Szelest stawał się głośniejszy, a mój oddech przyśpieszył. To coś lub ktoś było blisko. Spiąłem wszystkie mięśnie i byłem gotowy do ucieczki. Nie myliłem się. Jak tylko zza krzaków wyłonił się wilko-podobny-stwór od razu ruszyłem biegiem albo nawet sprintem, po prostu zapierdalałem tak szybko, że wygrałbym w wyścigu pojazdów na czterech lub mniej kołach! Niestety potwór zaczął mnie gonić, ale nie zapitalał jak ja, jednak był tuż za mną. Z przerażeniem i piskiem małej dziewczynki, od którego definitywnie nie byłbym lubiany w klubie przyjaciół myszki Miki, biegłem przed siebie i nie oglądając się patrzyłem na drogę przede mną
-Bill! - nie miałem wyjścia - Bill! Kurwa! Gdzie jesteś kiedy cię najbardziej potrzebuję?! Bill!
Darłem się, miałem łzy w oczach, a po policzkach ściekały one jak z kranu. Z jednego wilka zrobiło się stado i tak kurde biegamy sobie po lesie. Normalnie maraton! Tylko, że taki na śmierć i życie! Moje siły słabły, a ja zwalniałem. Stado było blisko. Umrę, prawda? Ale jeśli mam już umrzeć to z honorem. Stanąłem i otarłem łzy ręką. Rozłożyłem ręce i stanąłem w lekkim rozkroku. Zamknąłem oczy i czekałem na atak. Nic nie nadeszło. Gdy już miałem otwierać oczy poczułem, że ktoś mnie prztula, a wręcz dusi! No taka śmierć to chyba lepsze wyjście..
-Nigdy więcej tego nie rób! Nie wiesz jak się martwiłem Sosenko! Nie strasz mnie tak! - Bill? On?
Otworzyłem oczy. Stado wilko-potworków leżało rozćwiartkowane na ziemi w kałuży krwi. Gdyby one nie próbowały mnie zabić to najpewniej współczułbym zwierzakom. Spojrzałem na mojego wybawcę. Nigdy nie widziałem go w takim stanie...
-Przepraszam.. - powiedziałem cicho i się rozpłakałem
YOU ARE READING
Odkryj moje tajemnice Sosenko ||BillDip|| (ZAWIESZONE)
FanfictionDipper wraz z Mabel zaraz po zakończeniu nauki w liceum postanowili na stałe zamieszkać w Gravity Falls. Po ich przyjeździe okazuje się, że Ford nie żyje, a Stan popełnił samobójstwo. Jednak Dipper znajduje kilka ciekawych informacji i próbuje rozwi...