Sam jestem tym zdumiony, ale po roku niejedzenia w fast foodach i słuchania opowieści Natalii, z jak przerażających rzeczy powstają skrzydełka z kurczaka, pozwoliłem Kacprowi zaciągnąć się do KFC. Natalia była jedyną osobą, z którą jadałem poza domem, ostatnio nie wychodziliśmy jednak często i banda idiotów w KFC przypomniała mi dlaczego.
Wybrałem stolik najbardziej na uboczu i założyłem kaptur, czym chciałem zasygnalizować, że nie mam zamiaru rozdawać zdjęć ani autografów. Czułem na sobie wzrok kilkudziesięciu osób, do czego po latach sławy wciąż nie mogłem przywyknąć. Kitu też nie czuł się zbyt pewnie, co widziałem w jego zachowaniu.
Wskazałem głową na drzwi a on z ulgą przytaknął. Wyszliśmy z restauracji, niosąc w rękach zakupione syntetyczne udka z kurczaka i frytki i skierowaliśmy krok do parku, bo nie toleruję jedzenia w samochodzie.
Usiedliśmy na ławce w nasłonecznionym miejscu. Mimo, że od ruchliwej ulicy dzielił nas tylko rząd drzew, poczułem spokój. W okolicy nie było żadnych ludzi, słyszałem tylko śpiew ptaków i przejeżdżające samochody, co o dziwo dobrze się że sobą komponowało.
- Pokłóciłem się wczoraj z Natalią.- Postanowiłem przerwać ciszę i zacząć jakoś rozmowę, bo jedzenie w milczeniu było dość nieręczne.
- Mhm. - Kacper zdawał się bardziej zainteresowany kurczakiem niż konwersacją ze mną. - Co ci znowu zrobiła?
- Chce sobie strzelić nagą sesyjkę.- wycedziłem, bez pardonu sięgając do jego pudełka i częstując się kurczakiem.
- Ona jest modelką kolego, przyzwyczaj się. -Uśmiechnął się a ja przewróciłem oczami.
- Przede wszystkim jest moją żoną.
- I co z tego. Wiesz jaki jest twój problem? Chciałbyś mieć wszystko pod kontrolą, a tak się nie da.- Uniosłem brwi. - Próbujesz kierować życiem każdego bliższego ci człowieka a kiedy się nie udaje masz żal do całego świata.
Rozważyłem przez moment to, co powiedział i szybko stwierdziłem, że nie ma racji.
- Wcale nie. Nie muszę mieć wszystkiego pod kontrolą. Na przykład dziś...dziś pozwoliłem ci zadecydować, gdzie zjemy.- Uśmiechnąłem się zadowolony z siebie.
- Taa. Po czym sam wybrałeś dla mnie zestaw. Nawet sos mi wybrałeś, chociaż dobrze wiesz, jak bardzo nie lubię barbecue. Wolałbym czosnkowy.
- Myślałem, że przez te sześć lat zdążyłeś już się przekonać, że barbecue jest lepszy...
Spojrzał na mnie badawczo, sprawdzając czy żartuję, ale na widok mojej powagi pokręcił głową.
-Wyobrażam sobie jak musisz rządzić swoją kobietą, kiedy nawet za kumpla decydujesz w tak ważnych sprawach. Od dwóch dni dyktujesz mi, co mam robić. Małżeństwo z tobą musi być katorgą. - Westchnął z przesadnym smutkiem.
- Jakoś nigdy dotąd nie narzekałeś na moje rządy.
- Nigdy dotąd nie podejmowałeś za mnie wszystkich decyzji. - Ostentacyjnie odsunął od siebie sos barbecue. Westchnąłem i wstałem, pokazując gestem zdezorientowanemu chłopakowi, żeby szedł za mną.
- Dokupię ci ten czosnkowy sos, mogłeś zwyczajnie poprosić. - Ruszyliśmy z powrotem do KFC, wychodząc z parku na przeludniony chodnik.
- Nie musisz...
- Cicho. Idziemy. -Kacper poszedł w moje ślady i też założył kaptur, mimo, że to ja byłem taksowany spojrzeniami i wskazywany palcami. - I nie rób z siebie ofiary, przecież daję ci trochę wolności. Chociaż, gdybyś oddał się w moje ręce, nam obu wyszłoby to na dobre.
- Tak? I co byś zrobił z taką nieograniczoną władzą?
- Jesteś pewien, że chcesz wiedzieć?
Po chwili namysłu skinął głową, a ja gestem pokazałem mu żeby się nachylił.
- Na początku zabrałbym cię do fryzjera. -Powiedziałem ściszonym głosem.- Wyglądasz tragicznie.
Zaśmiał się. Ja też się uśmiechnąłem.
- Zgadzam się. - Powiedział chłopak po chwili zastanowienia, wkładając do ust garść frytek.- Poważnie?
- Poważnie, jeśli zapłacisz i jeśli pozwolisz mi wybrać fryzurę możemy pojechać do fryzjera.
- Nie mów z pełną buzią. -Skrzywiłem się. Kacper wpakował do ust kolejną porcję frytek.
- Znowu mi rozkazujesz.
- Przestań, błagam, to obrzydliwe. - Przyspieszyłem kroku, żeby jak najbardziej zwiększyć dzielący nas dystans. Kitu zrobił to samo i szybko mnie dogonił.
- Dobra, sorry, już się nie odzywam.
- Kacper!
- No co?
*
Pojechaliśmy do salonu, w którym zwykle się strzygłem. Przez całą drogę zastanawiałem się, jak zacząć rozmowę o siniakach chłopaka, jednak nic nie przychodziło mi do głowy. Stwierdziłem, że gdyby chciał, już by mi powiedział i postanowiłem na razie odpuścić.Jeden ze stylistów miał chwilę wolnego i zgodził się od razu obciąć Kacpra, który był trochę zaskoczony, bo nie spodziewał się, że zabiorę go do jednego z najdroższych fryzjerów w Warszawie.
Kityś trafił pod noże, a ja usiadłem w poczekalni na skórzanej kanapie i przez godzinę przeglądałem albumy z fryzurami, pijąc niedobrą kawę z automatu i dwa razy wychodząc na papierosa. Po tym czasie Kacper zjawił się z głową owiniętą folią aluminiową. Usiadł obok mnie i zajrzał mi przez ramię do albumu. To, że zmienia kolor trochę mnie zaniepokoiło.
- Farbujesz się na czerwono?
- Na blond. I ściąłem się do ucha.
Ahus 2017. Uśmiechnąłem się, a on domyślił się o co mi chodzi.
- No co? W takiej fryzurze mi najlepiej. Też mógłbyś ściąć włosy, jak już wyszedłeś ze swojej jaskini. -Dodał.
- Dlaczego?- Spojrzałem na swoje odbicie w wiszącym naprzeciw lustrze. Lekko skręcone, błyszczące włosy sięgały mi do ramion. -Wyglądają dobrze. Natalia też mówi, że jej się podobają.
- Kłamie. -Kitu oparł się na moim ramieniu i zaczął przekładać kartki w albumie, który akurat oglądałem. Zatrzymał się na stronie z krótkimi fryzurami i wskazał mi jedną z nich.- Tak obetnij.
- To kobieca fryzura.
- No i co. I tak wyglądasz jak baba.
- Poważnie?- mruknąłem, znowu lustrując swoje odbicie.
- Tak, z tyłu szczególnie. Wyglądasz jak zgrabna laska z ładnymi włosami. -Oświadczył dramatycznym tonem.- Obetnij to, mówię ci.
Ten kryptokomplement mnie przekonał.
*
I mała uwaga: błędy językowe popełniane przez Ahusa są celowe. Tak dla spokoju ducha.
CZYTASZ
2023 || GargamelVlog x Ahus ||
FanfikceWciąż żałuję tego, jak sprawy potoczyły się sześć lat temu. Skąd mogłem wtedy wiedzieć, że na własne życzenie kończę najlepszy okres swojego życia? Wtedy uważałem, że czynię krok niezbędny do dalszego rozwoju. A tylko wdepnąłem w gówno.